Rozdział 10

36 12 4
                                    

          
           Upadłam na ziemię. Nie wiedziałam co robić. Czułam się, jakby ktoś zrobił mi najgorszą rzecz na świecie. Ji Tae cały czas trzymał moją rękę, stojąc nade mną. Szybko jednak ją porwałam. Łzy spływały jedna za drugą po mojej twarzy. Byłam w szoku. Nie mogłam nic zrobić a Ji Tae patrzył na mnie. Czemu? Czemu zrobił to, mimo że tego nie chciałam? W głowie miałam same najgorsze myśli... Wypowiedział cicho moje imię.
  - Idź... Wynoś się! - wykrzyczałam. Ten posłusznie zniknął za drzwiami. Dotoczyłam się do wyjścia, opierając się o nie. Rozpłakałam się... Tak samo jak wtedy, kiedy zmarł Eun Jae. On wszystko słyszał... Stał za drzwiami...  Wiedziałam to, mimo że nie zwracałam na to w ogóle uwagi... Mój płacz zagłuszał dźwięk deszczu ,który padał nieustannie.

           Nadeszła pora obiadu. Nie zeszłam. Wcale nie odczuwałam głodu, chcąc zapomnieć o moim dzisiejszym drugim śniadaniu. O godzinie 16:00 mama wróciła do domu, cały czas pytając o mnie Ji Tae. Ten tylko opowiedział o dzisiejszym poranku. O tym, że źle się czułam i zostałam w domu. Mimo tego, że nie chciałam go widzieć, ani z nim rozmawiać, byłam mu wdzięczna, że o niczym nie powiedział...

1 kwietnia, środa

           Obudziłam się o godzinie 7:00. Od razu wstałam i ubrałam się. Zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam, trzaskając za sobą drzwiami.
  - Co jej się stało? - spytała mama. - Nawet się nie przywitała.
  - Proszę się nie martwić, upewnie się, że dotarła bezpiecznie do szkoły. - rzucił szybko Ji Tae, wstając od stołu.
  - Dziękuje... - mama uśmiechnęła się.

           Wysiadłam z autobusu, powoli podążając w stronę szkoły. Samochód Ji Tae... Stał tam, jednak ja starałam się nie zwracać na niego uwagi. Wiem, że widział każdy mój ruch, mimo że stałam z tyłu. Widział wszystko w lusterku...
         
           Po lekcjach bardzo szybko wróciłam do domu. Dochodząc jednak do naszego ogrodzenia, zauważyłam stojącego ojca. Nie mogłam uwierzyć, że nas znalazł. Znów czułam, że nogi się pode mną uginają. Wystarczyło jedno spojrzenie. Po cichu wślizgnęłam się tylnim wejściem do domu, od razu zamykając drzwi na klucz. Upadłam na podłogę, a obok mnie pojawił się Ji Tae i mama.

  - Sung Mi, co się dzieję? - zmartwiła się mama.- Jesteś blada. - stwierdziła
  - Mamo... Idź na policję... Musisz donieść na ojca, jeśli chcesz, bym,żyła normalnie... - oznajmiłam
  - Coś się stało? - powtórzyła pytanie Mama. Nie byłam w stanie nic powiedzieć...
  - Mamo... Ojciec nas znalazł... Jest na zewnatrz... - z trudem wypowiedziałam jedno zdanie. Ji Tae usiadł obok mnie, poczym przytulił mnie. Pozwoliłam na to... Mimo, że byłam na niego wściekła, pozwoliłam mu... Naprawdę tego potrzebowałam. Nie myślałam wtedy, czy jestem na niego zła, czy wściekła... Po prostu mu pozwoliłam...
  - Sung Mi... Han Sung Mi... Przepraszam... Naprawdę przepraszam... Zapomnij o tym, co się stało wczoraj... Jeśli to przeze mnie taka jesteś, to...
  - Nie... - przerwałam. - Ojciec stoi za naszym ogrodzeniem... Znalazł nas... Jeszcze wczoraj zapomniałam o tym, co się stało. Więc wszystko w porządku. - zapewniałam. Pewne było jednak to, że okłamywałam sama siebie. Mimo tego chciałam przynajmniej udawać, że zapomniałam o wszystkim i udawać, że nic nigdy się nie wydarzyło...
  - Mamo... A co jeśli Eun Jae wcale nie kochał mnie jako siostrę? - palnęłam szybko.
  - Co masz na myśli?
  - Kochał mnie, bo wiele razy mi to mówił, ale... Co jeśli kochał mnie jako kobietę...? - spytałam niepewnie.
  - Bzdury opowiadasz! To, że nie był Twoim prawdziwym bratem nie liczy się... Był Twoim przyrodnim, ale wciąż bratem... Przestań już o tym myśleć i zapomnij. Ji Tae jest teraz Twoim bratem. Robi wszystko, by przynajmniej trochę przypominać Twojego brata.
- /"Robił wszystko" dosłownie... Eun Jae Nigdy mnie nie pocałował, bo był moim Bratem... Więc skoro Ji Tae miał być moim bratem, to czemu do cholery mu na to pozwoliłam!?/ - to była piersza myśl, która przyszła mi do głowy. Bałam się odpowiedzi...

       Od paru godzin siedziałam u siebie w pokoju. Nie wychodziłam... Nie odzywałam się do nikogo... Miałam dość już tego tygodnia. Chciałam, by jak najszybciej się skończył...

2 kwietnia, czwartek

           Po lekcjach udałam się do parku. Było bardzo ciepło, świeciło słońce. Mimo, że tego nie oczekiwałam, Ji Tae dotarł parę minut później, poczym usiadł obok mnie.
  - Od dwóch dni się prawie do mnie nie odzywasz... Wszystko w porządku? - przyznał Ji Tae
  - Nie...
  - Co się dzieję? - spytał chłopak, łapiąc mnie za rękę. Szybko ją porwałam. - Ej wszystko w porządku?
  - Nie dotykaj mnie... Mogę z Tobą rozmawiać, ale nigdy więcej mnie nie dotykaj... - oznajmiłam
  - Coś nie tak? - dopytywał mnie Ji Tae
  - Wszystko... - przyznałam ze spuszczoną głową.
  - Ej... Czy nie mieliśmy udawać, że nic się nie stało? Jeśli tylko o to chodzi... Czemu nie Patrzysz na mnie, kiedy ze mną rozmawiasz? - Kiwnęłam przecząco głową.
  - Nie mogę... - nie mogłam spojrzeć w jego oczy... Wiedziałam, że to spowoduje, że stracę pewność siebie... - Coraz bardziej się boję...
  - Czego? - zaśmiał się.
  - Ojca... Jeśli jeszcze raz go spotkam, jeśli znów będzie mi groził... Nie wytrzymam, obiecuję...
  - Będzie dobrze... Nic się nie stanie ani Tobie, ani mamie... Wszystko niedługo się skończy... Ej! Za dwa tygodnie wyjeżdżasz, muszę się Tobą nacieszyć! - oznajmił chłopak, poczym przytulił mnie, na co znów pozwoliłam...
  - Przepraszam... To trudne... Przestać rozmawiać z kimś, z kim rozmawiało się codziennie... Nie potrafię, więc przepraszam... - przyznałam po chwili, uśmiechając się pod nosem... Jego słowa, jego wzrok... Jego oczy, błagające, bym mu wybaczyła, bym o tym zapomniała, bym znowu była taka jak sprzed dwóch dni... Nie byłam w stanie odmówić... Po prostu nie mogłam...

           Od pół godziny siedzieliśmy na ławce, kiedy zaczął padać deszcz. Byłam w samym swetrze, nie miałam parasola... O czym Nie pomyślał także Ji Tae. Chłopak użyczył mi swojej kurtki. Oczywiście na początku nie chciałam jej przyjąć, ale ostatecznie oboje, ukrywając się pod nią, skryliśmy się pod dachem sklepu, w którym pracowała Mama, czekając na moment, kiedy przestanie padać deszcz. Minęła dobra godzina, nim to się stało. Byłam już okropnie zmęczona, bolały mnie nogi. Nie miałam siły dłużej stać, a moje ubranie było całe mokre, tak samo, jak moje włosy. Ji Tae przykucnął przede mną.
  - Musimy wracać do domu. - przyznał. - Robi się późno.
  - Mogę sama wrócić! - poinformowałam go, wiedząc że chodzi mu o to, by zanieść mnie na swoich plecach do domu.
  - Nie... Nie dasz rady. - zaprzeczył, upierając się, bym mu na to pozwoliła. Naprawdę można było poznać po mnie, że byłam aż tak zmęczona?
Posłuchałam chłopaka, który wcześniej kazał mi narzucić na siebie kurtkę. Wcale nie spieszyło mi się do domu, Ji Tae z resztą też, a deszcz zaczął powoli ustawać...

           Po godzinie dotarliśmy do domu. Zasnęłam... Na plecach Ji Tae, który zaniósł mnie do pokoju. Gorszą sprawą były moje mokre ubrania, jednak to mama zadeklarowała się, że pomoże mi narzucić na siebie piżamę.
           Ji Tae przyszedł do mnie jeszcze przed snem, całując mnie w czoło na dobranoc. Mimo, że spałam, czułam to...

Try To Not Fall In Love ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz