Rozdział 7

56 12 1
                                    

           Narzuciłam na siebie moje szare wdzianko i zeszłam na kolację. Nie mogłam udawać, że wszystko w porządku... Denerwowała mnie okropna cisza, która tam panowała...
  - Sung Mi, wszystko w porządku? Jesteś blada... - Zmartwił się Ji Tae
  - T... Tak, w porządku... Chociaż, nie! Mamo... Mogę żyć normalnie pamiętając o Eun Jae! Czemu chcesz, bym to zrobiła? Wszystko słyszałam! - oznajmiłam ze złością.
  - Za trzy tygodnie wyjeżdżamy do Busan. Musisz być na to przygotowana... Że tutaj nie zostaniemy. - przyznała mama.
  - Całe życie mam uciekać przed ojcem?!  Czemu jesteś taka?! Mówiłam, żebyś się martwiła o siebie, nie o mnie! Eun Jae umierał na moich rękach, nawet o tym nie wiedziałam!
  - Sung Mi, uspokój się.
  - Mamo... Musisz zgłosić to na policję... To chore, żeby ojciec tak Cię traktował! Mamo... Idź na policję... Mamo...
  - Sung Mi, proszę...
  - Czemu? Jak mam żyć normalnie, uciekając przed ojcem?! To jest tak zwane tchórzostwo...
  - Han Sung Mi!
  - Nienawidzę Cię za to... - oznajmiłam, poczym z płaczem wróciłam do pokoju. Zaraz za mną przybiegł Ji Tae. Nic jednak nie mówił. Leżałam na łóżku odwrócona w stronę ściany. Chłopak podszedł w moją stronę, usiadł na łóżku, po chwili poczułam, że gładzi moje włosy.
  - To się nie uda... Nie jesteś moim bratem i nigdy nim nie będziesz! Nawet nie próbuj nim być... - rozpłakałam się. - Eun Jae... Był jedyny... Han Eun Jae jedyny w swoim rodzaju... Drugiego nie ma i nie będzie! - dodałam po chwili.
  - Widzę, że był dla Ciebie najważniejszy na świecie... - odpowiedział, spoglądając na nasze wspólne zdjęcie, stojące na biurku
  - Był jedynym mężczyzną, którego akcteptowałam... Jedynym, który mógł mnie dotknąć... - odwróciłam się na plecy. Coraz bardziej chciało mi się płakać. - Jak nawet mogłabym o nim zapomnieć...? Mama nie wie, jak ja się teraz czuję!
  - Nie wiesz, jak ja się czułem, kiedy się i tym dowiedziałem. Wiesz ilu ludzi dookoła Ciebie przez to cierpiało!? Łącznie ze mną...
  - Przepraszam... Przepraszam Ji Tae... Ja... Jest mi tak ciężko... Nie zniosę kolejnej straty... - nie wytrzymałam. Płakałam coraz bardziej. Ji Tae usiadł obok mnie, poczym mocno mnie przytulił.
  -Będzie dobrze... Jeśli mi zaufasz, pomogę Ci... Proszę... Nie odrzucaj mnie jeszcze. Pomogę Ci, będzie dobrze... Więc... Nie płacz już...

26 marca, czwartek.

           Godzina 6:00 - mimo mojego okropnego nastroju postanowiłam zebrać się do szkoły. Ji Tae obiecał, że mnie podwiezie, a potem przyjedzie po mnie. Cały czas się jednak wahałam, czy się zgodzić. Nie minęło 10minut, kiedy dostaliśmy pod szkołę.
  - Nie przyjeżdżaj po mnie... - oznajmiłam, wychodząc z samochodu.
  - Czemu? Coś nie tak?
  - Muszę gdzieś iść po szkole, to nie potrwa długo... Po prostu nie przyjeżdżaj. - powtórzyłam, poczym ruszyłam w kierunku szatni.

  - Czemu nie chciała, byś ją odebrał? - zdziwiła się Joo Ah
  - Mówiła, że musi gdzieś iść, ale że nie potrwa to długo.
  - Martwi mnie to, co mam zrobić?
  - Ma osiemnaście lat... Zapewne każda nastolatka tak ma, że potrzebuje trochę samotności. Musi wszystko przemyśleć... - oznajmił Ji Tae, poczym wyszedł.

           Po lekcjach zeszłam do szatni. Mimo, że wyraźnie dałam do zrozumienia Ji Tae, że nie chcę, by po mnie przyjeżdżał, wciąż stresowałam się tym że będzie tak czekał. Powolnym krokiem zeszłam po schodach. Ji Tae jednak nigdzie nie było. Ucieszyłam się, jednak gdzieś w środku zrobiło mi się smutno. Lubiłam, kiedy witał mnie swoim uśmiechem za progiem szkoły, jednak musiałam zrobić coś ważnego, coś co nie mogło czekać... Z autobusu wysiadłam na czwartym przystanku. Resztę postanowiłam przejść pieszo. Wstąpiłam do kwiaciarni. Pani kwiaciarka dobrze mnie znała, bo zawsze z mamą kupowałyśmy u niej kwiaty do ogrodu. Zawsze była miła dla klientów.
  - Sung Mi, Dawno Cię nie widziałam. Wszystko w porządku? - spytała zatroskana
  - Dzień Dobry, tak wszystko w porządku. - nie... Nic nie jest w porządku. Tak myślałam, ale jednak jest na odwrót.
  - Jak się czuje mama po pobycie w szpitalu?
  - Coraz lepiej. Dziękujemy za troskę. - uśmiechnęłam się.
  - W czym mogę Ci pomóc? - dopytywała kwiaciarka.
  - Ma Pani może białe róże? Mogłabym prosić o jakiś mały bukiet?
  - Oczywiście, poczekaj chwilkę. - kobieta odwzajemniła uśmiech. Po chwili dostałam sms'a

Od Ji Tae: Jeśli będziesz chciała, napisz. Przyjadę po Ciebie.
Do Ji Tae: Dziękuje. Przyjdziesz o 18:00 do parku?

  - Bardzo Cię proszę, Sung Mi. - kobieta podała mi piękny bukiet róż.
  - Bardzo Pani dziękuje. Do zobaczenia! - krzyknęłam zza progu.

            Po co mi bukiet białych róż? A no wybrałam się w odwiedziny do Eun Jae. Nie chciałam, żeby ktoś o tym wiedział, dlatego kazałam Ji Tae przyjechać dopiero za dwie godziny do parku. Zatrzymałam się. Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać, co tak naprawdę chcę zrobić. Po chwili ruszyłam dalej.
Zatrzymałam się przy grobie brata. Położyłam kwiaty, klęcząc przy tym. Nie miałam odwagi wstać. Chciałam być blisko niego. Łzy same napływały mi do oczu, kiedy przypomniałam sobie, o czym rozmawiałam dnia poprzedniego z Ji Tae. Nie miałam odwagi nic powiedzieć. Musiałam jednak się przełamać...

  -Witaj, Eun Jae... - uśmiechnęłam się. - Przepraszam...Wiesz dobrze, że nie będę w stanie zapomnieć, prawda? Nawet jeśli... Nawet jeśli będę wygadywała najgorsze głupstwa, będziesz wiedział, jak jest naprawdę... Mam nadzieję... Chcę spełnić prośbę mamy, bo wiem że robi to dla mojego bezpieczeństwa. Czemu do cholery mi nie powiedziałeś, że Ji Tae to Twój najlepszy przyjaciel? Inaczej bym zareagowała...  - przerwałam swój monolog. Czułam, jak oczy napełniają mi się łzami. Po chwili zaczęły spływać mi po twarzy, wprost na bukiet, który przyniosłam. Przypomniałam sobie wszytko, za co go tak kochałam. Że bronił mnie przed ojcem... Że zawsze był ze mną, kiedy rodzice się kłócili. Że nie pozwalał, bym tego słuchała. Wstałam... Ze spuszczoną głową. Odwróciłam się i po prostu odeszłam... Była godzina 17:30, więc do parku postanowiłam udać się na piechotę. Miałam nadzieję, że odrobinę się uspokoję...

           Usiadłam na ławce w parku, poczym poinformowałam Ji Tae, że czekam na niego naprzeciwko kwiaciarni.
Nie minęło 15 minut, Kiedy chłopak dotarł do parku. Wiedziałam, że tak się stanie... Kiedy go zobaczyłam, rozpłakałam się. Podeszłam do niego i przytuliłam się. Naprawdę tego teraz potrzebowałam... W ogóle nie pomyślałam, że mogłam go przestraszyć...
  - Ji Tae... Chu Ji Tae... Od dzisiaj zamierzam spróbować zapomnieć o... Moim kochanym braciszku Han Eun Jae... Od dzisiaj to Ty... Jesteś moim bratem i tylko na Ciebie mogę liczyć, tak jak zawsze mogłam liczyć tylko na Eun Jae.
  - Wszystko w porządku? - spytał zmartwiony. Objęłam go jeszcze mocniej.
  - Teraz jest dobrze... - odpowiedziałam, a Ji Tae objął mnie tak samo mocno, jak ja jego...

           Nie chciałam jeszcze wracać do domu. Usiadłam więc na ławce, a zaraz obok mnie Ji Tae. Siedziałam ze spuszczoną głową, nie odzywałam się ani słowem. Nie wiedziałam o czym... Nie wiedziałam jak...
  - Lepiej Ci? - zaczął chłopak.
  - T... Tak... - odpowiedziałam niepewnie. Wciąż było mi ciężko, ale poczułam się lepiej, kiedy miałam się komu wyżalić. Pół godziny później wróciliśmy do domu. Podróżowaliśmy w ciszy. Chciałam jeszcze raz wszystko przemyśleć... Kiedy Ji Tae mnie o coś pytał, tylko kiwałam głową...

         Weszłam po schodach do swojego pokoju. Zaraz za mną przyszła mama.
  - Sung Mi, gdzie byłaś tak długo? - spytała
  - Przepraszam, napewno się martwiłaś... - posmutniałam. Mama naprawdę wyglądała na zmartwioną.
  - Gdzie byłaś? - spytała ponownie
  - Spotkać się... Z Eun Jae... - przyznałam po chwili.
  - Sung Mi... Nigdy więcej nie przebywaj tam sama. Mogło Ci się coś stać! - zabroniła mama.
  - Przepraszam... Przepraszam mamo... Już nie będę... Zamierzam Cię posłuchać. Ji Tae może być moim bratem, a ja jego siostrą... Postaram się... A jeśli się nie uda, będę próbować dalej... - oznajmiłam. Mama mocno mnie przytuliła.
  - Idź już spać... Kocham Cię Córeczko. - uśmiechnęła się, całując mnie w czoło, poczym zniknęła za drzwiami. Mimo tego zamierzałam wziąć jeszcze prysznic. Byłam tak rozkojarzona, że zapomniałam wziąć ze sobą piżamy, którą zostawiłam na łóżku. Wyjrzałam zza drzwi, mając nadzieje, że albo mama, albo Pani Chu będzie tędy przechodzić. Niestety czekałam chyba pięć minut, ale nikt nie zmierzał w tę stronę. Ukradkiem udałam się do pokoju. Miałam na sobie tylko szlafrok, więc cały czas rozglądałam się dookoła, czy ktoś nie zmierza w moim kierunku. Weszłam do pokoju, od razu chwytając do rąk moją piżamę. Szybko zrzuciłam szlafrok i narzuciłam czerwoną koszulkę i czarne spodnie od piżamy, kiedy do pokoju wszedł Ji Tae. Wzdrygnęłam się.
  - Ej! - krzyknęłam
  - Przepraszam! Mama stwierdziła, że powinnaś coś zjeść... Wszystko w porządku? - spytał po chwili.
  - Nie! Chwilę wcześniej byłam w samym szlafroku! - oburzyłam się. - Puka się... - dodałam po chwili.
  - Przepraszam... - powtórzył chłopak, spuszczając głowę.
  - Dobra, zaraz zejdę do kuchni. To wszystko? - spytałam
  - Tak, przyjdź niedługo. - odpowiedział chłopak, poczym wyszedł. Usiadłam na łóżku podpierając głowę dłońmi.

           Po kolacji, ku mojemu zdziwieniu, szybko zasnęłam...

Try To Not Fall In Love ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz