Ludzie powatpiewaja często w prawdziwą miłość, przestają w nią wierzyć albo nawet nie próbują zacząć, często wynika to z wcześniejszych złych doświadczeń, kochali kogoś, myśleli, że takie uczucie będzie trwało wiecznie, nie wypali się choćby nie wiem co. I nagle przychodzi takie coś, tchnienie destrukcji, jeden moment wystarczy, żeby zniszczyć wszystko co budowalo się latami. Jeden podmuch wiatru jest w stanie zniszczyć zamek z piasku.
Ten sam wiatr zniszczył życie mojego byłego chłopaka, Andreasa.Dla skoczka upadek może być tak niebezpieczny, że albo zamknie szansę na dalszą karierę albo wyniknie z niego poważna kontuzja i bariera psychiczna, której ciężko będzie się pozbyć. Andiego spotkały obie te rzeczy.
Był grudzień 2017, jedne z zawodów Pucharu Świata. Skocznia w Kussamo wyglądała pięknie, otoczona wysokimi, zdawałoby się że sięgającymi nieba strzelistymi świerkami. Kazada igła tych drzew była okryta lodem, dawało to niesamowite wrażenie, zawierało dech w piersiach każdego, kto jest choć trochę wrażliwy na piękno przyrody. Dzień był bezwietrzny, pełen słońca. Nikt wtedy nie spodziewał się, że to właśnie ten dzień może zwiastowac tak przerażające wydarzenia i tragiczny koniec kariery światowej sławy, choć jeszcze młodziutkiego skoczka.
Andreas zajmował trzecie miejsce w klasyfikacji pucharowej, byłam z niego bardzo dumna, nie mogłam tam być z nim ze względu na ogromną ilość szkolnych obowiązków, ale wszystko śledziłam przed ekranem telewizora. Codziennie dzwoniłam, rozmawialismy po parę godzin, strasznie za nim tesknilam i myślę, że on czuł to samo.Poznaliśmy się parę lat temu, na pierwszych zawodach Maćka w Zakopanem. Byłam taka podekscytowana, wkońcu był to debiut mojego braciszka, stresowałam się wtedy bardziej od niego. W momencie, w którym zobaczyłam go na belce startowej, przeżywałam chyba stan przedzawałowy. Ale Maciek pokazał co potrafi, zresztą zawsze zazdrosciłam mu jego ambicji i perfekcyjności w wykonywaniu wszelkiej czynności. Ja byłam o wiele bardziej roztrzepana. Kiedy było już po konkursie, nie czekając na nic, pobiegłam do szatni chłopaków. Wtedy właśnie po raz pierwszy spotkałam Andreasa. Wylatując zza rogu dużego, drewnianego budynku wleciałam na tego przystojnego blondyna i przy okazji oberwalam jego nartą, która rozcieła mi łuk brwiowy. To wydarzenie nas bardzo do siebie zbliżyło. Umówiliśmy się na kawę, wymieniliśmy numerami, spotykaliśmy na kolejnych konkursach, nawiązała się między nami wspaniała więź, która ostatecznie przerodziła się w miłość.
Nadal wspominamy to jak Andreas wycierał mi czoło rękawiczkami Markusa, którego złość po tym osiągnęła apogeum. Rękawiczki są dla Eisi pewnego rodzaju totemem, traktuje je jak talizman przynoszący szczęście. Gdyby Welli nie był jego przyjacielem pewnie nie uszedłby z życiem.Teraz widziałam jak siadał na belce, w pełni skupiony, jak zawsze uśmiechnięty (jego snieżnobialy uśmiech był obiektem pożądania 90% nastolatek całego świata, nawet nie wiecie jaką to dawało satysfakcję ze tak naprawdę należał tylko do mnie) po chwili zapalilo się zielone światło, a on ruszył, nabrał prędkości i przygotował się do odbicia. To było ostatnie co zrobił, nagle cały świat skoków zamarł, a w tym ja, moje serce się zatrzymało, czułam że robi mi się niedobrze. Mój chłopak leżał na zeskoku, nieruchomo, nie dawał żadnych oznak życia, a za nim ciągnęła się czerwona struga. Wiedziałam że była to jego krew, ale nie chciałam dopuścić do siebie faktu, że mogło mu się coś stać. To nie był mój Andi, to nie był on. To zły sen. Koszmar. Jednak to jeszcze nie mial być koniec fatalnych wydarzeń grudnia 2017 roku.
CZYTASZ
Believe In Angels | Andreas Wellinger Daniel Andre Tande
FanficByli piękna parą, on skoczek narciarski ona wielka fanka, miłośniczka nart, po uszy zakochana w górach. Wydawałoby się ze łączyła ich prawdziwa miłość, której ognia nic nie jest w stanie zgasić. Nagle on ulega wypadkowi na skoczni. Skutki tego upadk...