Rozmawiałam z dwoma koleżankami. Dzień jak co dzień. Nagle jedna z nich stwierdziła, że chciałaby zrobić cosplay Laito z Diabolik Lovers. No cóż, czemu nie? Wybrałyśmy się więc do pobliskiego krawca. Był to niewielki budynek w kształcie walca. By się do niego dostać, musiałyśmy pokonać niedługie schody. Bez chwili wahania złapałam za klamkę i weszłam do środka. Rozejrzałam się i ze zdziwieniem dostrzegłam, że wszystko było w różnych odcieniach brązu. Nie za bardzo mi to przeszkadzało, ponieważ uwielbiam ten kolor, jednakże czułam się dziwnie. Niedługo przed nami pojawił się krawiec. Jego strój był w tych samych barwach, co pomieszczenie, a wykrój był jakby z epoki wiktoriańskiej. Miał on długie do ramion, kasztanowe włosy. Oczy były zasłaniane przez wysoki cylinder. Zaprowadził nas do lady, za którą wkrótce stanął. Spod niej wyjął magazyn i otworzył go na jakiejś stornie. Spostrzegłam Tomoe z anime Kamisama Hajimemashita i wcześniej wspomnianego Laito.
- Fujka - skomentowałam, gdy koleżanka wskazała na wampira.
- Jeśli spodoba ci się mój materiał, to będzie to niezwykła pochwała - niemal natychmiast odparł mężczyzna, kłaniając się delikatnie.
Zdziwiłam się, jednak nic nie powiedziałam. Nieznajomy zniknął za półkami, by zaraz przynieść nam fioletowy materiał w białe paski. Podał go dziewczynie, a ja z westchnięciem usiadłam na krześle. Podczas, gdy tamta się przebierała, na ziemi zauważyłam pamiętnik. Podniosłam go, bo był łudząco podobny do tego, który miała moja siostra. Zmarszczyłam brwi i otworzyłam go na pierwszej stronie. Była na niej dedykacja od rodziców. Zamknęłam go na złoty kluczyk, który leżał nieopodal, w głowie mając ciągle imię "Maria". Na lewo od krzesła był stolik z różnymi szklanymi figurkami. Wzięłam do ręki jedną, chyba przedstawiała Bambiego. Wpatrywałam się w nią zachwycona, gdy koleżanka wyszła z przebieralni, ubrana w strój pirata.
Nagle ta scena zaczęła się rozmywać. Znalazłam się w białym pokoju. Miał okno i białe prostokąty, które imitowały meble. O dziwo, czułam się zaskakująco dobrze. Wtedy zauważyłam jakąś postać. Była ubrana na szaro. Miała długie spodnie i bluzkę na długi rękaw. Twarzy nie mogłam ujrzeć. Z resztą, to chyba był chłopak. Podszedł do mnie i po prostu przytulił. Bez wahania również go objęłam i wtuliłam się w jego szyję. Czułam się zaskakująco bezpiecznie. Było miło i ciepło. Zupełnie inaczej, gdy przytulałam się ze znajomymi. Miałam wrażenie, jakbym go znała od naprawdę dawna. Jakby był jedyną osobą, której ufam tak, że mogłabym własne życie powierzyć. Uczucie błogości rozlało się po mnie i chciałam tak trwać cały czas, jednak widocznie i to nie mogło być wiecznie.
Znalazłam się w autobusie szkolnym, którym w zwyczaju miałam dojeżdżać do szkoły. Jednak to bardziej przypominało jeden z przedziałów pociągu, zaskakująco mały, bo miał tylko cztery miejsca. Zerknęłam za okno. Poznawałam to miejsce. Biały dom świadczył o tym, że po drugiej stronie znajduje się moja szkoła. Jednak coś mi nie pasowało. Nie było lasu. Zamiast niego rozciągało się pole. Jeszcze jeden szczegół mnie zdziwił, a mianowicie cmentarz, który śnił mi się już kiedyś.
- Od kiedy on tu jest? - zapytałam osobę obok mnie, jednak nie mogłam jej zidentyfikować.
- Już od jakichś stu lat - odparła, wzruszając ramionami.
Wtedy się obudziłam. Towarzyszyło mi uczucie tęsknoty i smutku. Miałam wrażenie, jakbym straciła coś naprawdę ważnego, gdy tylko wyszłam z fazy snu. Próbowałam zasnąć ponownie, jednak to na nic. W dodatku ciągle miałam w głowie ten obraz cmentarza, który śnił mi się drugi raz. Jednak jestem pewna, że nie widziałam go ani w prawdziwym życiu, ani na jakimś obrazku.
CZYTASZ
Moje sny w formie opowiadań
RandomWszystko, co tutaj przeczytacie, to tylko i wyłącznie moje sny, z których postanowiłam napisać jednoczęściowe opowiadania.