Rozdział 2

76 6 4
                                    

Leżałam w najlepsze wtulona w swój ulubiony koc i rozkoszowałam się snem. Przez okno mojego pokoju przebijały się delikatnie promienie wczesnego słońca. Uwielbiałam spać. Często śniły mi się różne sceny z przeszłości, tej, którą najlepiej wspominałam. Stanowiły one dla mnie pewnego rodzaju odskocznię od przykrej rzeczywistości.

Ze snu wyrwał mnie irytujący dzwonek budzika, który czym prędzej próbowałam wyłączyć. Cichutko westchnęłam i mrużąc oczy spojrzałam w kierunku okna, przyglądając się przepięknej pogodzie. Poleżałam jeszcze w ten sposób przez moment, po czym wstałam i zabrałam się za szykowanie do pracy.

Stanęłam przed lustrem i nieco skrzywiłam usta. Nie byłam jakaś najbrzydsza, ale ciągłe zmęczenie zdecydowanie odbijało się na moim wyglądzie w postaci ogromnych, sinych worów pod oczami. Jak co dzień, nieco się podmalowałam w celu ukrycia większości swoich niedoskonałości i nałożyłam ulubiony, wiśniowy tint na swoje usta. Nie miałam za wiele czasu, ponieważ jak zawsze za późno ściągnęłam się z łóżka i musiałam czym prędzej wychodzić żeby zdążyć na autobus do pracy.

***

W restauracji było dzisiaj wyjątkowo sporo ludzi, myślę, że to z powodu nadchodzącego weekendu. Z reguły ruch w niej był dość mały, a teraz? Większość miejsc była zapełniona. 

Nieco się niepokoiłam, ponieważ mój rozmówca dotąd się nie pokazał. Myślałam, że przyjdzie zaraz po otwarciu, a tu proszę bardzo. No nic, ja nie byłam jego żadną służącą i nie miałam zamiaru lecieć z tą nieszczęsną komórką bóg wie gdzie. Tylko dlaczego cały czas o tym myślałam? Nie miałam zielonego pojęcia kim on jest, jedyną rzeczą, która zapadła mi w pamięć był jego niski głos. Kiedy tylko o nim pomyślałam to czułam pewne poirytowanie, lecz oprócz niej towarzyszyło mi również zainteresowanie i ciekawość. Zastanawiało mnie kim on może być. W każdym bądź razie musiałam odepchnąć na razie te myśli na bok a skupić się bardziej na swojej pracy, której mi dzisiaj nie brakowało.

Nagle poczułam wibracje w swojej kieszeni. Wyjęłam telefon- pamiętałam już ten numer niemal na pamięć. 

- Halo? - odparłam.

- Mogłabyś pójść za restaurację? Nie chcę do niej wchodzić. - Powiedział znajomy mi głos.

- Niezbyt mogę bo mam dużo pracy... Swoją drogą szybki jesteś, nie ma co. - Odpowiedziałam trochę sarkastycznie.

- Tak, tak. Myślę, że jak wyjdziesz na moment to nic ci się nie stanie, nie przesadzaj już.
Rozłączyłam się i przewróciłam oczami.

- Jiwoo! Zastąpisz mnie na moment? Za chwilę wrócę - podbiegłam do niej.

- Pewnie, nie ma sprawy - odpowidziała uśmiechając się przechylając głowę delikatnie w bok.

- Dziękuję!

Kierowałam się w stronę drzwi, ale moment. Dlaczego tak właściwie on mi kazał iść za tę knajpę... Za łatwo mu uległam, oj tak... To wszystko wydawało się to co najmniej dziwne. Jakby nie mógł po prostu wejść do środka i odebrać swojej zguby jak normalny człowiek. Wczoraj, skoro zgubił tutaj telefon, nie sprawiło mu to chyba najmniejszego problemu. Nie miałam jednak już aż tyle czasu na dalsze rozmyślenia. Szybko poszłam w kierunku wyznaczonego miejsca i chciałam mieć ten problem jak najszybciej z głowy.

Po chwili, gdy doszłam na ustalone miejsce ujrzałam chłopaka w ciemnej bluzie, a na głowie miał nałożony jej kaptur. Trudno było ocenić jego aparycję przez to, jak bardzo się krył. Był dość wysoki i szczupły, tylko to udało mi się wywnioskować. Przez swoje zamaskowanie i świecące słońce wyglądał trochę dziwnie. Jeszcze raz spróbowałam się mu przyjrzeć i wtedy dopiero połączyłam wszystkie fakty, cholera.

Był to ten chłopak do którego wczoraj tak śliniła się Jiwoo. Jak ja mogłam być na tyle głupia, że nie pomyślałam wcześniej o tym, że to właśnie do niego mogła należeć komórka. I pewnie przez to zdecydował się nie wchodzić do knajpy, w końcu ludzi była dzisiaj cała masa, więc ktoś mógłby go łatwo rozpoznać i zapewne nie chciał wywoływać zamieszania. Cała moja ciekawość odeszła gdzieś daleko. Jedno trzeba mu przyznać- miał niezłego farta. Gdyby jego telefon trafił do takiej Jiwoo, lub innej dziewczyny to mógłby wpaść w nie lada tarapaty. 

- Proszę - podałam chłopakowi telefon, gdy byłam już obok niego.

Chłopak zaczął oglądać dokładnie swoją komórkę, przy czym nieco się skrzywił i w dalszym ciągu ją obracał we wszystkie strony.

- Co? - zapytałam unosząc prawą brew ku górze.

- Sprawdzam czy nic z nim się nie stało - powiedział nie odrywając wzroku od telefonu.
Nie wiem jakim cudem ale z każdą chwilą czułam, że moja cierpliwość powoli się kończy.

- Nie martw się, tylko pięć razy mi upadł - odparłam sarkastycznie. - No więc to by było na tyle, ja już muszę wracać do pracy.

Odwróciłam się na pięcie z zamiarem wracania  z powrotem do pracy... No właśnie, z zamiarem. 

- Ile chcesz? - spytał.

Spojrzałam na niego krzywiąc się i przechylając głowę. O co mu znowu mogło chodzić?

- Pardon? - powiedziałam w dalszym ciągu przechylając głowę.

- No na pewno musiałaś zgrać jakieś zdjęcia, numery i te rzeczy. Słyszałem już bardzo dużo o takich przypadkach. Tu niby oddajesz, gadka szmatka, szybko musisz się zwijać a potem bum! Następnego dnia strony plotkarskie wręcz kipią. - Tłumaczył dość poważnie, widziałam, że nie żartuje.

Stałam jak wmurowana, o czym on do mnie właśnie gadał? Ani razu nawet nie zwróciłam mu uwagi na to, że jest piosenkarzem. Chciałam po prostu jak najszybciej mieć to z głowy żeby wrócić do pracy.

- Czy naprawdę wyglądam na taką osobę? - spojrzałam mu prosto w oczy. - Zapewniam cię, że jedyny raz kiedy odblokowałam ten nieszczęsny telefon to był tylko wtedy, gdy napisałeś tamtego sms'a. - Głośno westchnęłam ze złości i zaczęłam wracać do restauracji, nawet już nie miałam ochoty odwracać się w jego stronę.

Poczułam się trochę głupio, za bardzo chyba wybuchłam... Ale nienawidziłam kiedy ktoś mnie o coś oskarżał. W dodatku dzisiejszy natłok pracy oraz zmęczenie potęgowały cały mój gniew. Zresztą, co ja będę się już tym tak przejmowała, stało się. Poza tym chłoptaś też wcale nie był taki bez winy, wręcz przeciwnie. 

Miałam już skręcić w kierunku drzwi od restauracji, kiedy nagle poczułam jak ktoś mnie łapie za ramie. Był to tamten chłopak. Odwróciłam swoją głowę w jego stronę, a nasze oczy się spotkały. Dał mi znak, żebyśmy znowu poszli za budynek. W odpowiedzi na to cicho westchnęłam i bez protestów ruszyłam za nim.

- Sory, że musiałaś przyjść tutaj, ale nie chciałem, żeby ktoś mnie zobaczył... I przepraszam za tamte oskarżenia, faktycznie mogło to zabrzmieć trochę nie za fajnie. A tak poza tym... Masz racje, że nie wyglądasz na taką osobę - cicho się zaśmiał pod nosem.
Zmarszczyłam brwi. Sposób w jaki wypowiedział ostatnie zdanie... Nie ma co, był trochę zgryźliwy.

- Też się zbyt mocno uniosłam, ale znowu mnie wtedy zdenerwowałeś. - Odpowiedziałam uśmiechając się ironicznie, przez cały ten czas chłopak przyglądał mi się bardzo uważnie.

- Swoją drogą przypominasz mi kogoś, ale sam nie wiem kogo... - powiedział patrząc w bok.

- Ty też mi kogoś przypominasz - odparłam.

- Kogo? - od razu skierował swój wzrok z powrotem na mnie.

- A takiego piosenkarza z telewizji, nie wiem czy znasz. - Odpowiedziałam uśmiechając się do niego już po raz ostatni. - Teraz naprawdę muszę już iść, hej.

- Dzięki. - Powiedział pokazując swój telefon i machając nim, przez cały czas mnie bacznie obserwując.

Po tych słowach skierowałam się w stronę restauracji i jeszcze raz obejrzałam za siebie. Miał naprawdę przepiękny uśmiech. Swoją drogą... Kogo ja mu mogłam przypominać? Przecież widziałam go tylko dwa razy na oczy, nie licząc jego pojawiania się w mediach.

Stay with me ★ | KTHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz