Ze snu wyrwały mnie głośne trzaski na korytarzu. Szybko spojrzałam na budzik, który stał na szafce nocnej.
- 2:19 och zajebiście – mruknęłam do siebie pod nosem, od razu wiedziałam, że to ojciec wrócił znów pijany z jakiejś „firmowej imprezy". Cała ta jego „firma" to banda staczających się pijaków, nic więcej.
Postanowiłam udawać, że śpię łudząc się, że dzisiejszej nocy odpuści i po prostu pójdzie spać. Nie mogłam się bardziej pomylić, już z korytarza słyszałam jego krzyki. Po kilku minutach dotoczył się do mojego pokoju. Popchnął drzwi, które z impetem uderzyły o ścianę, wydając przy tym głośny huk. Chwila ciszy, znów głupia nadzieja wkradła mi się do głowy. Po kilku sekundach usłyszałam kroki zbliżające się do mojego łóżka. Z całych sił zacisnęłam powieki wierząc, że w jakiś sposób to pomoże.
- Wiem, że nie śpisz. Wstawaj! - wybełkotał zalany ojciec. Dalej twardo udawałam, że śpię, marząc żeby się odczepił, żeby dziś dał mi spokój.
- Powiedziałem wstawaj gówniaro! - wziął do ręki zdjęcie w ramce przedstawiające mnie i mamę, zrobione kilka lat temu, które stało na mojej szafce nocnej i rzucił nim o ścianę, usłyszałam trzaskające się szkło. Po chwili poczułam jak ojciec zdziera ze mnie kołdrę, od razu wyskoczyłam z łóżka, nie chcąc dać się dotknąć. Gdy tylko podniosłam wzrok i na jego parszywej mordzie zobaczyłam ten szyderczy uśmiech, od razu się we mnie zagotowało. Zacisnęłam ręce w pięści wbijając sobie przy tym paznokcie w dłonie, próbując się choć trochę uspokoić.
- Wytrzymam! Wytrzymam ten ostatni raz, nie dam się złamać! Jestem już tak blisko! Już nigdy więcej mnie nie dotkniesz! - krzyczałam w myślach.
Popatrzyłam na niego z nienawiścią. Tak, nienawidziłam go. Był moim ojcem, ale ja z całego serca tego żałowałam. Dlaczego nie mogę mieć normalnej rodziny? Rodziny, która by mnie kochała, dbała o mnie, wspierała. Zamiast tego mam TO! Ojca pijaka, który znęca się nade mną bez powodu po tym jak mama odeszła.
- Co się tak gapisz?!- wybełkotał.
- Po co przyszedłeś? Spałam. Jutro mam szkołę, muszę wcześnie wstać.
- Nie pyskuj smarkulo! - ryknął. Lekko się wzdrygnęłam, nie bałam się bólu, bałam się jego, nie widziałam jak daleko jest w stanie się posunąć tym razem. Zrobiłam krok z tył wiedząc gdzie to wszystko zmierza, od razu znalazł się przy mnie. Szarpnął za włosy i przybliżył swoją cuchnącą gębę do mojej.
- Gdzie jest moja wódka? - wysyczał mi w twarz.
- Nie dotknęłam twojej zasranej wódki!
- Nie kłam! - wydarł się po czym mocno popchnął mnie na regał. Uderzyłam głową o jedną z półek po czym upadłam na podłogę. Podszedł do mnie i wymierzył kopniaka w brzuch. Skuliłam się na tyle, na ile pozwolił mi ból, by choć trochę się osłonić. Kolejne kopnięcie i następne. Paraliżujący ból nie pozwolił mi się ruszyć, a ja sama czułam jak odpływam.
- Nigdy więcej, nie dotykaj moich rzeczy, niewdzięczna szmato – wysyczał gniewnie, odwrócił się na pięcie i widziałam jak wychodząc z mojego pokoju nadepnął butem na roztrzaskaną ramkę ze zdjęciem. Później była tylko ciemność.
~~~
Powoli wracała mi świadomość, wiedziałam, że nadal leżę na ziemi i dokładnie pamiętałam co zaszło między mną, a moim popieprzonym ojcem. Chciałam wstać, ale znów poczułam ten cholerny ból, który ani trochę nie ustępował, a miałam wrażenie, że może nawet się nasilił.
- Kurwa! - przeklęłam cicho, przetarłam oczy i zauważyłam mój telefon leżący niedaleko. Musiał wypaść podczas tej całej szarpaniny. Sięgnęłam po niego, cicho sycząc z bólu. Odblokowałam i spojrzałam na godzinę. 4:48 CHOLERA! O 5:15 mam autobus na lotnisko, a stamtąd samolot prosto do Seattle, gdzie już czeka wynajęte przeze mnie mieszkanie. O 5 muszę wyjść, żeby cały plan nie poszedł się jebać przez moje spóźnienie. Zmobilizowałam się do wstania, gdy już mi się to udało, wzięłam do ręki jeden z moich większych plecaków i zaczęłam pakować wszystkie moje najpotrzebniejsze rzeczy, jakieś ubrania, kosmetyki. Nie brałam zbyt wiele rzeczy, ponieważ oszczędności wystarczy mi na kilka miesięcy swobodnego życia tam, na jakieś nowe ubrania i inne pierdoły. Mimo wszystko nie jesteśmy biedną rodziną, ja regularnie dostawałam kieszonkowe, sama przy okazji dorabiałam jako kelnerka w pobliskiej knajpce, do tego dostaję co miesiąc jakieś pieniądze od mamy, które zostawiła dla mnie, żebym ułożyła sobie życie.
CZYTASZ
Road to freedom
Teen FictionRozsiadłam się wygodnie na siedzeniu i wyglądając przez okno zastanawiałam się czy poradzę sobie sama? Czy w Seattle czeka mnie lepsze życie? Tego nie wiedziałam. Za to byłam pewna jednego, muszę się wyrwać z San Diego raz na zawsze.