~1

17 3 1
                                    




Byłam tak zmęczona całą tą ucieczką, że przespałam prawie cały lot. Obudziłam się jakieś 15 minut przed lądowaniem. Przetarłam oczy i lekko się poruszyłam,coś mi nie pasowało. Powoli podniosłam głowę i spojrzałam w kierunku mojej „poduszki". Nie powiem zdziwiłam się kiedy okazało się, że spałam na ramieniu całkiem przystojnego chłopaka mniej więcej w moim wieku. Poczułam jak moje policzki stają się gorące. CHOLERA.

- Ojejku, przepraszam!- było mi coraz bardziej wstyd, ale co mogłam poradzić.

- Nic się nie stało, może trochę zaśliniłaś mi koszulkę, ale to było nawet całkiem urocze- powiedział chłopak uśmiechając się głupio.

- O matko, jaki wstyd- jęknęłam i schowałam twarz w dłoniach.

Na moją reakcję chłopak się głośno zaśmiał. Muszę przyznać, że ma bardzo zaraźliwy i uroczy śmiech, mogłabym go słuchać godzinami.

- Żartowałem- powiedział łapiąc się za brzuch - Gdybyś tylko widziała swoją minę - przetarł łzy które spływały mu po policzkach. Uniosłam głowę by na niego spojrzeć, po czym uderzyłam go w ramię.

- No wiesz ty co!?- sama zaczęłam się śmiać, gdy chłopak udawał, że zabolał go mój cios.

-UWAGA!PROSIMY WSZYSTKICH O ZAPIĘCIE PASÓW BEZPIECZEŃSTWA I NIE RUSZANIE SIĘ Z MIEJSC. BĘDZIEMY PRZYGOTOWYWAĆ SIĘ DO LĄDOWANIA-powiedziała przez radiowęzeł jedna ze stewardess. Posłusznie zapięliśmy pasy i w ciszy czekaliśmy, aż samolot wyląduje.

~~~

-Gdzie kończy się twoja podróż?- zapytał mnie chłopak poznany w samolocie, zaraz po tym jak opuściliśmy jego pokład.

- W Greenwood. Tam mam wynajęte mieszkanie. Poza tym,mów mi Lucy.

- Sam, miło mi. Ja będę mieszkał w Phinney Ridge, więc niedaleko. Zapisałaś się już na jakąś uczelnię?

-Tak, do North Seattle College. Na razie załatwiłam wszystko telefonicznie, szczegóły mam dogadać na początku przyszłego tygodnia.

- O kurczę, to wspaniale się składa, bo też się tam uczę, także będziemy się często widywać - powiedział posyłając mi szczery uśmiech – To co, idziemy złapać jakąś taksówkę?

-Oczywiście, prowadź- naprawdę byłam okropnie wykończona podróżą.Idąc ramię w ramię wyszliśmy z lotniska, udając się do najbliższej wolnej taksówki.

Sam otworzył mi drzwi samochodu i puścił mnie pierwszą, po czym usadowił się zaraz obok.
Jechaliśmy w ciszy, która jak najbardziej mi odpowiadała, ponieważ nie marzyłam o niczym innym, jak tylko położyć się już do łóżka i odpocząć.Nawet nie wiem, kiedy odpłynęłam.
Obudziło mnie lekkie szturchanie za ramię.

- Hej, już jesteśmy na miejscu. Wysiadasz czy jedziesz dalej? - zapytał Sam, szczerze się przy tym uśmiechając.

- Ha ha, ale śmieszne! Dziękuję za wszystko,narazie! - powiedziałam i wyszłam z samochodu, już miałam zamykać drzwi, kiedy chłopak odezwał się ponownie.

-Lucy, podaj mi twój numer telefonu, jakoś się jeszcze zgadamy.
Wyciągną swój telefon, żeby wpisać mój numer, niestety jak się okazało był rozładowany, tak samo jak mój. Ale czego się spodziewać po tak długiej podróży.
Sięgnęłam do plecaka wyciągając jeden z banknotów oraz długopis, który jakimś cudem, również znalazł się w plecaku napisałam chłopakowi mój numer. Wręczyłam mu banknot z uśmiechem po czym zamknęłam drzwi i skierowałam się w stronę mojego nowego mieszkania.

Po krótkiej chwili stałam już pod drzwiami budynku w którym miałam zacząć nowe życie. Klatka schodowa bloku była zadbana i estetyczna. Ściany na korytarzu były beżowe. Gdzieniegdzie wisiały obrazy, wszystkie miały ten sam podpis. Widać, że mieszkańcy budynku dość solidnie przykładają się, żeby wyglądał jak najlepiej. Na pierwszym piętrze mieszka właściciel, do którego miałam zgłosić się po klucze. Poprawiłam włosy, próbując doprowadzić je do porządku, na tyle, na ile było to możliwe. Po czym zapukałam do drzwi mieszkania. Nie musiałam długo czekać, po krótkiej chwili w drzwiach pojawiła się starsza kobieta z bardzo pogodną twarzyczką.

Road to freedomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz