Jeśli tu jesteś, zostaw po sobie ślad :)
Kilka dni później, nasz pobyt w Barcelonie niestety dobiegł końca. Pomimo kilku sprzeczek, będę wspominać go bardzo dobrze. Ten wyjazd zdecydowanie był nam potrzebny i śmiało mogę stwierdzić, że jeszcze bardziej zbliżył nas do siebie. Rosa z Justinem weszli w takie relacje, o jakich tylko mogłam marzyć. Mała przypadła do gustu mojemu mężowi i w zasadzie, mogę powiedzieć, że blondyn traktował ją jakby była jego siostrą, a nie moją.
Późnym popołudniem wylecieliśmy z Hiszpanii, tak żeby być w domu następnego dnia rano. Lot przebiegł znośnie. W zasadzie byliśmy tak pochłonięci wspomnieniami i oglądaniem zdjęć z Barcelony, że nim się zorientowaliśmy, byliśmy już na miejscu. Wszyscy zmęczeni po nieprzespanej podróży, wsiedliśmy do samochodu kierując się do naszej posiadłości. Tylko Rosa była jak zwykle wypoczęta i uśmiechnięta. Wiadome, to jeszcze dziecko, więc siłą rzeczy, zmęczenie dopadło ją jak tylko wznieśliśmy się w powietrze. Połowę lotu przespała, a drugą połowę przesiedziała u Justina na kolanach. Nic dziwnego, że teraz była ożywiona.
- Weź walizkę Rosy, a ja wezmę nasze – powiedział Justin, otwierając bagażnik. Z głośnym westchnieniem, wykonałam polecenie męża. Złapałam małą, różową walizkę za rączkę i trzymając siostrę za dłoń, skierowałam się do drzwi.
- Justinie Drew Bieberze! – usłyszałam i o mały włos nie zeszłam z tego świata
- Ja mam chyba deja vu – wyjęczałam, kiedy blondyn zjawił się u mojego boku.
Niepewnie weszliśmy do salonu, a kiedy zobaczyliśmy matkę Justina siedzącą na sofie, spojrzeliśmy na siebie oboje, szeroko otwartymi oczami. Margaret z Hombre jak zwykle ulotnili się do swojej sypialni, mówiąc jedynie matce przyjaciela dzień dobry, a my w trójkę w dalszym ciągu staliśmy jak zaklęci, nie mając pojęcia co ona tu robi
- Justin – powiedziała Patti, podchodząc do syna z otwartymi ramionami. Zaplatając ramiona wokół jego ciała, przytuliła go mocno do siebie, całując następnie oba jego policzki. Po długim przywitaniu odsunęła się od niego, po czym skupiła swoją uwagę na mnie. Poczułam jak czerwień wchodzi na moje policzki
- Dzień dobry – powiedziałam, uśmiechając się nieśmiało. Patti spojrzała na mnie i po chwili zrobiła coś, czego w życiu bym się po niej nie spodziewała. Jak gdyby nigdy nic, podeszła do mnie i rozkładając ręce na boki, zamknęła mnie w szczelnym uścisku
- Witaj kochanie – powiedziała, a ja poczułam jak się uśmiecha. Przyciśnięta do jej ciała, spojrzałam na Justina który był chyba w równie wielkim szoku co ja. Przecież jeszcze nie tak dawno, nienawidziła mnie. Wprawdzie pogodziłyśmy się i nawet mnie przeprosiła za swoje zachowanie, ale to nie zmienia faktu że w tym momencie czułam się co najmniej dziwnie.
- Justin, kto to jest? – usłyszałam za sobą pytanie siostry, na co momentalnie oderwałam się od teściowej. Spojrzałam na Rose i uśmiechając się do siostry, wskazałam ręką aby podeszła.
- Rosa, to jest mama Justina – wyjaśniłam, przedstawiając kobietę.
- Dzień dobry – ukłoniła się grzecznie mała brunetka, ukazując przerwy w swoim uśmiechu.
- Witaj kochanie – Patti wyciągając dłoń, pogłaskała Rose po głowie – To twoja córka? – spytała zaskoczona. Zrobiłam wielkie oczy na jej słowa i od razu zaprzeczyłam kiwając głową na boki
- Nie, Rosa to moja siostra...
- Ach no tak, Justin mi kiedyś coś mówił – machnęła ręką. Złapała Rose za dłoń, po czym pociągając ją delikatnie za sobą, weszła z powrotem do salonu.
CZYTASZ
King Of Cocaine |J.B|
FanfictionCześć, chciałam przedstawić Wam swoją historię. Historię mojego życia, które zmieszało się z wielką miłością oraz światem narkotyków. Nie będzie to opowieść zakończona Happy Endem. Nie... Na końcu umieram. Jak i Dlaczego? Dowiecie się w ostatnim...