1

341 22 0
                                    

Obudziło mnie wiosenne słońce wpadające przez szpary żaluzji do mojego pokoju. Zerknęłam na budzik stojący przy łóżku. Dochodziła siódma.
Wiedziałam, że już nie zasnę, więc chwyciłam za książkę z serii "Akademia Canterwood" i zajęła się czytaniem.
Przeczytałam cztery rozdziały, kiedy stwierdziłam, że już pora wstawać. Wygramoliłam się z pod kołdry i na bosaka podeszłam do garderoby. Otwarłam drewniane drzwi i przejrzałam ubrania.
Wybrałam białą koszulkę z kolorową kieszonką na lewej stronie, do tego czarną bluzę z kapturem i moje ulubione znoszone dżinsy z przetarciami na kolanach.
-Alison! Śniadanie!-usłyszałam krzyk mojej mamy z dołu.
Zbiegłam po zakręconych białych schodach i wpadłam do biało-błękitnej kuchni. U mnie w domu panowały jasne kolory.
Kiedy usiadłam na błękitnym hokerze (wysokim krześle) Grace, nasza kucharka, postawiła przede mną miskę z jogurtem i płatki zbożowe.
Brałam drugą łyżkę do ust, kiedy moja mama wbiegła z hukiem do kuchni.
-Tu jesteś!-wrzasnęła.-Już myślałam, że uciekłaś! Nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy zeszłaś!
-Przecież wołałaś mnie na śniadanie...-próbowałam się bronić.
-Ale byłam na górze! Myślałam, że jeszcze śpisz...-mama podeszła i mnie przytuliła.-Dzień dobry skarbie.
Odwzajemniłam uścisk ze śmiechem. Lubiłam te wahania nastroju u mojej mamy.
Dwie minuty później mama siedziała na przeciwko mnie i jadła grzankę. Nagle do kuchni wtargnął mój tata.
-Witam, drogie panie!-przywitał nas. Oficjalne (dla żartu) powitania były w jego zwyczaju. Następnie cmoknął moją mamę w głowę, a mnie objął ramieniem.
Poprosił Grace o talerz gofrów i usiadł obok mnie.
-No to jakie plany na dziś?-zapytał.
-Jest taka ładna pogoda, chciałabym pójść do stajni. Na dwie godzinki, więc potem możemy coś wspólnie zrobić.-ogłosiłam.
-Ja muszę być w pracy, to już ci mówiłam.-zwróciła się mama do taty.
-Mi szef kazał zrobić prezentację na jutro, więc też długo posiedzę nad papierami.
-A co z Samem?
Na pytanie mamy nikt nie odpowiedział. Sam był moim starszym bratem, o którego istnieniu często zapominałam. Siedział w szkole od ósmej do czwartej, potem spotykał się gdzieś ze znajomymi, a jak wracał do domu to zamykał się w pokoju i grał w jakieś gry.
Westchnęłam. Brakowało mi go.
Kiedyś, jak miałam pięć lat a on dziesięć, bawiliśmy się razem, uczył mnie pisać i liczyć, a od kiedy skończył piętnaście lat wszystko się zmieniło. Miałam wrażenie, że jest obcym człowiekiem.
-A... na kim ostatnio jeździłaś? Mówiłaś, że Kelly pozwoliła ci wsiąść na Tinkę?-szybko zmienił temat mój tata.
Kelly była moją trenerką, a Tinka to była nowa młoda klacz u mnie w stajni.
-No... nie... jeździłam na Nali.-powiedziałam.-Na Tinkę wsiadła Becky. Ale Kelly obiecała, że dzisiaj jak będę to mogę na nią wsiąść.
Tinkę polubiłam od pierwszego wejrzenia. Była cała kara bez żadnej odmiany.
-Aha dobrze.
Resztę śniadania zjedliśmy w milczeniu.

My DreamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz