Kiedyś, nie tak dawno temu, myślałem, że każdy rodzaj seksu,
nawet ten najgorszy, jest nadal bardzo dobry, warty zapamiętania.
Byłem pewny, że nie da się zapomnieć kobiety, z którą spędziło
się nagie chwile.
Ale teraz jestem w niej – dużo młodszej ode mnie, która
jeszcze godzinę temu była taka nęcąca – a tym, co odczuwam
najbardziej, nie jest przyjemność doznań, lecz swędzenie skóry.
Ciężko mi wytrwać do końca i nie mogę się doczekać nie tego, by
dojść, ale tego, by z niej wyjść, zmyć z siebie jej zapach, jej
pocałunki i o niej zapomnieć.
Jest jedną z tych kobiet, które tumanią, wabią, kuszą do
grzechu. Jej oczy są uczernione, usta wilgotne, piersi sterczące.
Dlaczego więc na mnie nie działa?
Dlaczego ma blady smak?
Nie zrozum mnie źle, nadal lubię seks, lecz ten tu i teraz jest
najwyżej dostateczny.
Dostateczny z minusem. Ledwie powstrzymuję się przed
ziewaniem, pieprzę ją i marzę o tym, by być już u siebie. A ona
znowu wzywa i Boga, i Jezusa, i wszystkich świętych, zupełnie
jakby była w trakcie religijnego objawienia. Jej głos jest wysoki,
piskliwy. A jeśli na moment milknie, to wówczas spazmatycznie
otwiera usta.
To musi być akt – nie wierzę, że tak różnie odbieramy tę samą
sytuację.Z pewnością krzyczy do wszystkich w niebiosach, bo zobaczyła
to gdzieś podczas seansu kinematografii pornograficznej i myśli,
że tak trzeba, że tego się od niej oczekuje.
Z minuty na minutę jej przedstawienie coraz bardziej mnie
drażni, mam ochotę zatkać jej usta dłonią, czymkolwiek, byle
tylko stłumić wydobywający się z nich hałas. Nagle nachodzi mnie
myśl: może te wszystkie jej błagania i modlitwy mają mnie
zdopingować, zmobilizować do szybszego finiszu. Może i ona
miała dość już po pierwszej minucie. Zastanawiam się przez
moment, czy dla mnie w ogóle istotne jest to, czy ona faktycznie
odczuwa rozkosz. Głupie pytanie. Jasne, że jest ważne. Lubię, gdy
kobiecie jest dobrze, to jedna z największych przyjemności,
jednak jej gra zupełnie wytrąca mnie z rytmu. Staram się skupić
uwagę na czymś innym niż jej zawodzenia i moje swędzenie skóry.
Jej oczy są zaciśnięte, policzki uróżowione rumieńcem, włosy
skołtunione, dłonie pełne zmiętej pościeli. Jest ładna, słowiańska.
Jeszcze pół godziny temu wyglądała tak niewinnie i to chyba ten
jej niewinny wygląd sprawił, że chciałem jej od pierwszego
wejrzenia. Pod dłońmi czuję dreszcze, które ją raz po raz
przechodzą.
I w końcu milknie, to chyba nadchodzący orgazm zamyka jej
usta. Jednak jest jej dobrze; dziwię się, gdy uświadamiam sobie,
jak bardzo zadowolony jestem z tego powodu. Nie wiedziałem, że
aż tak mi na tym zależy.
Nasze ciała rytmicznie klaszczą, odbijając się od siebie. Ich
aplauz jest coraz głośniejszy, coraz szybszy. Znowu zaczyna
wzywać Boga; pochylam się i nie mogę się powstrzymać przed
zasłonięciem dłonią jej ust. Uchyla powieki i już wiem, że pod jej
spojrzeniem nie będę mógł dojść, nie ma nawet sensu próbować.
Wydaję z siebie kilka dźwięków, zaczerpuję głośniej powietrza,
udaję desperację w ruchach i w pchnięciach bioder. Udaję orgazm.
Nie po raz pierwszy i nie ostatni.
Opadam obok niej, jej dłoń głaszcze moje plecy.– Było mi tak dobrze – mówi nareszcie cichym głosem.
Co mam jej odpowiedzieć? Że mi również było dobrze, bo
nawet kiepski seks to i tak dobry seks? Lecz seks z nią był jak
zwietrzała cola, jak letnie piwo, jak roztopione lody. Że równie
dużo przyjemności doznaję podczas ćwiczeń fizycznych, że
ostatnich 15 minut to czas prawie zmarnowany? Że dla mnie było
to tylko odbijanie się od siebie dwóch pustych ciał? Nie, jasne, że
nie mogę jej tego powiedzieć.
– Mmm. – Ani kłamstwo, ani prawda, niech czyta ten dźwięk,
jak chce.
– Zostaniesz dłużej? Obiecuję, że nie zmrużymy oka przez całą
noc. – Zniża głos do szeptu i szept ten jest przyjemny dla ucha.
Dlaczego nie mówiła nim przed pięcioma minutami? Dlaczego
musiała piszczeć?
Nie odpowiadam przez moment, powstrzymuję się przed
powiedzeniem jej, że ja z bólem przetrwałem nasz pierwszy raz, i
że następnego raczej nigdy nie będzie, bo wiedząc, co mnie czeka,
za drugim razem pewnie by mi nawet nie stanął.
– Nie, wybacz, ale muszę iść. Chciałbym zostać, jak mógłbym
nie chcieć, ale nie mogę.
Wstaję i mam nadzieję, że nie zauważy, że kondom jest pusty.
Zbieram ciuchy, idę do łazienki, zdejmuję gumę, wbijam nogi w
nogawki spodni, zapinam rozporek i koszulę. Myję dłonie, twarz,
płuczę usta, wracam do pokoju.
Jej ciało ułożone jest w przemyślanej, kusząco uwodzicielskiej
pozie.
– Na pewno nie możesz zostać?
Siadam na łóżku, wolno przejeżdżam palcem po zaokrągleniu
jej biodra. Udaję, że się ociągam, że opuszczenie jej mieszkania
jest trudne. Szczerze mówiąc, nie wiem, dlaczego udaję, nie mam
najbledszego pojęcia. Pewnie z tych samych przyczyn, z których
ona kilka minut wcześniej odgrywała swoje przedstawienie.
CZYTASZ
Kusiciel
RomanceDzisiaj powiedziałem Ci, że skończyłem tę książkę. Kilka godzin później umarłeś i nigdy już jej nie przeczytasz. Mimo to jest Twoja.