1. Pierwsza lekcja

624 35 9
                                    

Nalesnik:To nasze pierwsze rp :') zapraszam:
Przekroczyłem próg szkolnych drzwi. Jako, iż było już późno, uczniowie krzątali się po korytarzach powodując tłok. Pośpiesznym krokiem podszedłem do pokoju nauczycielskiego, w którym zastałem tylko dyrektora.
- Witaj! - powiedział delikatnie się uśmiechając - Co tak późno?
- Dzień dobry - odparłem odwzajemniając uśmiech - autobus się spóźnił
- Ach, rozumiem - rzekł dyrektor - śpiesz się, bo się spóźnisz na lekcję. Ledwo usłyszałem jego słowa, ponieważ wybiegłem z sali jak poparzony, bo usłyszałem dzwonek zwiastujący lekcję. Wbiegłem po schodach i wparowałem do sali.
- Idealny początek pierwszego dnia w pracy... - pomyślałem zrezygnowany.
Omiotłem wzrokiem uczniów biegających po klasie i rozmawiających ze sobą.
- Siadać! Już! - krzyknąłem.
Wszyscy niechętnie usiedli w ciszy, tylko jeden chłopak w czarnej bluzie cały czas stał w kącie pod ścianą.

Stojąc cały czas w jednym miejscu z plecakiem w nogach, patrzyłem na tych wszystkich ludzi, którzy nigdy w życiu do niczego nie dojdą.
- Siadaj już w swojej ławce- powiedział mężczyzna, siadając na swoim fotelu. Wciąż stałem w tym miejscu. Nie chcę siedzieć z tymi gnojkami, a i tak zajęcia uczące "patologi w rodzinie" nie są mi do niczego potrzebne.
- Ej, mówię coś do ciebie, siadaj!- Krzyknął nauczyciel, widać było, że nie był zadowolony z mojego postępowania, ale co mnie to obchodzi. Nagle mężczyzna wstał i podszedł do mnie. Był bardzo wysoki, chciałem się postawić, ale czując jego oddech, tylko zrobiłem się czerwony z zawstydzenia, przez co podszedłem do mojej ławki wyjmując, zeszyt z napisem "Death Note" licząc, że to co się uczę kiedyś zginie. Pan wrócił na swoje miejsce, i zaczął lekcje, od przedstawienia się. Jako, iż nie pojmuję czegoś takiego jak bycie "kulturalnym" i nie będę do niego mówić "proszę pana" czy "Panie Iseki" jak te lizusy. Zacząłem rwać papier z zeszytu i robić z nich, kulki, żeby wrzucić nimi w nauczyciela, kiedy będzie coś bazgrał po tablicy.

Kiedy wreszcie udało mi się zmusić do posłuszeństwa niesfornego ucznia, postanowiłem się przedstawić.
- Witam moi drodzy, nazywam się Iseki Aki i jestem nowym nauczycielem Wychowania do życia w rodzinie - powiedziałem uśmiechając się szeroko - Pierwszą lekcję zaczniemy od nauki o dobrych manierach
- Nah... czyli nic co przydatne... - usłyszałem cichy głos dochodzący z ostatniej ławki. Siedział tam chłopak, który przed lekcją narobił zamieszania.
- A zdziwił byś się chłopcze. - powiedziałem lekko się uśmiechając.
Widziałem jak uczeń podnosi głowę, a wszyscy uczniowie odwracają się w jego kierunku.
- A więc kontynuując lekcję - powiedziałem - wie ktoś może jak inaczej nazywają się dobre maniery?
Popatrzyłem chwilę na strojących miny uczniów postanowiłem ich do edukować, bo przecież od tego tu jestem.
- Savoir vivre dzieci... - westchnąłem po czym odwróciłem się w kierunku tablicy, aby napisać na niej francuskie słowo.
Wziąłem kredę w dłonie i zacząłem pisać. Poczułem że coś trafiło mnie w prawą łopatkę. Obróciłem się przez ramię, po czym ujrzałem zmiędloną kartkę wyrwaną z zeszytu. Pomyślałem że pytanie "kto to zrobił" wiele nie da, więc postanowiłem obejść klasę a poszukiwaniu sprawcy. Będąc przy środkowym rzędzie spostrzegłem ucznia z ostatniej ławki pakującego coś pośpiesznie do plecaka. Prędko skierowałem się w jego stronę. Chłopiec nie zdążył ukryć wszystkich " ładunków".

- Tak ze mną pogrywasz młodzieńcze... W takim razie zostaniesz po lekcji i żadnych ale. - rzekłem surowo.

Ten nauczyciel to jakiś psychol. Więzić ucznia za to, że rzucił w niego "kartką", która waży jakieś gramy, jeśli nie mniej. Nie wiem, nigdy nie warzyłem, ale to nieistotne. Wyciągnąłem z plecaka kulki z papieru, wyrzucając prawie wszystkie oprócz jednej. Otworzyłem ją i napisałem: ,, Jesteś pojebany" i schowałem do kieszeni. Nauczyciel...jak mu tam... Aki, był nowy, a już się rządził, oprócz tego, że spóźnił się na ostatnią lekcję, bynajmniej dla mnie, to jeszcze się okazał jakimś psycholem.
- Ile ma pan właściwie lat?- zapytałem, nie patrząc na niego, pretensjonalnym głosem.
- Jak ty się wyrażasz do nauczyciela? Ech.. I tak tu zostaniesz po lekcjach, to chyba wystarczająca kara, chociaż dla takiego gówniarza, jak ty, to pewnie takie kary masz codziennie- odpowiedział, śmiejąc się pod nosem. Nie wyglądał na aż tak bardzo starego, chociaż mój ulubiony wokalista, ma 30 lat, a wygląda na 20. Więc może jednak to jest jakaś stara sknera. Wybił dzwonek na lekcje, której oczywiście nie miałem, ale musiałem zostać tu z tym przydupasem.
- Prze pana- ledwo wypowiedziałem te miłe słowa, w kierunku do tego człowieka.- Jako uczeń, chyba mam prawo się o coś zapytać? Więc moja ciekawość chciała wiedzieć ile ma pan lat.- powiedziałem najmilej, jak mogłem. Jego jasno-błękitne oczy spojrzały na mnie, chcąc, nie chcąc zaczerwieniłem się na policzkach. Nauczyciel znowu się uśmiechnął pod nosem, ale był to uśmiech, już taki, jakby jednak był rozchmurzony.

MłodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz