Will nie mógł się powstrzymać. Wstał od stołu i podszedł do czarnowłosego, aby mocno go objąć. Nico machinalnie spiął wszystkie mięśnie nieprzyzwyczajony do niespodziewanego dotyku. Ciepło bijące od blondyna rozeszło się po całym jego ciele, potęgowane przez spożyty alkohol.
- Will. Dusisz mnie - powiedział, próbując odsunąć się od niego.
- Przepraszam, przepraszam, ale jak to opowiadałeś byłeś taki smutny, że nie mogłem się powstrzymać.
Nico spojrzał na niego sceptycznie i chwycił do ręki kieliszek z resztką winą. Obraz przed jego oczami zaczął się rozmazywać i przez chwilę mógłby przysiąc, że włosy blondyna jaśnieją niczym słońce. Jeszcze nigdy nie spotkał kogoś tak optymistycznego. Obawiał się jedynie, że przy pierwszej porażce odniesionej w walce ze śmiercią, upadnie i nie da rady się podnieść. Był kruchy, delikatny. Może zgasnąć równie szybko, jak słoneczne promienie zakryte burzowymi chmurami.
Otworzył szeroko oczy, kiedy poczuł silny ucisk na swoim nadgarstku, a po chwili wylądował na środku baru okręcając się wokół Willa, który kierował jego ciałem. Miał ochotę go zabić, rozerwać opalone gardło potłuczonym szkłem, walającym się po podłodze, jednak jego szeroki uśmiech, wypełniony dziwną, dziecięcą radością, sprawił, że wyrzucił z głowy tą myśl. Zdobył się nawet na uniesienie jednego kącika ust. Opuścił powieki zatracając się w chwili i prosząc o zapomnienie. Nie przejmował się, czy ludzie zwracają na nich uwagę. W tym momencie świat obracał się wokół złotowłosego.
Zatrzymali się dopiero, kiedy niezadowolona kelnerka poprosiła ich o opuszczeni lokalu. Wyszli na zewnątrz. Chłodne powietrze nie zdołało otrzeźwić ich umysłów. Will schylił się, zrywając jakiś kwiat rosnący na trawniku.
- Co powiesz na to, że zapraszam cię na randkę? - spytał, trzymając w dłoni małą stokrotkę ze zwiniętymi płatkami.
Di Angelo uznał tę sytuację za tak komiczną, iż wybuchł głośnym śmiechem i zamarł w bezruchu, gdy zorientował się, że to pierwszy raz od śmierci ojca, kiedy jego śmiech był szczery.
- Myślę, że mogę się zgodzić - odpowiedział i wplótł stokrotkę w swoje włosy. Wyglądała jak gwiazda na ciemnym niebie.
Pozwolił, by Will splótł ich palce i pociągnął za sobą. Blondyn uśmiechał się szeroko. Nie przejmował się tym, że to, co właśnie robili było dziwne. Czarnowłosy był przepełniony smutkiem i melancholią, a on chciał ofiarować mu trochę swojego szczęścia, ponieważ dzisiejszego dnia miał go zdecydowanie za dużo, jak na jedną osobę.
Mijali wysokie biurowce i zabytkowe kamienice. Żółte światła latarni ocieplały brukowaną kostkę, którą wyłożone były chodniki. Zwolnili kroku dopiero przy przedmieściach, zostawiając za sobą szum miasta. Usiedli na ławce próbując uspokoić niespokojne oddechy. Błękit sierpniowego nieba spotkał się z gorzką czekoladą, a po chwili usta smakowały siebie nawzajem. Jedne ciepłe i miękkie, drugie chłodne i szorstkie. Księżyc wychylił się zza chmur, kiedy dwa przeciwieństwa postanowiły zatopić się w swoich objęciach.
- Chodź - powiedział Will, ciągnąc czarnowłosego w stronę swojego domu, który znajdował się niedaleko.
Nico nie protestował. Był zbyt pijany, aby podejmować racjonalne decyzje, a wcześniejszy pocałunek skutecznie zawrócił mu w głowie. Przebierał szybko nogami chcąc dogonić coś, co ciągle mu uciekało. Utkwił wzrok w białej koszulce blondyna, która nienachalnie opinała jego ciało.
Nie miał czasu na rozejrzenie się po okolicy, ponieważ Will szybko wciągnął go do klatki schodowej i otworzył jasne drzwi, wpuszczając ich do mieszkania. Panująca wewnątrz ciemność żadnemu nie przeszkadzała. Ręce same odnalazły miejsca, które je interesowały. Ciepłe plecy spotkały się z chłodną ścianą, jednak złotowłosy nie poczuł różnicy temperatur. Uwagę skutecznie odwracały usta czarnowłosego, które uparcie domagały się uwagi. Jego myśli krążyły wyłącznie wokół bladej skóry, która w świetle księżyca zdawała się być przezroczysta.
- Wiesz, możemy mieć tylko jedną noc, ale dopóki nie wzejdzie słońce, chciałbym udawać, że jesteś tylko mój - wyszeptał Will, kiedy na chwilę ich twarze zaczęły dzielić nieprzyjemne centymetry.
- Na jedną noc mogę być twój - odpowiedział Nico i pozwolił, by chwila zapanowała nad jego czynami. Potrzebował ciepła drugiego człowieka, przekonania, że nadal istnieje. Nie przeszkadzało mu to, że coś tak prymitywnego pozwala mu uwierzyć, że żyje.
Po jego skórze prześlizgnęły się gorące palce wywołujące przyjemne dreszcze. Chciałby, aby ta chwila trwała wiecznie. Chciałby, aż do śmierci cieszyć się z tego dziecinnego uśmiechu i radosnego usposobienia, jednak to miała być tylko noc. Wplótł palce w złote kosmyki, rozkoszując się ich delikatnością. Pociągnął jego głowę do tyłu dając sobie dostęp do szyi. Ze zdziwieniem odkrył, że nawet tutaj znajdowały się kawowe piegi. Pocałował każdy sprawiając, że oddech Willa stał się szybki i urywany. Powoli skierował się na obojczyki i jedną dłoń położył na gorących plecach.
- Jezus Maria! - krzyknął Will zupełnie niespodziewanie.
- Co się stało? - zapytał czarnowłosy przekonany, że ugryzł go zbyt mocno.
- Masz lodowate ręce.
- Przepraszam, zaraz się ogrzeją - odparł i wbił paznokcie w jego skórę.
Złotowłosy przymknął oczy. Nie potrafił uwierzyć w to, co robi, kiedy ściągnął czarną koszulkę i rzucił ją na podłogę. Popchnął niższego chłopak w stronę sypialni. Nie myślał, jedynie skrupulatnie zapisywał w głowie każdy szczegół. Czarne kosmyki włosów łaskoczące go po twarzy, szorstkie usta wędrujące po jego klatce piersiowej, ciemne oczy śledzące każdy ruch. Wylądował na łóżku, a nad nim zawisł Nico, który uśmiechnął się zawadiacko. Bogowie, chciał to wszystko jutro pamiętać.
Czy jeden moment może zmienić coś w życiu człowieka? Nico z całą pewnością odpowiedziałby, że tak. Zwłaszcza teraz, gdy widział zamglone spojrzenie blondyna, który leżał pod nim w pełni mu ufając. Zupełnie tak, jakby znali się od kilku lat, a nie godzin. Jego ciało pachniało truskawkami i środkami odkażającymi. Dziwne połączenie, które z niewiadomych powodów, strasznie mu się spodobało.
Kolejne części garderoby wylądowały na podłodze skrywając się w cieniu. Nico jęknął cicho, kiedy blondyn postanowił odwzajemnić darowaną mu przyjemność. Po raz kolejny wbił paznokcie, tym razem w ramiona i oplótł nogami piegowate biodra. Zapomnienie, wszystkie nieprzyjemne chwile rozmyły się, gdy ciepłe usta zagościły na jego skórze. Gorący oddech oplótł bladą szyję i czarnowłosy wciągnął ze świstem powietrze.
Nico pozwolił, by Solace dokładnie odkrył jego ciało. Nie protestował przy żadnym dotyku. Przyjmował ofiarowane mu szczęście topiąc je w swoim smutku. Zapomniał się w upojnej chwili, wiedząc jak szybko minie.
CZYTASZ
Alkohol
FanfictionJeden jest szczęśliwy. Drugi ma ochotę utopić się w dobrym alkoholu. Jeden trzyma życie za włosy. Drugi próbuje dogonić śmierć. AU, w którym Nico i Will spotykają się przy alkoholu oraz zatracają się w chwili nie patrząc na konsekwencje.