Przerwany pojedynek

8.1K 799 713
                                    




To twoja szansa, pomyślał sobie Juliusz, pokaż temu łachudrze czym jest sztuka.

Życie Juliusza Słowackiego byłoby całkiem znośnie, gdyby nie Adam Mickiewicz. Byli wrogami, odkąd Julek pamiętał. Obaj uchodzili za utalentowanych artystów. Ich zdolności często stawiano na równi, jednak to Słowackiemu nie wystarczało.

Pragnął być lepszy.

Gdy dostał zaproszenie na imieniny Adama, na początku był sceptyczny. Mimo to, postanowił dać wieszczowi szansę i 25 grudnia 1840 roku stawił się w rezydencji braci Januszkiewiczów, gdzie urządzano przyjęcie.

Na początku było miło i po kilku kieliszkach czegoś mocniejszego Julek był niemal skłonny zapomnieć o dawnych zatargach z Adasiem.

Po kilku kolejnych głębszych sytuacja jednak całkowicie się zmieniła.

Skończyło się na tym, że Adaś i Julek stali teraz naprzeciwko siebie, rozdzieleni jedynie stołem pełnym gości Mickiewicza. Wszyscy wlepiali wzrok w mężczyzn a napięcie było wręcz namacalne. Pot spływał po czole Julka, który dostał weny i już otwierał usta by wydać największy diss świata na swojego wroga...

BUM!

Na stole stał starzec z długą srebrną brodą i jakimś patykiem w ręku.

Szok był tak wielki, że wielu gości zemdlało, myśląc, że to sam Szatan odwiedził Adasia.

"Zawsze wiedziałem, że ten Mickiewicz to jakiś opętany", pomyślał Julek przypatrując się przybyszowi.

- Kim ty, do cholery, jesteś?! - krzyknął przerażony Adaś.

Starzec poprawił okulary połówki i ze zmieszaniem spojrzał na otaczający go tłum.

- Kurdebele - mruknął staruszek, po czym zeskoczył ze stołu i podszedł do Julka. Przyjrzał mu się od głowy do stóp, po czym stwierdził głośno, że chyba coś się zepsuło.

Adaś już pędził w ich stronę, wrzeszcząc do jednego z Januszkiewiczów aby ten wezwał żandarmerię. Przybyszowi chyba jednak nie spodobała się ta myśl, bo wyciągnął jakieś ustrojstwo na łańcuszku i stuknął w nie, mrucząc coś pod nosem.

Tymczasem Adam doskoczył do Julka i staruszka i oskarżycielskim gestem wskazał na obu mężczyzn.

- To pewnie twoja sprawka, Słowacki, chamie! Chciałeś zniszczyć mi przyjęcie!

- Zawsze wiedziałem, że jesteś tępym osłem, Mickiewicz. Nie sprowadzałem tu tego wysłannika piekieł i jestem pewien, że to ty zaprosiłeś go na te twoje żałosne imieniny gdy byłeś pijany i nie pamiętasz!

Adam już chciał rzucić się z pięściami na drugiego wieszcza, gdy obaj poczuli, że świat wokół nich zanika. Zdezorientowani rzucili wzrokiem na staruszka, który szczerzył się do swojego tajemniczego przedmiotu.

Kolory się rozmyły, Julek ścisnął mocniej ramię Adasia i już po chwili obraz znów stał się wyraźny a oni stali na miękkim dywanie w czyimś gabinecie.

Salon Januszkiewiczów i wszyscy goście zniknęli.

Słowacki chwycił się za głowę, czując, że zaraz zwróci posiłek zaserwowany podczas przyjęcia. Zerknął na drugiego wieszcza a ten nie wyglądał wcale lepiej. Klęczał na dywanie i otaczał gabinet rozkojarzonym wzrokiem. A więc to nie była jedna z jego sztuczek.

Starzec natomiast, w przeciwieństwie do poetów, stał wyprostowany i przyglądał się im krytycznie. Poprawił okulary połówki, po czym skruszonym głosem powiedział:

- Chyba jestem wam winny wyjaśnienie, szanowni panowie.

Adaś zaczął się śmiać - dość obłąkanie - i rzucił wściekłe spojrzenie obcemu.

- Kim jesteś, demonie z brodą i po co nas porwałeś?!

- Moje nazwisko brzmi Albus Percival Wu... Ekhem, nieważne. Albus Dumbledore, obecny dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.

Słysząc słowo "magia", Julek zemdlał.

Dziady w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz