Demoniczny dyrektor

6.2K 570 929
                                    


Długie jęknięcie wydobyło się z gardła Juliusza, gdy ten w końcu się ocknął.

Zdał sobie sprawę, że leży na sofie, dalej w tym przeklętym gabinecie, a przy biurku siedzi Adaś i dziwny jegomość nazywający siebie Dumbledorem.

- ...I raczy mi pan uwierzyć, panie Adamie, że to była sytuacja zupełnie przypadkowa i nieplanowana. Najmocniej przepraszam...O! Pańskiemu przyjacielowi chyba wróciła świadomość!

- To nie jest mój przyjaciel - wybełkotał Adam, obrzucając Słowackiego oskarżającym spojrzeniem, jakby Julek przygotował to całe przedstawienie.

Dumbledore zachichotał i wyciągnął do Julka rękę.

- Cytrynowego dropsa?

Julek spojrzał na staruszka jak na wariata, a ten tylko wzruszył ramionami.

- Jak już mówiłem panu Adamowi, chciałbym przeprosić za zaistniałą sytuację, panie...- przerwał Dumbledore i uniósł brew.

- Juliusz Słowacki.

- Miło mi - Uśmiechnął się promiennie dyrektor. Tak, promiennie, jakby nie porwał ich do tego wariatkowa i nie przetrzymywał w swoim gabinecie a ich spotkanie odbywało się przy szklance whisky. - Całe to zdarzenie to oczywiście moja wina. Zmieniacz czasu nie zadziałał tak jak powinien i przeniósł mnie w złe miejsce i zły rok. Cud, że przeżyłem.

Słowacki starał się nie zemdleć ponownie, chociaż przy słowach "zmieniacz czasu" był temu bliski. Opanował się jednak i spytał słabym głosem:

- Czy mógłby pan nas odesłać z powrotem?

- Niestety nie. Jak wspominałem, zmieniacz czasu nie działa prawidłowo i jestem zmuszony oddać go w dobre ręce do naprawy. Jeszcze dziś wyślę go sową, ale obawiam się, że panowie są zmuszeni pozostać w zamku na noc.

Julek milczał, próbując poukładać to sobie w głowie, jednak całe to wydarzenie wydawało mu się zbyt abstrakcyjne by pojąć to umysłem.

- W którym właściwie jesteśmy roku, panie Dumbledore? - Spytał Adam.
- Jest 1992, dokładniej 16 grudnia 1992 roku.

- Ach... - Stęknął Adam - To musi być sen.

- Niestety nie. - Zacmokał dyrektor - Jednakże myślę, że właśnie sen będzie dla panów odpowiedni. Zaraz zawołam naszego woźnego, pana Filcha, który dopilnuje, żeby trafili panowie do wolnych komnat.

Dwadzieścia minut później Juliusz zasypiał w wielkim łożu z baldachimem, wmawiając sobie, że to tylko nocny koszmar.

* * *

Niestety, podróż w czasie i szkoła magii okazały się rzeczywistością. Julek i Adam zostali o poranku zaproszeni na śniadanie w Wielkiej Sali. Słowacki był pod wielkim wrażeniem każdego elementu pomieszczenia - czarodziejskiego sufitu, złotych sztućców, ilości serwowanych dań i całego zbiorowiska uczniów, gawędzących ze sobą radośnie. Przy tym wszystkim uczta wydawana przez Adama prezentowała się śmiesznie.

Dumbledore ostrzegł ich, żeby nie rozmawiali ze studentami i pod żadnym pozorem nie mówili, że są mugolami (Cokolwiek to znaczyło). Starali się więc nie zwracać na siebie uwagi i po zjedzeniu najpyszniejszych jajek na bekonie w ich życiu udali się na przechadzkę po szkole.

Cały dzień spędzili na zwiedzaniu zakamarków zamku i Juliusz oczyma wyobraźni widział już powieść, w której opisze to piękne miejsce i dzięki której pobije na głowę Adama. Przez cały dzień rozmawiali ze sobą zdawkowo, od czasu do czasu rzucając obraźliwy żart w stronę przeciwnika.

Dziady w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz