Rozdział 1

14 3 2
                                    


Przystanęłam obok wysokiego okna i spojrzałam na niebo, które przybrało kolor czerwieni. Wschody słońca były moją ulubioną porą dnia. Ciche i piękne- idealne do rozmyślań. Również i teraz sprawiły, że w głowie miałam natłok myśli. Czułam, jakby żadne znane przeze mnie słowo, nie było w stanie wyrazić tego co wyraźnie słyszałam wewnątrz siebie. Nie wiedziałam w czym tkwi problem. Zastanawiałam się czy nie potrafię ich zrozumieć, czy może blokuje je świadomość, że i tak nie mam komu o nich opowiedzieć. Rodzice, choć zawsze gotowi mnie wysłuchać, nie byli odpowiedni do tego, by wiedzieć o pragnieniach ich dziewiętnastoletniej córki.

Gdy światło dzienne całkowicie rozświetliło pokój, podeszłam do przesuwanej szafy i wyciągnęłam krwistoczerwoną sukienkę. Delikatny materiał ślizgał mi się w rękach. Dało się zauważyć, że ubranie było drogie. Moja rodzina zawsze była zamożna, jednak od dziecka wpajano mi, że nasz majątek nie jest powodem do tego by kiedykolwiek czuć się ważniejszym. Mieliśmy szacunek do pieniędzy, ale nie były one wyznacznikiem naszego szczęścia. Stanęłam na przeciwko długiego lustra, opartego o ścianę i założyłam strój. Sukienka sięgała nieco ponad kolano i była wiązana szyi. Dzięki wysokiej temperaturze, mogłam pozwolić sobie na odsłonięte plecy. Była jedną z moich ulubionych. Uważałam, że świetnie współgra z moimi ściętymi do ramion, jasnobrązowymi włosami i zielonymi oczami.

Gotowa zeszłam na dół, gdzie czekali już na mnie rodzice. Jak w każdą niedzielę, poranek mieliśmy spędzić na wspólnym śniadaniu, a następnie pójść na mszę. Również i teraz zasiedliśmy przy okrągłym stole, zastawionym różnorodnym jedzeniem. Nasze rozmowy toczyły się na różne tematy. Od uwag na temat pogodny, przez moją edukację, aż do mieszkania, które miałam dostać po zdaniu egzaminu państwowego. Kiedy skończyliśmy posiłek, po kolei wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę.

Rodzice prowadzili cichą rozmowę, a ja obserwowałam florenckie krajobrazy. Choć mieszkałam w Florencji od urodzenia , to piękno owego miasta wciąż mnie zachwycało. Delikatny dotyk mamy wyrwał mnie z rozmyślań i dał do zrozumienia, że jesteśmy na miejscu. Obróciłam twarz ku drzwiom i przelotnie spojrzałam przez szybę. Kilka metrów dalej stał on, a jego uśmiech sprawił, że przelotne zerknięcie przemieniło się w spojrzenie pełne zatracenia. 

__________________________

Witam nocne marki! Późna pora pozwoliła mi na napisanie pierwszego rozdziału. Wiem, że jest krótki, ale to dopiero początek. Jeszcze się rozkręcę! 

TruciznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz