Rozdział 13 Pamięć księżniczki

31 5 0
                                    

*

INEZ:

Kiedy weszłyśmy do pokoju Weroniki, obraz przed moimi oczami się tak zamazał że nic nie widziałam, a kiedy mnie posadziła, zasnęłam. Dziwne ale w tym śnie byłam w pełni siebie świadoma, nie tak jak zwykle. Byłam po środku... no właśnie, czego? Wokół mnie była czerń, ale nie było ciemno, po prostu byłam w niczym.

Dziwnie się tu czułam, jednak postanowiłam że pójdę w jedną stronę, może coś znajdę. Wędrowałam, a raczej unosiłam się ciągle w jednym, obranym już kierunku. Pomyślałam o Weronice. Pewnie się martwi. Ciekawe co robi. Nagle przede mną zaczęło się coś materializować.

A raczej ja się materializowałam obok czegoś. Gdy rozpoznałam osoby które pochylały się nad czymś zawołałam. Nikt nie usłyszał? Przecież tu jestem! Zawołałam głośniej, jednak bez skutku. Lekko smutna i przygnębiona chciałam odwrócić Weronikę w moją stronę, jednak moja ręka przeszła na wylot.

Popatrzyłam się na nią z przerażeniem, a Wera podniosła głowę i zaczęła rozglądać z przymrużonymi oczyma.

-Nie ma duszy w jej ciele!-Zawołał nagle przerażony Max, odsuwając się od ciała, a ja je zobaczyłam. Ciemne brązowe włosy spływały z łóżka, biała jak papier skóra była podrapana, a na wpółotwarte usta były koloru sinego. Jednak oddychałam.

To byłam ja... a może nadal jestem? Zbliżyłam się aby we mnie wejść, jednak odepchnął mnie straszny ból w głowie, jakby ktoś mi rozrywał od środka mózg. Upadłam krzycząc. Ból ustał dopiero po kilku minutach, a kiedy znowu popatrzyłam się w górę, ujrzałam Maxa i Weronikę rozglądających się niespokojnie po pomieszczeniu.

-Myślisz że Inez nas teraz obserwuje?-Zapytała cicho Wera, na co Max odpowiedział jej przecząco. Obraz ponownie się rozmazał teraz pokazując ścianę z białego marmuru. Odwróciłam się powoli i spojrzałam w srebrne oczy kobiety. Była bardzo podobna do mnie tyle że jej włosy były koloru czarnego.

Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale poczułam z nią jakąś dziwną więź. A ona się odezwała. Miała jedwabisty głos, dość cichy ale przyjemny.

-Witaj, Lucia.-Zauważyłam że miała na plecach piękne, czarne skrzydła.

-Chyba mnie pani z kimś pomyliła...-Powiedziałam niepewnie. Nagle odezwał się ktoś jeszcze.

-Mówiłem że będzie miała twoją urodę, kochanie.-Mężczyzna podszedł od tyłu do kobiety i przytulił ją, a ona wtuliła się w jego bok. Pomyślałam że może to mąż i żona. On miał ciemne brązowe włosy, ale oczy zielone. Dziwne... Miał także skrzydła, ale były one większe od kobiecych oraz białe.

-Ma twoje włosy.-Kobieta i Mężczyzna ciągle mnie lustrowali z miłym uśmiechem. Miałam dość.

-Ale o co chodzi? Przecież nie jesteście moimi rodzicami!-Zawołałam zdezorientowana i zła. Kochankowie spojrzeli na siebie porozumiewawczo.

-Czyli nic nie pamięta...-Powiedział smutno mężczyzna.

-Czego nie pamiętam?-Zapytałam ciekawa.

-Lucia, jesteś naszą córką.-Powiedziała kobieta. Przerażona cofałam się, aż natrafiłam na ścianę.

-Nie! To nie może być prawda! Przecież ja mam rodzinę! To nie jest prawda!-Krzyczałam a z moich oczu zaczęły lecieć słone łzy.Kobieta się do mnie zbliżyła i chciała przytulić jednak ją odepchnęłam i pobiegłam aby od nich uciec, jednak głosy ciągle były w mojej głowie. Obraz ponownie się rozmazał, jednak ciągle był pośród marmurowych ścian i wypucowanych podług.

Byłam w jakimś łóżeczku, chyba w kołysce, ale nie byłam na sto procent tego pewna. Słyszałam niedalekie odgłosy walki. Zastanawiało mnie co się stało. Nagle ktoś podniósł mnie na ręce i zaczął przytulać jakbym ważyła z cztery kilogramy. A może byłam w ciele dziecka?

-Lucia, pamiętaj że zawszę cię kochaliśmy i będziemy kochać.-Powiedziała kobieta cicho i ucałowała. Spojrzałam w górę i zobaczyłam tą samą kobietę która wcześniej razem z mężczyzną wmawiali mi że jestem ich córką.

-Pośpiesz się kochanie, bo nie zdążymy jej wysłać na Ziemię.-Zawołał mężczyzna podchodząc do nas. Kobieta jeszcze raz pocałowała mnie w policzek po czym podała jakiejś starszej pani, jednak człowiekowi. Staruszka poprawiła mnie na swoich ramionach po czym weszła przez portal który nagle utworzył się na środku pokoju.

I ponownie obraz się rozmazał, zostawiając mnie samą w nicości. Rozdygotana, zaczęłam szlochać. Przecież to wszystko jest niemożliwe. A jednak czułam że kiedyś to się zdarzyło i że to ja byłam tym dzieckiem żegnanym przez męża i żonę.

Moja głowa zaczęła coraz bardziej boleć, jakby miała za chwilkę ochotę pęknąć. Zaczęłam krzyczeć łapiąc się za głowę. Po chwili do mojego umysłu zaczęły napływać różne wspomnienia z wczesnego dzieciństwa, kiedy jeszcze byłam w swoim prawdziwym domu.

Przypomniałam sobie takie na przykład, że tata i mama zabrali mnie na podniebną przejażdżkę. Byli w złotej karocy, a jakieś konie ze skrzydłami które były w zaprzęgu wzlatywały coraz wyżej. Pamiętam że byłam wtedy bardzo szczęśliwa.

Albo takie kiedy pierwszy raz stanęłam na nogach. Wtedy cały dzień chodziłam po moim pokoiku. Nie wiedziałam w sumie dlaczego mi się to przypomina, myślałam że tak wczesnych wspomnień się po prostu nie zapamiętuje. A ciągle napływały nowe.

I nagle spłynęła do mnie najważniejsza informacja. Jak nazywali się moi rodzice oraz coś jeszcze. Byłam anielską córką, a moi rodzice, Leocadia i Aurelio byli ich szlachcicami. Kompletnie nie spodziewałam się takich rzeczy więc musiałam się z tym oswoić. Po kilku minutach jednak ktoś do mnie podszedł. Spojrzałam na tą osobę. Max właśnie podawał mi rękę. Chwyciłam ją a on zaczął biec.

Ocknęłam się i szybko wstałam łapiąc powietrze. Co to był za dziwny sen. Ciągle pamiętałam to wszystko czego się wtedy dowiedziałam i teraz nadal ciężko było mi się z tym oswoić.

Spojrzałam się powoli na moich przyjaciół, ale coś mnie zdziwiło. Za nimi stała cicho Melania patrząc się na mnie z troską. To było do niej niepodobne. A poza tym... kto ją powiadomił? Posłałam pytające spojrzenie Werze.

-Ona już wie, Inez.-Miałam już powiedzieć że jestem Lucia, a nie Inez, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Melania do mnie podeszła i siadła obok mnie. Przytuliłam ją lekko.

-Ale o czym?-Zapytałam w końcu. Max westchnął cicho i usiadł w koncie

-O wszystkim. Wie kim jesteśmy i pewnie sama taka jest.-Powiedziała cicho Weronika przybliżając się. Nie wiem czemu ale ciągle czułam się słaba. Postanowiłam, że wrócę do domu.

-Dziękuję ci Max. Co ja bym bez ciebie zrobiła...-Uśmiechnęłam się do niego po czym przytuliłam po przyjacielsku. Po chwili wyszłam razem z siostrą z domu przyjaciółki i poszłyśmy wolnym krokiem w stronę naszego, przy czym w ogóle się do siebie nie odzywałyśmy.

Dopiero gdy miałyśmy wejść przez frontowe drzwi zapytałam cicho.

-Ile wiesz?-Dziewczynka na początku zrobiła zdziwioną minę jednak po chwili załapała o co biega. Weszłyśmy do domu i jej pokoju. Wyciągnęła coś spod łóżka i podała mi. Była to jakaś stara zapleśniała księga napisana w jakimś dziwnym języku.

-Co to jest?-Spytałam się ponownie.

-Książka o was.-Odpowiedziała spokojnie, lekko się przy tym uśmiechając. Otworzyłam ją szybko i zaczęłam czytać.

Inez✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz