Rozdział 22

29 4 0
                                    

*

INEZ:

Obudził mnie tępy ból głowy i pieczenie na jednym policzku. Uchyliłam lekko powieki, na tyle, żeby coś zobaczyć, ale też na tyle, że mnie nie piekły oczy. Nade mną pochylał się nauczyciel, a za nim stał Kacper. Usiadłam gwałtownie.

-Co się stało?-Zapytałam nadal niezbyt przytomna.

-Dałem ci zbyt dużo energii pochłaniające zaklęcie. Wyczerpało cię to, zwłaszcza że wcześniej też nie próżnowałaś.-Uśmiechnął się i pomógł wstać. Kiedy lekko się zachwiałam, od razu przy mnie stanął Kacper gotów pomóc mdlejącej kruszynce.

-Nie jestem ze szkła, że musisz nadzorować, czy zaraz nie opadnę na ziemię.-Powiedziałam. Chłopak wyszczerzył głupkowato zęby. Jeden z minusów posiadania mocy. Kiedy jej dużo używasz, jesteś tak jakby pijany. Westchnęłam.

-Na dzisiaj koniec. Możecie już iść do swoich pokojów. A ty-Wskazał na mnie palcem z miną nie znoszącą sprzeciwu.-masz się nie przemęczać.-Potaknęłam grzecznie, pożegnaliśmy się szybko i wyszłam na korytarz z Kacprem.

-Czy coś się stało, kiedy zemdlałam?-Zapytałam nagle. Zaskoczyłam tym pytaniem chłopaka. Podrapał się po karku wyrażając tym gestem zakłopotanie.

-Tak jakby... wyzionęłaś ducha...-Powiedział niepewnie.

-CO?!-Krzyknęłam zapominając że nie jesteśmy w tej szkole sami.

-No, taka biała poświata z ciebie wypłynęła...-Byłam i przerażona, a zarazem strasznie ciekawa tego mojego "ducha".

-I co wtedy?

✕-I w ciebie wsiąknęła. A i jeszcze-tu zrobił przerwę. Pewnie zastanawiał czy mi o tym powiedzieć.-była jeszcze czarna poświata i ona tak jakby wciągnęła tą białą.-Przerażenie wygrało z ciekawością. Pożegnałam się z nim pośpiesznie i wskoczyłam do dziewczyńskiego korytarza zmierzając do mojego pokoiku. Oby Wera nie przyłapała mnie kiedy wejdę. Oczywiście miałam wielkiego pecha i osoba, z którą nie chciałam na razie rozmawiać, czekała jakby na mnie.

-W końcu przyszłaś...-Powiedziała z nutką ulgi, ale i spięcia. Ignorując ją na tyle na ile mogłam, nacisnęłam klamkę drzwi od mojej sypialni. Miałam już zamknąć jej pokój przed nosem, jednak złapała mnie za ramię i obróciła, tak że stałyśmy twarzami do siebie, z milimetrową przerwą pomiędzy naszymi ciałami.

-Przestrzeń osobista.- Odepchnęłam ją chcąc myśleć, że to było okropne, jednak reszta mnie, nie chciała zmienić zdania na złe.

-Chciałabym z tobą porozmawiać.-Powiedziała cicho, spuszczając wzrok. To do niej nie podobne, pomyślałam, ale zachowałam kamienną twarz.

-Co się stało po naszej wspólnej rozmowie z dyrektorką?

-Nic.-Odrzekłam krótko i znów skierowałam się w stronę mojej sypialni, ale dziewczyna zagrodziła mi stanowczo drogę z zaciętą miną świadczącą o tym, że naprawdę ją obchodziłam.

-Jak to nic, kiedy coś się stało!-Zawołała zbulwersowana. Zacisnęłam pięści i uniosłam dumnie głowę.

-Chcesz wiedzieć? Tak? A więc, nic już do ciebie NIE CZUJĘ!-Wykrzyknęłam dwa ostatnie słowa z niespotykaną u mnie siłą i zatrzasnęłam się w swoim pokoju. Przed zniknięciem w środku, widziałam jej zbolałą, ale i przerażoną minę. Nie wiem co mnie poniosło, ale dopiero po chwili uświadomiłam sobie, co zrobiłam. Dlaczego to powiedziałam? Co mi odbiło?!

*

-Dziewczyna będzie miała ponad przeciętne moce, nawet jako potomkini dwóch wyższych aniołów.-Powiedziała niskim, zachrypniętym głosem prorokini przypominającym burczenie. Wszyscy w pomieszczeniu wstrzymali oddech słysząc jej dalszą wypowiedź.

-Jednak ciemność oplecie jej światło, zasnuwając jej duszę, mrokiem...-Prorokinią wstrząsnęły drgawki, a z jej nosa zaczęła lecieć, czarna, gęsta krew. Jeden z panów pomógł jej delikatnie usiąść. Ona jednak kontynuowała coraz słabszym głosem.

-Urodziła się razem ze wschodem słońca, i wtedy też umrze... Połączone dusze... Lucia Curtis... Dominika Curtis!-Krzyknęła przeraźliwie po czym opadła nieprzytomna na ziemię, jej wizja się skończyła. Wszyscy w sali wstrząśnięci jej przepowiednią, stali nieruchomo z przerażonymi minami na ich pomarszczonych od setek lat pracy, twarzy. Prorokini otworzyła powoli oczy, już w normalnym kolorze i wstała z pomocą tego samego pana, który wcześniej uratował ją przed twardym lądowaniem na ziemi.

-Powinniście jak najszybciej znaleźć dziewczynę, zanim zdąży komuś wyrządzić krzywdę. Drugą duszą nie musicie się martwić, sama ją niedługo znajdzie. Nie dopuśćcie jednak, aby ich dusze się połączyły, ponieważ obie umrą, niszcząc połowę Ziemi.-W pomieszczeniu zapanowała grobowa cisza. Każdy z Rady zastanawiał się co zrobić w tej nieprzewidzianej sytuacji. Poprzedni prorok obwieścił nadejście dziedzica dopiero za pół tysiąca lat, a teraz dowiadują się, że dana osoba ma już 15 lat.

-To było straszne... Te dziewczyny razem mogłyby konkurować z potęgą Boga...-Jej głos zadrżał brzmiąc bardzo głośno w tym bezgłosie. Rada spojrzała się na nią poważnym wzrokiem nadal analizując jej słowa. Prorokini była dość niezwykła, ponieważ nie miała stu lat, kiedy to zazwyczaj ujawniają się te moce, a tylko dwadzieścia pięć, oraz małe, orzechowe oczy, patrzące się wszędzie gdzie popadnie, zawsze z inteligencją. Miała dość ciemną karnację, ale to co najbardziej odróżniało ją z wyglądu zewnętrznego to to, że jej włosy były różanego koloru, oraz miała około dwóch metrów, przez co inni wyglądali przy niej jak liliputy. Wszyscy w Radzie i ważniejsze osoby w rządzie Soubrill, był wybierane z szczegółowością. Powinni być we wszystkim doskonali, oraz mieć gen pozwalający starzeć się znacznie wolniej. Prorokini wyszła szybkim krokiem z sali zostawiając Radę samą sobie.

-Myślę, że powinniśmy bezzwłocznie zacząć poszukiwania dziewczyny, zwłaszcza ze względu jej mocy.-Pierwszy odezwała się mająca dwieście sześć lat kobieta o białych jak śnieg włosach, spływających jej delikatnie na ramiona.

-Kiedy już ją znajdziemy, proponuję zdobyć jej zaufanie, a później odebrać moce.-Powiedział młody jak na członka rady mężczyzna z niebieskimi, krótkimi włosami. Większość przytaknęła temu pomysłowi.

-Sugeruję, abyśmy zaczęli poszukiwania od szkół dla Soubrill, a później szkoły dla ludzi.-Mężczyzna mający długie, blond włosy, oraz stówkę na koncie rzekł zimnym głosem, ostatnie słowo wypowiedziawszy z odrazą. Dziewczyna, ta Inez, powinna od razu zostać pozbawiona mocy, dla bezpieczeństwa kilku setek tysięcy młodych Soubrill, które uczą się właśnie w szkole, razem z nią, albo już dorosłych, którzy podjęli się zawodu ich nauczyciela. Jasne światło wpadło do zacienionej do tond sali, oślepiając tutaj zgromadzonych.

-Chciałbym tylko powiedzieć, że nie wiemy nawet, w jakim jest kraju, a co dopiero, jak ma na nazwisko.-Powiedział ten sam mężczyzna z niebieskimi włosami. Wszyscy zgodnie pokiwali głowami.

-Co jeśli się złączą, zanim się do niej dostaniemy?-Zapytał ktoś z Rady, stojący akurat w rogu.

-Będziemy musieli je zabić.-Powiedziała kobieta z białymi włosami. W pomieszczeniu ponownie zapanowała grobowa cisza, w której każdy zastanawiał się jakby temu zaradzić. W końcu nie codziennie mieli sytuacje z dziedzicami zdolnymi jednym machnięciem ręki wywołać straszliwą katastrofę.

**************************************

Oł je! To ja, wasza kochana Madziunia! ;**

Rozdzialik gotowy, zachęcam do dawania gwiazdek oraz pisania w komentarzach! ;3
Już ponad 250 oczków!
Oby tak dalej!

Inez✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz