kara - k.nj + j.jg

1.2K 53 11
                                    

Łzy powoli spływały po moich policzkach, kiedy skórzany bat spotykał na swojej drodze moją nagą skórę. Bolało mnie już totalnie wszystko. Każdy milimetr kwadratowy skóry, głowa, a nawet zęby, które z każdym kolejnym ciosem coraz mocniej zaciskały się na plastikowym kneblu. Z niektórych ran powoli zaczynała sączyć się krew.

Nie mogłem się ruszyć. Klęczałem na zimnej podłodze z przywiązanymi kończynami, a mężczyzna, który stał przedemną, potocznie zwany moim tatusiem, wymierzał coraz to nowe ciosy.

Sam nie wiedziałem co bolało bardziej. Kontakt fizyczny z nażędziem tortur czy świadomość, że osoba, na której mi zależy robi mi w tym momencie krzywdę. Namjoon powoli odliczał liczbę uderzeń. Był przy 22 z 50.

Za co dostałem taką karę? Cóż, próbowałem uciec. Ale nie tak zwyczajnie tylko z klasą. Kiedy tatusia nie było w domu, ogłuszyłem swojego ochroniarza wazonem, który potem się zobił i lekko pokaleczył mi nogi. Zabrałem kilka naważniejszych rzeczy i udałem się w stronę drzwi z zamiarem wyjścia. Jednak ku mojemu zdziwieniu po drugiej stronie stał równie zdezorientowany Namjoon. Już wtedy wiedziałem co mnie czeka, ale nie sądziłem, że ból będzie tak uciążliwy. Błagania o litość nie miały w tym momencie najmniejszego sensu.

Chociaż mogło być o wiele gorzej. Ale w pewnym sensie osiągnąłem swój cel. Chciałem uciec, bo tatuś przestał zwracać na mnie uwagę. Ignorował mnie, zaniedbywał. A ja nie potrzebowałem niczego innego jak jego obecności. Niczego innego jak czuć się kochanym. A nie umiałem inaczej. Nie potrafiłem podejść, wyżalić się, wypłakać. Więc wymyśliłem jak w inny sposób zdobyć zainteresowanie Namjoona. Myślałem, że gdy zauważy moją nie obecność zacznie mnie bardziej doceniać. Przestanie traktować jak lalkę, która po kilku miesiącach zabawy po prostu mu się znudziła.

A efekt wyglądał tak, że zamiast większej atencji zwyczajnie sobie nagrabiłem i MUSIAŁEM ponieść za to karę. W sumie nie mogłem się skarżyć. Namjoon dokładnie przedstwił mi wszystkie zasady, na które potem przystałem.

Wypuściłem przetrzymywane w płucach powietrze gdy tatuś wypowiedział zbawienną liczbę "50". Rzucił batem o podłogę, a ja wręcz podskoczyłem na ten gest. Namjoon spojrzał na mnie wzrokiem wyrażającym czystą obojętność i wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie samego. Kilka łez spłynęło jeszcze po moim policzku, ale oddech powoli zaczął się unormowywać. Przysunąłem się do pobliskiej ściany, oparłem się o nią plecami i zamknąłem oczy. Odetchnąłem z ulgą mając głęboką nadzieję, że to już koniec jego kary.

Po moim ciele przeszedł nie przyjemny dreszcz, kiedy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Gwałtownie otworzyłem oczy i ujżałem przed sobą postać Namjoona spoglądającego w moją stronę. Skuliłem się jeszcze bardziej gdy owy mężczyzna powoli zaczął do mnie podchodzić. A ja siedziałem bezbronny, z nadal związanymi kończynami, żyjąc jedynie nadzieją, że więcej krzywdy już dzisiaj mi nie wyżądzi.

Niby nadzieja matką głupich, a jednak w tym wypadku się sprawdziła. Tatuś wziął do ręki mały kluczyk i zdjął ze mnie wszelkie kajdanki. Następnie opatulił mnie w mój ulubiony różowy kocyk i delikatnie wziął na ręce, po czym wyszedł z pomieszczenia.

Schodami na górę zaniósł mnie do swojego pokoju i ostrożnie położył na dwuosobowym łóżku. Na półce obok zauważyłem małą apteczkę, po którą Namjoon chwilę później sięgnął. Chwycił za gazik i namoczył go lekko w wodzie utlenionej.

- Mogę? - spytał patrząc prosto w moje oczy. Nie odezwałem się, a jedynie lekko pokiwałem głową.

Mężczyzna przyłożył gazik do jednej z ran na moim udzie co spotkało się z ostrym sykiem z mojej strony. Tatuś odczekał chwilę po czym przeczyścił tą ranę do końca. Jako, że nie była to jedyna rana jaka powstała na moim ciele przez kolejne 20 minut stękałem z odczuwanego bólu przy odkażaniu.

- To już wszystkie. - odpowiedział spokojnie mężczyna. Sięgnął ręką po leżace nie daleko bokserki i nie spotykając się z moją dezaprobatą ostrożenie je na mnie założył, tak aby zadać mi jak najmniej bólu.

- O twoim zachowaniu porozmawiamy sobie jutro. - powiedział wydychając powietrze z płuc. - Narazie idź spać, jesteś wyczerpany. - wstał i jeszcze przez chwilę patrzył na swojego chłopca, któremu zadał tyle bólu. Niechętnie obrucił się i zaczął kierować się w stronę wyjścia.

- Tatusiu, zostaniesz ze mną? Proszę - zapytałem. Nie po to dałem się poranić, żeby teraz i tak zostać sam.

- Oczywiście, kochanie. Jeśli tego chesz. - Namjoon wrócił się i zajął miejsce na łóżku tuż obok mnie.

W tuliłem się w niego i prawie od razu zasnąłem. Wydawało mi się, że usłyszałem ciche przepraszam, jednak równie dobrze mogło mi się to zwyczajnie przyśnić.

~~~~~
(J)Hope you enjoy ^^

||BTS||  /One Shots\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz