Rozdział 24

1.7K 189 124
                                    

Ever since my baby went away
It's been the blackest day

Louis nie czuł strachu. Czuł jedynie stres pomieszany z nadzieją, która była najlepszą motywacją do działania. Już było mu wszystko jedno. Mógł to być podstęp, ale jeśli były chociaż minimalne szanse na uratowanie Harry'ego, wtedy chciał zrobić wszystko. Nawet narazić siebie na śmierć.

Podróż samochodem trwała jedynie kilka minut, co było dobre, bo chłopak nie znajdował się daleko Harry'ego (jeśli to miało jakiekolwiek znaczenie).

- Daję ci najpewniej pięć minut, więcej nie wytrwasz- Cameron uśmiechnął się cwanie i zdjął opaskę z oczu Louisa, który nic nie odpowiedział.

Stali przed drzwiami jakiegoś domu. Mężczyzna je otworzył i wprowadził Louisa do środka. Wszystko było nie za duże i bogato urządzone, więc musiała to być prywatna posesja.

Został zaprowadzony do salonu, więc niepewnie usiadł przy stole. Zobaczył w kuchni, która znajdowała się obok, postać stojącą tyłem. Nie umiał stwierdzić, czy ją kojarzył.

- Postaram się być dobrym gospodarzem. Chciałbyś herbaty, Louis?

Znał ten głos. Musiał go znać.

I wtedy mężczyzna się odwrócił.

To musiał być jakiś, kurwa, żart. Louis nie wiedział, czy ma się zacząć histerycznie śmiać, czy może płakać.  Jedynie był w takim szoku, że nie odpowiedział. Wiedział, że będzie źle, ale nie wiedział, że tak bardzo. Nie czuł bólu, może jedynie pustkę, która nie pozwalała mu normalnie oddychać.

Kiedy mężczyzna zaczął się zbliżać, poczuł ukłucie w środku. Zaczęły mu się pojawiać przed oczami obrazy z przeszłości i nie potrafił tego zatrzymać. Zamrugał kilkukrotnie, żeby się nie rozpłakać, bo Louis Tomlinson przecież jest silny i nie płacze. Podobno.

- Nadal tak samo śliczny- pogładził Louisa po policzku i to już było za dużo, tylko, że chłopak nie potrafił się poruszyć. Jakby każda część jego ciała przestała funkcjonować. Chciał go odepchnąć, ale nie potrafił. Zadrżał po jego dotykiem i poczuł, jak jego płuca się zaciskają.

Przy nim był słaby i nie potrafił zaprzeczyć. Od zawsze tak było i jak widać, nic się nie zmieniło.

Kiedy jeszcze byli razem, to był pierwszy związek Louisa i wiązało się to z tym, że był naiwny. Wystarczyło kilka słów i czułych gestów, żeby się w nim zauroczył. Nick go wykorzystywał, ale on tego nie widział. Spełniał każdą jego zachciankę, bo myślał, że na tym polega związek. Mylił się, ale to zauważył, kiedy było za późno.

- Nie dotykaj mnie- wreszcie wymamrotał trzęsącym się głosem i lekko odepchnął jego rękę.

- Tęskniłeś?

Louis tylko spuścił wzrok, bo nie mógł znowu patrzeć w oczy, w które ostatnio patrzył tak dawno temu. To było za dużo. Jeden sztylet za drugim wbijały się w jego serce. Nie chciał z nim rozmawiać, to bolało bardziej, niż cokolwiek innego.

- Mój brat jest lepszy ode mnie?- Nie przestawał zadawać pytań.

- Dużo lepszy- Louis odpowiedział po dłuższej chwili, próbując opanować drżenie głosu i ledwo się powstrzymał od splunięcia mu w twarz.

- W czym? Jest młody, głupi, niedoświadczony i nigdy nie będzie tak gorący, jak ja- ironicznie uniósł brwi.

- Przede wszystkim się o mnie troszczy.

- Nie kochasz go. Nadal zajmuję największą część twojego serca i to się nie zmieni. Nawet, jeśli będziesz sobie wmawiał, że jest inaczej- powiedział pewnie.

Serial Killer (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz