My black fire's burning bright,
Maybe I'll go out tonight.We can paint the town in blue.
Harry znowu zasnął w objęciach Louisa i znowu obudził się do najpiękniejszego widoku na świecie. Otworzył oczy i zobaczył, że chłopak nie śpi. Milczał przez chwilę, studiując uważnie każdy detal jego twarzy, kiedy przypomniało mu się to, o czym myślał przed zaśnięciem:
- Zmieniłeś się.
- Co masz na myśli?- szatyn uniósł brwi i kciukiem pogładził jego policzek.
- Nie jesteś dupkiem i śpisz przytulając się ze mną.
- Zależy mi na tym, żebyś się dobrze czuł, nie chcę cię znowu zranić, bo zasługujesz na wszystko, co najlepsze- wzruszył ramionami.
- Ty też, Louis. Nie wiem dlaczego cię spotkało to wszystko, ale zasługujesz na szczęście.
- Zwykle ludzie, którzy najbardziej zasługują na szczęście, wcale go nie dostają, a ja jestem złym człowiekiem i chyba nie zasłużyłem.
- Nie jesteś złym człowiekiem- nastolatek wywrócił oczami, bo nienawidził, kiedy inni o sobie nisko myśleli, chociaż robił dokładnie to samo. Z Louisem była taka różnica, że on próbował sobie wmówić cały czas tę samą rzecz- jesteś dobry, tylko chowasz to głęboko w środku.
- Nie chcę się znowu z tobą kłócić, więc po prostu zostawię temat.
Harry tylko skinął głową i wyplątał się z jego objęć, żeby im obu było wygodniej.
- Co teraz zrobimy? Pewnie mnie szukają.
- Porozmawiam z Zaynem, który obiecał dowiedzieć się czegoś więcej i wtedy zobaczymy. Na pewno nie dostaną tego, co chcą.
- Dziękuję, Louis. Dużo dla mnie robisz.
***
Był wczesny ranek, kiedy szatyn wyszedł z pokoju Harry'ego i poszedł się przebrać. Założył świeże ubrania i pierwszym miejscem, jakie odwiedził, był gabinet Zayna. Przywitał się z chłopakiem i usiadł naprzeciwko niego.
- Masz coś?- było pierwszym, o co spytał.
- Niall rozmawiał z Sydney. Wypiera się wszystkiego, ale nie jesteśmy stuprocentowo pewni, że ona za tym nie stoi.
- Ona na pewno nie, ale ktoś z jej ludzi mógłby.
- Nie wiem, Louis- westchnął- myślisz, że aż tak bardzo zależy jej na śmierci Harry'ego? Wie, że go chronisz, więc nie miałaby żadnego interesu w szukaniu go.
- Właśnie o to chodzi. Dała mi robotę, a ja jej nie wykonałem. Miałem go zabić i otrzymać niezłą sumkę, ale nie potrafiłem. Pierwszy raz- przerwał na chwilę- nie wiem, co się ze mną dzieje, Z.
- Coraz bardziej się przywiązujesz do dzieciaka, ale on jest dla ciebie dobry. Widzę, że tylko przy nim prawdziwie się uśmiechasz. Tak, jak ostatnio uśmiechałeś się, kiedy był z nami Ni- przerwał, nie chcąc wypowiadać jego imienia. Wiedział, że to zrani szatyna, a to było ostatnią rzeczą, którą by chciał.
- Spokojnie, już nie boli- Louis uśmiechnął się, żeby zapewnić go, że jest dobrze. Bo było odkąd pojawił się Harry.
- Na pewno odnajdziemy sprawcę, a Harry będzie bezpieczny. Odpocznij trochę i spróbuj o tym nie myśleć, chociaż na trochę.
CZYTASZ
Serial Killer (Larry Stylinson)
Fanfic"W tych cholernie zielonych tęczówkach nie zobaczył tego, co zwykle widział- błagania o litość, strachu. Widział czystą obojętność, może nawet determinację, żeby umrzeć w godności. Ten chłopak wydawał się być taki niewinny i taki delikatny, a za raz...