Amredith
Już kolejny raz piorun walnął w pobliskie drzewo. Ogień spalał pojedyncze liście spadające na wyblakłą trawę, te które nie zdążyły zgasnąć od panującej ulewy. Coraz to kolejne błyskawice sprawiały że drzewa raz to się zapalały a chwilę potem połamane i obumarłe spadały na ziemię. Grzmoty w każdej chwili mogłyby we mnie uderzyć. Ledwo dostrzegam drogę, która prowadzi na miejsce spotkania naszej siódemki. Dziś wypadł dzień w którym udajemy się by poznać przyszłość naszych rodów. Dzięki temu od wieków utrzymywaliśmy nasze kraje w pokoju a gdyby miał zaistnieć jakiś konflikt moglibyśmy mu zaradzić i pozostać w porozumieniu.Właśnie postawiłam pierwsze kroki na skraju polany idąc powoli na wprost siebie zmęczona i cała przemoknięta do suchej nitki. Z góry czuje na sobie uspokajający cichy blask księżyca. Zawsze mnie uspokajał, zawsze nawet w najbardziej przerażających, krwawych czy szczęśliwych momentach on jest zawsze taki sam spokojny i opanowany tak gdyby sam wszytko planował.
Poprzez ciężkie krople deszczu w końcu mogę się dopatrzeć ciepłego światła pochodzącego od świec znajdujących się na wielkim starym kamiennym stole po środku owej polany będącym miejscem dzisiejszego ważnego zdarzenia. Zawsze przed takim spotkaniem wszyscy z nas mają sen w którym ukazuje się miejsce i czas wspólnego spotkania.
Tym razem padło na Szepczące lasy królestwa Bellusion. Od zawsze przyprawiające o dreszcze lasy po których nigdy nie wiadomo czego się spodziewać, demony, gobliny, straszne zapomniane potwory, zagubione dusze a nawet zwykłe zdeformowane zwierzęta pałętają się w zakamarkach tego miejsca. W dni takie jak te chowają się one w cieniach głębokich czarnych jaskiń i jak najodleglejszych skrajach lasu pod wpływem napawającego ich strachu jak i bólu który odczuwają przez silną mocą rozlegającą się wokół miejsca odbycia się rytuału.
Wreszcie dotarłam. Jestem ostatnią z przybyłych. Gdy tylko czarownik tej krainy mnie zauważył od razu wskazał mi na krzesło z herbem mojego rodu. Każdy zasiadł na swoim miejscu z oznaczeniem ich pochodzenia. Za każdym razem ceremonie rozpoczyna ten w którym królestwie się znajdujemy. Zapadła błoga cisza. Już czas. Medron zabrał głos.
-Serdecznie witam wszystkich zebranych. Jestem zaszczycony ze znów możemy widziećsię w tak licznym gronie. Na dzisiejszym spotkaniu jak powszechnie wiadomo, każdy z nas w mniejszym lub większym stopniupragnie zachować ład w sprawach swojej krainy, tak więc już nie mogę doczekać się by otworzyć wrota przyszłości. Pomimo że trzeba stawiać czoła trudnością postawionym nam przez los, bąćmy wszyscy dobrej myśli, i miejmy nadzieje na lepsze jutro.
Po jakże to udanym przemówieniu rozbrzmiały oklaski.
-Skoro formalności mamy już za sobą, możemy zaczynać.- dokończył.
Medri zawsze był poważny i bardzo tajemniczy nikt chyba nigdy nie widział jeszcze miny innej niż jego straszne kamienne spojrzenie które tak na prawdę nie odzwierciedlało jego łagodnej natury. W tej chwili spoglądał na świecący średniej wielkości czarny kamień zwisający z trzymanego przez niego w górze w prawej ręce rzemyka. Idąc w jego ślady wyciągnęliśmy swoje kryształy.
Podczas widzenia one dają nam pewność że każdy z nas wróci cało z tak zwanej podróży. Kiedy dochodzi do objawienia kryształy to nasz potwierdzenie tożsamości. Jeśli zwykły czarownik spróbuje ujrzeć przyszłość podczas podróży jego duch bez kryształu nie wróci do swojego ciała a ciało bez ducha obumiera. Dlatego kryształy są takie ważne.Każdy kryształ jest przezroczysty, jednak pod pewnym kontem można ujrzeć kolor dzięki któremu można stwierdzić w jakim królestwie został stworzony. Kryształ który ja mam przedstawia królestwo Rizenvur jest koloru bordowego. Kolor pomarańczowy przedstawia królestwo Pheraborya ,kolor czerwony przedstawia królestwo Valphien ,kolor fioletowy przedstawia królestwo Qruciav,kolor niebieski królestwo Farrerin ,kolor zielony królestwo Elvie i królestwo Bellusion przedstawia kolor czarny.
Na kryształ zaczęły energicznie spadać krople zimnego deszczu.-Verband!
Kryształy zatraciły się swoich kolorach. Nagle ulewa ustała a grzmoty i pioruny ucichły. Wszyscy zrzuciliśmy z siebie szaty teraz mogłam dokładniej się przyjrzeć moim braciom i siostrą nic się nie zmienili.
Po chwilowej obserwacji siebie wzajemnie wzrokiem wróciłam do promieniującego kamienia. Wystrzeliła z niego cienka nić która płynnie zaczęła przemieszczać się po mojej dłoni aż dotarła do serca. Poczułam lekkie ukucie które jak szybko przyszło tak szybko znikło. Kiedy to nastąpiło włożyłam kryształ w małe wgłębienie w kamiennym stole. Reszta czarodziejów zrobiła to samo.
-Księżyc jest już prawie na wyznaczonej pozycji nie marnujmy czasu.
By móc ujrzeć przyszłość musimy wypowiedzieć specjalne zaklęcie. Każdy odgrywa w nim swoją role nie można się mylić ani jąkać to może przynieść fatalne skutki. Wszystko musi być dopracowane w najmniejszym detalu jeżeli coś wyrwie nas z transu za nim skończymy zaklęcie ... nawet nie chcę o tym myśleć. Muszę być w stu procentach skupiona.
W ciagu jednej sekundy rozbłysło białe światło, wielka długa wiązka światła wychodząca z czarnego nieba uderzyła w stół nadając kamienią jeszcze większej mocy, wszystko dookoła zrobiło się oślepiająco kolorowe. Piękne światła... Możnaby było zatracic w nich swój umysł i nigdy już się nie obudzić .
W nastałej ciszy rozbrzmiały pierwsze słowa;-Dziś począć zgubione dusze
-Przez góry przebyte mile
-Magii zebranej w byt kryształów
-Błądząc w losu tle pomału
-Teraz jest ta chwila
-Gdzie nasza garstka zapomina
-Przenosimy się w magiczny wymiar.
***Wszystko ucichło. Wszystko straciło swój kolor i blask. Dookoła była tylko czerń i obumarła cisza. Próbowałam dopatrzeć się czegoś w tej ciemności lecz nie udało się. Zamknięto mnie w klatce składającej się z nicości. Czy tu o to chodziło? Czy to ma coś wspólnego z przyszłością która nas czeka? Coś ścisnęło mnie w gardle. Coś jakby próbowało mnie dusić lecz nie czulam niczyjego dotyku. Zimne dreszcze przeszły całe moje ciało, probobałam złapac z trudem najmniejszy oddech pozwalający utrzymac się jeszcze na nogach, niestety było coraz gorzej, czułam ze zaraz nawet ciemność zniknie mi sprzed oczu padłam na kolana ledwo podtrzymując się ręką ziemi. Zaczęłam mrugać oczami w celu nawilżenia zaschniętych oczu, o których istnienu w całej zaistniałej sytuacji dawno zapomniałam. Zaczęłam głebiej i wolniej oddychać, duszność powoli przechodziła. Podnosłam z nad ziemi głowe zrezygnowała i zmęczona modląc się już tylko o powrót, jestem już za stara na takie przygody, a najgorsze są właśnie te które zderzają się z rzeczywistością. W nicości przeszedł cień. Tylko jak mogłabym tutaj ujrzeć cień?
Poczułam wielki niepokój, nagle dopadł mnie
ścisk w klatce piersiowej nie do wytrzymania. Krzyknęłam z całych sił....Tak na początek będzie 1006 słów xD to tylko początek xD
YOU ARE READING
Moonlight
FantasyCzy powinnam zdradzić ci sekret? Co 63 pokolenia w rodzinie królewskiej powinien urodzić się szczególny potomek. Dlaczego szczególny? Ponieważ dziedziczy wielką moc, inna niż wszyscy, dużo silniejszą. Tym razem wypadło na mnie, ale.... Ja urodziłam...