Rozdział 2

154 12 1
                                    

                                     Aya
Przez malutkie okienko w pokoju mogłam ujrzeć przebijające się promienie słońca. Nie spałam całą noc i ilekroć zamknęłam oczy widziałam martwe ciała i słyszałam krzyki. Zwariowałam? Leżałam ciągle w tej samej pozycji skulona w kłębek pod cienkim kocem. Chciałam zapomnieć i rozpłynąć się w powietrzu. Bolało mnie to że nie mogłam pomóc tym ludziom. 

Usłyszałam skrzęk zamka z drzwi mimowolnie mój wzrok powędrował w tamtą stronę. Do pomieszczenia weszła Urszula. Odwróciłam wzrok nie obchodziło mnie po co przyszła.

- Ayo – jej głos był chrypliwy, odchrząknęła – król i królowa proszą cię do siebie – dokończyła.

Pokiwałam lekko głową dając jej znak że rozumiem. Kątem oka widziałam że próbuje coś powiedzieć jednak się wycofała. Leniwie wstałam z łóżka co było nie lada wyzwaniem bo całe ciało miałam zdrętwiałe. Jednak po chwili stałam na prostych nogach.

- Nie chcesz może – Urszula się zawahała –  się ogarnąć?- spytała niepewnie.

Czyżby sumie nie dawało o sobie znać? Prychnęłam na tą myśl. Teraz to za późno.

- Nie – mój głos był zdarty i czułam nie przyjemne kłucie w gardle ale nie przejęłam się tym.

Nie interesowało mnie też jak wyglądam. Niech widzą co ze mną zrobili. 

- Więc chodźmy – wskazała na drzwi.

Szłam tą samą drogą co zawsze mniej więcej o tej samej godzinie co zawsze niby nic się nie zmieniło. Jednak to nie prawda. Ja się zmieniłam, i to bardzo. Jestem tylko ciekawa czy na leprze czy na gorsze. Na razie nie umiem tego określić bo czuje się jak wrak człowieka.

Ale to już nie długo się skończy. Ucieknę. Daleko stąd, wszędzie będzie mi lepiej niż tutaj. A  wczorajsze wydarzenia tylko to potwierdziły. Myśleli że mnie złamią? Nie ma takiej opcji. Chociaż można powiedzieć że dość skutecznie mnie skrzywdzili. Ale nie poddam się to dodało mi jeszcze więcej siły.

Nawet się nie zorientowałam kiedy doszłyśmy. Urszula przybrała dumną minę i weszła do pomieszczenia pchając mnie lekko dając znak żebym szła za nią.

- Wasze wysokości – Urszula skłoniła się.

Ja tego nie zrobiłam o nie może kiedyś ale nie teraz. Po prostu stałam i pustym wzrokiem mierzyłam zaistniałą sytuację.

- Urszulo zostaw nas samych – odezwał się król.

- Oczywiście wasza wysokość – machnął na nią tylko ręką.

Urszula wyszła a ja cały czas stałam nie wzruszona. Nie odezwałam się, to oni chcieli się spotkać więc niech mówią co mają do powiedzenia i niech spadają.

- Wiesz za co zostałaś ukarana ? – znowu to samo. Po każdej każe musiałam się płaszczyć i przepraszać. Teraz jednak to się zmieni.

- Owszem – powiedziałam pewnie – zostałam ukarana za to że się sprzeciwiłam za to że macie coś z głowami za to że mnie nienawidzicie mimo że to nie moja wina bo nic nie zrobiłam ukaraliście mnie za to że się urodziłam bez mocy i za to że nie jestem idealną córką jaką chcieliście mieć – pierwszy raz poruszyłam ten temat. Oni mówili o tym tylko raz kiedy okazało się że jestem bez mocy. Nigdy nie poruszałam tego tematu bo się bałam. Teraz jednak wiem że  nie mam czego. 

Widziałam ich zniesmaczone miny. Nie chcieli o tym mówić to było pewne. 

- Zostałaś ukarana za to że się sprzeciwiłaś za nic więcej – odezwała się moja matka. 

MoonlightWhere stories live. Discover now