«1»

2.8K 128 4
                                    

Zacznijmy od początku. Dwanaście lat temu w Ukrytej Wiosce Liścia pojawił się ,,potwór", dziewięcioogoniasty demon. Stworzenie tak potężne, że machnięciem jednego z ogonów było w stanie stworzyć tsunami czy też zniszczyć górę. Wielki lis zaatakował shinobi niby bez powodu. W zaciętej walce poległo wielu ninja, wielu także pozostało rannych, ale bitwa trwała nieprzerwanie. Demon opętany szałem niszczył wszystko na swojej drodze i jedynym, który mógł cokolwiek na to poradzić był mistrz pieczętowania, Czwarty Hokage Kohony, Minato Namikaze. Yondaime, nie zwracając uwagi na pogrążonych w ferworze walki mieszkańców wioski, gorączkowo zastanawiał się co powinien zrobić. Jedyną rzeczą jaka przychodziła mu na myśl było zapieczętowanie w kimś Ogoniastej Bestii. Co też uczynił przypłacając własnym życiem, oddał duszę Bogu Śmierci. Uznano go za bohatera, nie wiedział jednak, że swoim czynem diametralnie zmieni przyszłość pewnego blondwłosego chłopca. Przed śmiercią chciał aby ,,naczynie" demona również uznano za bohatera, którego mieszkańcy Konohy będą szanować za poświęcenie, niestety przeliczył się. Pokładanie nadziei w ludziach bywa zgubne.
Chłopczyk dorastał bez rodziny, pod wrogimi spojrzeniami starszych. To zmieniło jego...mój charakter. Wioska Ukryta Wśród Liści to naprawdę piękne i w miarę spokojne miejsce. Dla mnie niekoniecznie. Nie twierdzę, że byłem bity na każdym kroku czy też truty przy każdym posiłku. Takie rzeczy dzieją się tylko w dramatach, ale z przykrością muszę przyznać, że lekko też nie było. Od kąd pamiętam zawsze byłem sam. Jako mały dzieciak czasami bałem się wychodzić z domu. Spojrzenia dorosłych powodowały ciarki na plecach, a żadne dziecko nie chciało się ze mną bawić, co skutecznie odbierało mi ochotę na cokolwiek. Kiedy skończyłem cztery lata miało miejsce zdarzenie, przez które jestem jaki jestem. Pewnego pięknego dnia, gdy przecudne słoneczko świeciło jasno na prześlicznym, niebieściutkim niebie...ekhm przepraszam, ale trudno mi o tym mówić bez pewnej dozy sarkazmu. Opowiem to najbardziej lakoniczne jak tylko potrafię. W dzień urodzin stwierdziłem, że nie mogę wciąż siedzieć w domu i czytać ( tak, ktoś nauczył mnie czytać, a nawet pisać, ale o tym później) więc wyszedłem na dwór. Było południe, a słońce prażyło niemiłosiernie. Przysłaniałem oczy ręką i uśmiechałem się szeroko choć niepewnie. Droga była spokojna i mimo nieprzychylnych spojrzeń przechodniów czułem się świetnie. Właściwie nie kierowałem się do żadnego konkretnego miejsca, po prostu cieszyłem pogodą. Kątem oka dostrzegłem szyld Ichiraku Ramen. Jak na zawołanie mój żołądek dość głośno o sobie przypomniał. Zachichotałem cicho pod nosem i mimo spuszczonej głowy raźno wszedłem do środka. Gwar rozmów wraz z moim przybyciem gwałtownie ucichł. Choć tego właśnie się spodziewałem to nie mogłem zrozumieć czemu ludzie za moimi plecami, a niektórzy nawet prosto w twarz nazywają mnie demonem, potworem czy też bestią. Niewiedza to jedna z najbardziej irytujących rzeczy.
Po zjedzeniu w ciszy miski ramen, zapłaciłem i podziękowałem staruszkowi Teuchi po czym najszybciej wybyłem z baru. Mężczyzna jako jedyny miał do mnie normalne podejście, z tego powodu z moich ust nie schodził delikatny uśmiech.
- Nadal siedzi na ławce przy domu i tylko patrzy się przed siebie- dość niecodzienny urywek rozmowy przyciągnął moją uwagę. Jako dziecko byłem bardzo ciekawski, niewiele się zmieniło od tamtego czasu.
- Wciąż nie może pogodzić się z tym, że ich już nie ma.- bardziej stwierdziła niż spytała właścicielka drugiego głosu.
- Szkoda mi jej, ile to już lat minęło? Prawie cztery, prawda? Widzę jak z dnia na dzień pogrąża się coraz bardziej.- ciekawość wzięła górę nad ostrożnością, z resztą jak zawsze i ruszyłem za rozmawiającymi kobietami. Skręciły w boczną uliczkę, na moment straciłem je z oczu. Wychylając się zza ściany budynku zaledwie trzy metry dalej zobaczyłem jak witają się z trzecią kobietą o brązowych, niemal czarnych włosach, ale ta była zbyt pogrążona we własnych myślach by porządnie im odpowiedzieć. Nagle odwróciła się w moją stronę, jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, po chwili zalała je fala wściekłości i nienawiści. Po jej policzkach spłynęły łzy, ale zdawała się ich nie zauważać. Stałem jak sparaliżowany nie mogąc ruszyć nawet palcem.
-POTWORZE!!! JAK MOGŁEŚ TY...TY NIE MASZ PRAWA ŻYĆ. - wstała ze swojego miejsca i ruszyła w moim kierunku nie zważając na krzyki znajomych
- NIE WIEM DLACZEGO JESZCZE CHODZISZ PO TYM ŚWIECIE. - Błyskawicznie złapała za shiruken i wycelowała nim we mnie, łzy nadal wypływały potokiem z niebieskich oczu
- TRZECI JEST DLA CIEBIE ZBYT POBŁAŻLIWY. TO WSZYSTKO TWOJA WINA! MAM NADZIEJĘ ŻE ZDECHNIESZ W MĘCZARNIACH DEMONIE. -Zamachnęła się, a ja z przerażeniem w oczach upadłem na bruk. Odsuwałem się szorując nogami o twarde podłoże, zasłaniając jedną ręką w oczekiwaniu na ból, a w mojej głowie kotłowało się tylko jedno pytanie.

Naruto - Najemnik KumaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz