«2»

1.8K 113 9
                                    

Młody blondyn poprawił ochraniacz ze znakiem wioski, który co chwila zsuwał mu się z czoła. Dzień wcześniej zawiązał go na supeł, w dodatku zbyt luźno, był bardzo podekscytowany faktem, że zostanie ninja. Wyróżniał się spośród rówieśników jaskrawopomarańczowym kombinezonem i nieco głupim wyrazem twarzy, oraz uśmiechem goszczącym na ustach prawie cały czas. Jednak nie to dziwiło zebranych najbardziej, chłopak nie zdał egzaminu na genina i mimo to siedział wraz z nimi jakby nigdy nic. Z jego postawy pozornie można było wyczytać z jakim lekceważeniem podchodzi do nauki, co większość uczniów przyprawiało o niesmak. Inni nawet nie zwrócili na niego uwagi. Niechęć wobec chłopca powodowało także zachowanie starszych bądź co bądź nie do końca uzasadnione, aczkolwiek wpajane im od małego. Choć należy przyznać, iż na tyle subtelnie, że prawie nikt się nie zorientował. Blondyn niby nie zwracał uwagi na nieprzychylne spojrzenia jakimi został uraczony, całą uwagę skupiając na obiekcie swoich westchnień.

-Sakura-chan mogę usiąść z tobą?- krzyknął szczerząc zęby w uśmiechu. Sztucznym bo sztucznym, ale na tyle szerokim, że postronnych obserwator prędzej pomyślałby o niezrównoważeniu psychicznym chłopca niż fakcie iż ten może udawać.

Sakura Haruno bo tak nazywała się dziewczyna dla której niebieskooki stracił głowę była - krótko mówiąc - ,,uroczą" landyneczką. Różowe włosy, przesłodziaśne, idealnie różowe ubranie i rozmarzony wzrok z jakim spoglądała na miłość swego życia, Uchiha Sasuke, cała Sakura. Haruno obrzuciła blondyna spojrzeniem od stóp do głów i ostentacyjnie odwróciła głowę nie odpowiadając, za to świdrując Uchihe wzrokiem. Sasuke z kolei odznaczał się nieco ponurą mordką, wiecznie znudzonym wyrazem twarzy oraz wianuszkiem zakochanych w nim dziewczyn, które lgnęły do jego osoby niczym ćmy do światła. Jego włosy były smolistoczarne, a strój czarno granatowy. Chłopak prychnął pod nosem nie zaszczycając Sakury spojrzeniem, na co nasz pomarańczek ułożył usta w dziubek i zmarszczył brwi z niezadowoleniem, ukucnął na ławce przed Uchihą, bez słowa wlepiali w siebie wzrok dopóki, dzięki niefortunnemu wypadkowi, ich usta się nie złączyły. Gwar w sali momentalnie ucichł. Po chwili szoku odskoczyli od siebie zniesmaczeni zaistniałą sytuacją, a moją twarz wykrzywił grymas obrzydzenia.
Dlaczego do cholerci jasnej czuję to samo co mój ,,cień"!? Wiem, że sprawdza się to w naprawdę wielu przypadkach, ale niekiedy potrafi być okropnie kłopotliwe. No nie, coś czuję, że zbyt długo przebywałem wśród członków klanu Nara... W każdym razie mój mistrz siedzi na drodze i płacze ze śmiechu. Wracaliśmy właśnie z Wioski Ukrytej Pośród Trawy gdy drugi z moich klonów przedstawiał relację z dzisiejszego dnia, oczywiście na głos, bo jakżeby inaczej, wspomnienia jako obrazy przesuwały się przed moimi oczami. Pierwszy klon nadal przebywał w wiosce udając mnie. Zazwyczaj nie wykazuję otwarcie moich uczuć, jednak gdy tylko zobaczyłem co się stało nawet bez myślenia zacząłem wycierać twarz rękawem. Moim zdaniem wyglądało to w miarę normalnie, ale jak widać w przekonaniu mistrza, komicznie.

-Co się stało, że zdzierasz sobie twarz?- zapytał udając (a może jednak nie?) poważnego.

Odetchnąłem głęboko jak to miałem w zwyczaju i potarłem palcem nasadę nosa, żeby uspokoić się jak najszybciej. Przecież słyszał każde słowo. Jestem jak najbardziej świadomy tego, że czerwonowłosy uwielbia się ze mną droczyć, ale pomijając tą wiedzę jego słowa są na tyle irytujące, że maska obojętności, którą zakładam od lat kruszy się i odpada. Mam nieodparte wrażenie, że taki był właśnie cel mężczyzny.

- Pytasz się ponieważ nie dosłyszałeś czy po prostu chcesz usłyszeć to wszystko raz jeszcze, mistrzu?- wyszeptałem akcentując (mam nadzieję, że wystarczająco dobitnie) ostatnie słowo.

Jedynym co zdradzało moją złość była pulsująca na czole żyłka, zazwyczaj kiedy się odzywam, co w towarzystwie zdarza się dość rzadko, mówię strasznie cicho. Nie mam pojęcia dlaczego, chociaż spowodowane to być może faktem, iż ,,przezorny zawsze ubezpieczony" jak mawiają, a ja naprawdę jestem przezorny.

-Och, uznaj to za lekcję i zdaj mi relację z tego... hmm niefortunnego zdarzenia.- powiedział dłonią machając sobie przed twarzą, niczym wachlarzem.

Uśmiechnął się do mnie krzywo, a w jego oczach błyszczały iskierki rozbawienia. Odetchnąłem głęboko kryjąc tym samym moje zażenowanie, odwołałem cienia i z grobową miną opowiedziałem sytuację.

- Nie sądziłem, że prowadzisz tak intrygujące i bogate życie towarzyskie. Chociaż, szczerze mówiąc, nie podejrzewałbym cię także o takie preferencje... Od dzisiaj będę się pilnował- Nie odpowiedziałem, tylko warknąłem cicho pod nosem na co rozbawiony uniósł jedną brew.

- No, starczy tego dobrego, wstawaj i idziemy dalej- krzyknął wesoło, gdybym go nie znał zapewne pomyślałbym, że postradał zmysły, bo który szanujący się ninja tak bezmyślnie zdradza swoją kryjówkę!?

-Znaczy się, ty już stoisz. -zerknął na mnie porozumiewawczo, ale kiedy nie zareagowałem w żaden widoczny sposób westchnął zrezygnowany.
- W tym wypadku pomóż mi, a nie się patrzysz!- to mówiąc wystawił mi język, no cholera normalnie gorzej niż z dzieckiem- Co to za krzywa mina, hmm?

-Wybacz, ale nic na to nie poradzę, urodziłem się z taką twarzą...- powiedziałem podając czerwonowłosemu rękę i pomagając mu wstać, spaślak jeden, niby chudy, a ciężki jak głaz, prawie musiałem użyć chakry!

-Szczerze współczuję- mruknął na tyle głośno abym mógł to usłyszeć. Czekaj czekaj, że co proszę? Przeanalizowałem raz jeszcze nasze wypowiedzi. - No już, bez nerwów, nie każdy może wyrosnąć na tak przystojną osobę jak ja i zamknij usta, to nie przystoi.

Dopiero po jego słowach uświadomiłem sobie, że rzeczywiście wyraz mojej twarzy nie należał do profesjonalnych, szybko to naprawiłem zamykając pospiesznie usta. Las wokół nas tętnił życiem co powoli, acz skutecznie uspokajało, zerknąłem przez ramię idąc przed siebie, mój mistrz już bez słowa, ruszył za mną.
Droga powrotna dłużyła nam się niemiłosiernie, ale nie miało to większego znaczenia, ponieważ tak czy inaczej musieliśmy w końcu dotrzeć do Konohy.

***
Ludzie, dzięki wielkie za czytanie i wybaczcie za to coś( w sensie rozdział, jak większość się domysliła, ale i tak napisałam...), ale totalnie nie miałam pojęcia jak inaczej ująć w słowach tą niby nic nie znaczącą sytuację...
Chcę uprzedzić, że nie planuję żadnych parringów, chyba że bardzo będziecie tego chcieli, ale to później. Na razie wolę skupić się na fabule (której w tej chwili brakuje (〒︿〒)) Bosz nawet nie wiem po co ja to piszę😂

Naruto - Najemnik KumaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz