«5»

659 59 2
                                    

Zacznę od początku.

Witam wszystkich obecnych!
Niżej jest rozdział, a pod nim przeprosiny za długą nieobecność. 😇🙏
______________________________________


Sensei dwie minuty po wejściu do naszego nowego-starego mieszkania zniknął, by -jak to ujął- załatwić swoje sprawy. Nie zdążyłem go nawet zapytać czy wie kim naprawdę jestem i jak rozpoznał mój cień. Zdziwiony własną głupotą prawie uderzyłem się otwartą dłonią w czoło, przecież bez użycia genjutsu wyglądam dokładnie jak on! Teraz wszyscy będą zmuszeni uwierzyć w mój geniusz... Pomijając, wyszedłem z naszego lokum by przejść się po Konohagakure i zobaczyć czy cokolwiek się tu zmieniło od naszej ostatniej wizyty oraz czy nikt przypadkiem nie postarzał się o dwa lata (dokładnie tyle czasu nas tu nie było, tak dla ścisłości).
    Nie zauważyłem zbyt wielu różnic, poza roślinnością i większym zaniedbaniem niektórych miejsc. Chwile bez ekscesów przerwało pojawienie się czarnowłosego. Szedł drogą w moją stronę pozornie zatopiony w treści książki o jasnoróżowej okładce. Jasnoróżowej... Nie, nieważne, to nie moja sprawa... Dlaczego - bogowie powiedzcie mi- muszę być tak ciekawski?

-Ekhm- mruknąłem na co mężczyzna zerknął na mnie przelotnie i ponownie wrócił do lektury. Westchnąłem w duchu wiedząc, że za nic nie oderwę mistrza od wykonywanej czynności. Zaszedłem go od tyłu i zacząłem czytać patrząc na tekst znad ramienia Sena.
,,W pokoju było słychać jedynie ich ciężkie oddechy, które drżały z podniecenia. Pogładził osobę oplatającą go nogami po zaróżowionym policzku i starł  pojedyńczą łzę, która wyrwała się spod jej powieki. [...]Ułożyli się wygodnie na białej, miękkiej pościeli. Mężczyzna objął swoją drugą połówkę ramionami i przyciągnął do siebie, nawet jeżeli  obojgu było gorąco żadne nie chciało niszczyć tej chwili zbędnymi gestami czy słowami. Brunet obserwował jak delikatna istota o alabastrowej skórze zasypia wtulona w jego tors, uśmiechnął się i sam zamknął oczu. Chwilę później leżąc sotnie w zimnej celi, ale z uśmiechem na ustach wybudził się z najlepszego w jego życiu snu."
(Dop. Autora: Tu muszę się wytłumaczyć, totalnie nie nadaję się do pisania tego typu rzeczy😂)
Z każdym kolejnym słowem czułem jak moją twarz pożerają płomienie. Oderwałem się od tekstu, od dziś zacznę patrzeć inaczej na mojego mistrza. Nie dość, że czyta takie książki, to w trakcie jego twarz nie wyraża prawie nic, z jednej strony mam ochotę nazwać go starym zboczeńcem, z drugiej jestem pełen podziwu (zero czerwieni... nigdzie!). Potrząsnąłem głową ze zrezygnowaniem.
- To dzisiaj, bądź gotowy na wyprawę.- tajemnicze zdanie padające z ust Mistrza sprawiło, że podskoczyłem. Zerknąłem na niego podejrzliwie, ale ten, jakby nigdy nic, dalej czytał. Powoli kiwnąłem głową właściwie nie wiedząc o jaką wyprawę chodzi. Tajemnice, wszędzie tajemnice! No oszaleć można. Westchnąłem zrezygnowany i wróciłem do naszego lokum. Jeżeli spojrzeć na to miejsce, mając na uwadzie nasze możliwosci, było tu zadziwiająco czysto. W zeszłorocznych pojemnikach po ramenie brodziłem jedyne po kostki! Progres moi drodzy, progres. W moich oczach pojawiły się łzy dumy, a może to przez uczulenie na kurz... Nie, duma brzmi zdecydowanie lepiej. Do podróży nie musiałem przygotowywać się jakoś specjalnie, wszystkie potrzebne rzeczy miałem zapieczętowane, a reszta nie była wystarczająco ważna, by kłopotać się z zabieraniem jej. Do zachodu słońca pozostało kilka godzin, podejrzewałem, że tą właśnie porę wybierze Sen na podróż, więc z braku lepszego zajęcia postanowiłem poćwiczyć równowagę wewnętrzną, czyli inaczej ujmując, pozmywać naczynia zalegające w zlewie. Tak pochłonęła mnie ta czynność, że nawet nie spostrzegłem kiedy mieszkanie stało się niemal puste, w rozumieniu potocznym czyste. Zawsze uwielbiałem porządek, niestety sprzątanie było już inną bajką, co nie znaczy, że nie sprzątałem wcale, po prostu nie sprwiało mi to żadnej przyjemności. Jeżeli dodać do tego Sena, którego hobby wydaje się być śmiecenie, nie dziwnym jest, że naprawdę trudno jest nam zachować nawet względny porządek w mieszkaniach. Nie tyczy się to jednak podróży, czy misji kiedy musimy mieć na uwadzie fakt, że wszystko co zostawiamy po sobie nas zdradza. Zdąrzyłem nalać wody do fioletowego kubka w małe pandy i wziąć łyk kiedy Mistrz wpadł do mieszkania niczym huragan i stanął w osłupieniu przyglądając się pokojowi, po czym wlepił we mnie zdezorientowane spojrzenie.
-Dlaczego ta brudna ścierka leży na stole?- zapytał, a moja brew zaczęła gniewnie drgać. (Dop. Autora: Nie wiem w sumie jak to inaczej ująć. Podskakiwać? Poruszać się? Wszystko brzmi jakoś dziwnie 😂) Z pozornym spokojem, delikatkie podniosłem materiał, który mniej niż sekundę później wylądował na głowie Sena.
- Już nie. - mruknąłem uśmiechając się szeroko. Nie odpowiedział nic tylko zmroził mnie spojrzeniem, co w sumie prezentowało się zabawnie, Mistrz wciąż nie pozbył się ścierki.
- Tym razem ci odpuszczę młody, idziemy- powiedział groźnym tonem wzrokiem wywiercając mi dziurę w czaszce. Nie miałem pojęcia, że tak bardzo ugodzę jego ego rzucając scierką, cóż uczmy się na błędach, czy coś. Zniknęliśmy z wioski nie zauważeni przez nikogo i skierowaliśmy się na południe. Podążałem za Senem skacząc z drzewa na drzewo, wciąż nie dowiedziałem się gdzie idziemy, nie żebym pytał, ale miałem nadzieję gdzieś w podświadomości, że cel naszej podróży zostanie ujawniony podczas rozmowy. Tyle, że Sen od sytuacji w Konohagakure nie odezwał się słowem, za to głos towarzyszący mi od dziecka naśmiewał się wrednie z całej sytuacji. W sumie nie wiedziałem czy przerwać ciszę i wspomnieć o ścierce, która nieprzerwanie zdobiła głowę czarnowłosego, ale odpuściłem sobie. Czerwone słońce zaszło za choryzontem kiedy w końcu się zatrzymaliśmy. Sen zbliżył się do oddalonych od reszty roślin, odgarniając dłonią zielone, delikatne gałązki obszedł dookoła trzy dzrzewa rosnące blisko siebie na polanie pogrążonej w ciszy, kiedy wytężyłem słuch udało mi się usłyszeć jedynie bliżej nieokreślone, miarowe dudnienie, żadnych owadów, wiatru czy innych odgłosów natury. Mistrz zauważył co robię i uśmiechnął się kącikiem ust. Materiał magicznie zniknął z jego głowy lądując między korzeniami wysokich dębów. Mężczyzna wbił kunaia w wystającą gałąź i zapukał kilka razy w korę najbliższego drzewa.

-Wszystkiego najlepszego Młody - powiedział patrząc na mnie przez ramię.

Jak mogłem zapomnieć! Sen zawsze powtarzał, że pewnego dnia, w rocznicę naszego pierwszego spotkania, zostanę oficjalnie uznany za jednego z nich i otrzymam pierwsze zadanie. Czekałem na tę chwilę od czasu, gdy mistrz wspomniał o tym po raz pierwszy, ale teraz mam wrażenie, że jest zbyt wcześnie, że tak naprawdę wciąż niewiele wiem.  Nie chodzi o to, że się nie cieszę czy -co gorsza- boję, ale coś podpowiada mi, że to nie powinno dziać się dziś.
-Idziesz? - pytanie Sena wyrwało mnie z zamyślenia, mężczyzna siedział na gałęzi tuż nad moją głową, znów miał czerwone włosy, idąc za jego przykładem powróciłem do prawdziwej formy po czym wskoczyłem na miejsce obok niego. Tyle, że to nie był mój mistrz.

_____________________________________

Jak było zapowiedziane na początku rozdziału: PRZEPRASZAM! Nie mam nic na usprawiedliwienie mojego poczynania, poza tym, że ten rozdział był dla mnie pewnego rodzaju murem. (Dlatego wyszedł jak wyszedł)

Dziękuję wszystkim, którzy jeszcze to czytają!😁

Naruto - Najemnik KumaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz