4.

80 19 5
                                    

- Że co? - spytałam niezbyt uprzejmie.

Kobieta była kilka lat starsza od Lary. Miała na sobie długą sukienkę w kwiaty, a kasztanowe włosy związała w kok. Wydawała się taka... nienaganna. A teraz twierdzi, że jest moją nową opiekunką.

- Jesteś Hayley Jaynes?

- Tak - przyznałam.

- Więc zostałam ci przydzielona na opiekunkę na najbliższe 15 dni - odpowiedziała nie przestając się uśmiechać.

- To chyba jakiś żart - powiedziałam. Zdawałam sobie sprawę, że nie byłam zbyt miła, ale w tamtej chwili miałam to całkiem gdzieś. Co ona sobie wyobraża? Że może wparować do mnie do pokoju i udawać kogoś kim nie jest?

A najbardziej wkurzało mnie to, że była taka pogodna. CAŁY CZAS SIĘ UŚMIECHAŁA. Miałam ochotę zetrzeć jej ten uśmiech z jej wesołej twarzyczki. Nawet nie wiem, kiedy stałam się taka agresywna.

- A jednak nie - odpowiedziała spokojnie. - A tobie co się stało?

- Właśnie straciłam kogoś, kto był dla mnie jak matka. Zresztą to nie twoja sprawa.

Cmoknęła z niezadowoleniem i pokręciła głową protekcjonalnie.

- Nie mówiłam o tym - wskazała na moją pobrudzoną i mokrą liliową sukienkę i coś, cokolwiek pozostało po mojej fryzurze i makijażu. - Chodzi bardziej o to co masz na sobie.

- Nie interesuj się - odpowiedziałam zaczepnie. - Jeszcze coś, czy zechciałabyś się stąd wynieść?

- Dobrze, że o tym wspomniałaś. Jeszcze jedna sprawa. Masz tu wracać codziennie o 16:30. Zrozumiano?

- Nie ma mowy - zaprotestowałam. Ona chyba nie zamierza mi mówić co mam robić, prawda? A wracanie o tak wczesnej porze to już przesada. - Nikt nie musi tak wcześnie wracać. A poza tym mam już prawie osiemnaście lat!

Widać było, że cała ta sytuacja bardzo ją bawiła. Stała z założonymi rękoma i przyglądała się mojemu pokoju. Nagle wzięła do ręki zdjęcie moje i Lary. Zrobiłyśmy je, gdy pierwszy raz pojechałyśmy nad jezioro. Było to jakieś kilka lat temu i pamiętam ten dzień tak dokładnie, jak dzisiejszy.

Miałam dziesięć lat i było to tuż po tym jak moja ówczesna 'najlepsza przyjaciółka' śmiała się z powodu mojego pochodzenia. Wszyscy tu już przeszli Przemianę choć raz, a ja jeszcze nigdy tego nie przeżyłam. Wszędzie krążyły plotki, że to dlatego, że moja mama, która też przebywała w Programie, zaszła nielegalnie w ciążę. Lara kazała mi się nie przejmować, ale ja wciąż nie mogłam przestać o tym myśleć. Jednak było to bardzo prawdopodobne. Czy to dlatego wszyscy urzędnicy szeptali, gdy mnie widzieli? Bo byłam dzieckiem, które nie powinno istnieć?

W Programie zabronione było posiadanie własnych dzieci. Była tu określona liczba ludzi, która raczej się nie zmieniała. Nie można było pozwolić sobie na kogoś poza to. Nie było miejsca. Wszystko było tu logicznie ułożone i kilka dodatkowych osóbek zaburzyłaby system. Gdy ktoś zachodził w ciąże, a raczej się to nie zdarzało, wylatywał. Był zmuszony radzić sobie samemu poza Programem. A tam nigdy nie wiadomo, co nas spotka. Podobno grasowały tam dzikie zwierzęta wielkości domów, a ludzie zabijali się nawzajem o głupoty. Za nic w świecie nie chciałabym tam trafić.

A więc Lara zabrała mnie tam żebym zapomniała o całej tej sytuacji. Pomogło.

- W takim razie powinnaś zacząć zachowywać się odpowiedzialnie. Jak na twój wiek przystoi.

- Radziłabym to zostawić - wskazałam na zdjęcie. - I dziękuję bardzo, ale radzę sobie sama bardzo dobrze.

***
Noc była okropna. Nie mogłam przestać płakać. Łzy coraz bardziej mnie dławiły. Próbowałam złapać oddech, ale nie mogłam oddychać.

Tej nocy nie było Lary.

Ani Tori.

Byłam całkiem sama.

***

Następnego dnia, gdy się obudziłam, na skraju łóżka siedziała Carmen. Szeroko się uśmiechała i trzymała talerz z naleśnikami. Na każdym zrobiła uśmiech z bitej śmietany i oczy z borówek.

- Jezu! Odbiło ci?

- Wybacz - odpowiedziała. - Chciałam sprawdzić czy wszystko w porządku. Wyglądasz na smutną.

- No chyba - burknęłam. Ta baba strasznie mnie wkurzała. Pierwszy raz nie mogłam się doczekać aż pójdę do szkoły i nie będę musiała jej oglądać.

- Naszykowałam ci ubrania - wskazała na stosik na biurku. Leżała tam spódnica do kolan i golf. No nie. Tylko nie to.

- W pralni nie było niczego innego? - spytałam z poirytowaniem. Tęskniłam z Larą. Musiała wybaczyć mi ten opryskliwy ton.

- Oczywiście, że były inne rzeczy, ale dziewczyny w twoim wieku powinny się szanować.

- Ale ja się szanuje!

- Widziałam jak wczoraj wyszłaś ubrana. Krótka sukienka, ostry makijaż - pokręciła głową z dezaprobatą.

Czemu Lary nie może tu być? Czemu musiała przejść tą Przemianę? Czemu mnie zostawiła?

- Ale...

- Żadnego ale. Marsz do łazienki. Zobaczymy się wieczorem i mam nadzieję, że do tego czasu zmienisz swoje nastawienie.

Wyszła z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. O nie nie. Nie zamierzałam jej słuchać. Poczekałam chwilę, a potem wykradłam się w samej piżamie. Zjechałam windą do piwnic i minęłam kilka osób w białych fartuszkach.

Zaczęłam skradać się białymi korytarzami mijając kolejne drzwi. Skład, spiżarnia. Wreszcie dotarłam do ogromnego pomieszczenia pełnego przeróżnych szafek, suszarek i pralek. Pralnia. Jeszcze nigdy tu nie byłam. Na szczęście pokój był pusty. Podbiegłam do szafek i wyszukałam jak najbardziej wyzywające ubranie jakie tylko udało mi się znaleźć. Miniówka i bluzka z siateczki. Dziwiłam się jak opiekunki zgadzają się na taki ubiór.

Pomyślałam, że jeśli zrobię wszystko żeby Carmen mnie znienawidziła, poprosi o inny przydział.

Złamię każdą zasadę.

***

Gdy wchodziłam do szkoły, wszyscy na mnie patrzyli. Nigdy nie byłam jakoś specjalnie popularna, chłopacy mnie nie podrywali, nie miałam prawdziwej przyjaciółki. Myślę, że niewiele osób znało moje imię. Ale teraz? Wzrok każdego był skupiony na mnie.

- Czy to ta porządna dziewczyna? - usłyszałam głos jednego z chłopaków stojących przy szafkach.

- Tak, chyba ma na imię Leyli czy coś takiego - odpowiedział jego kolega.

Trzy dziewczyny w okularach, które siedziały z nosami w książkach nagle podniosły wzrok. Popatrzyły na mnie z dezaprobatą i szepnęły sobie coś na ucho.

Nie dziwiłam im się. Zawsze byłam 'tą grzeczną, porządną, miłą'. Nigdy nie sprawiałam żadnych problemów i się nie wyróżniałam. Jednak teraz mam powód. Dlatego nałożyłam mocny makijaż, skąpe ubranie. Dlatego dam się złapać dyrektorowi. Cały swój gniew, cały smutek przelałam na to. Wiem, że źle robię i będę tego wszystkiego żałować. Wiem, że mogę zaprzepaścić sobie w ten sposób przyszłość. Ale wiem też, że w tym miejscu dzieje się coś dziwnego. I zamierzam dowiedzieć się co. Zamierzam dowiedzieć się czemu zrobili to Larze.

ProgramOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz