Prolog

72 8 16
                                    

Summerstead było ładnym, malowniczym miasteczkiem położonym na zachód od Londynu. Słynęło z olbrzymich, obrośniętych kwiatami wzgórz. Rośliny, które wyrastały na pagórkach były jedyne w swoim rodzaju, a mianowicie nawet w zimie można było odnaleźć gatunki rosnące w lecie. W mieście mieszkało około 75 tysięcy mieszkańców. Równo o 7:30 obudziła się szóstka nastolatków. Alex, Susan, Rose, Victor, Jason i Mark. Całe grono młodzieży przyjaźniło się ze sobą. Zaraz po otrząśnięciu się ze snu ruszali w otchłań medii społecznościowych, aby zacząć emocjonującą rozmowę np. o interesującym śnie Jasona. Gdy dziewczyny oznajmiły, że doprowadziły się do porządku (a wiadomo, że chodzi tu o makijaż, toteż zajęło to z pół godziny) Victor nacisnął na ikonkę kamery, a na telefonach całej szóstki rozbrzmiało powiadomienie o grupowym wideoczacie. Pierwsza do rozmowy dołączyła Alex. Miała ona niebieskie, wręcz morskie oczy, oraz jasne blond włosy zwykle opadające do ramion, lecz dziś wyjątkowo spięte w kucyk. Drugi do czatu dołączył Mark, chłopak o ciemnobrązowej czuprynie, która często opadała mu na twarz, a w której Alex była zakochana. Oczy chłopaka jedni interpretowali jako złote, drudzy jako zwykle piwne, a jeszcze inni jako brązowe.

- Hej! - krzyknęła Alex machając w stronę chłopaka.
- Siema, siema co tam nowego? -

Chwile wymieniali się informacji, a następnie od strony Marka dało się słyszeć krzyk kobiety.
- Mama woła na śniadanie, wracam za 15 minut. - powiedział brunet i wyłączył kamerkę.

Blondynka siedziała znudzona stukając palcami w ekran telefonu. Po około pięciu minutach wzięła z szafki nocnej magazyn modowy i zagłębiła się w lekturę wzdychając nad cenami nie schodzącym poniżej 200 funtów.

- ELO, ELO! - nagle do czatu dołączył Jason, włączając w telefonie tryb głośnomówiący.
Alex aż podskoczyła i zrzuciła gazetę na podłogę.
- Czy ty będziesz kiedykolwiek zachowywać się normalnie? - dziewczyna przewróciła oczami i wypatrzyła się w chłopaka. Był brunetem jak Mark, lecz odcień jego włosów ułożonych na lewo był znacznie jaśniejszy. Oczy miał niebieskie.
- Nienormalni zmieniają świat! - odparł chłopak.
- Ale twoja nienormalność jest poza skale. - zauważyła Susan, która właśnie dołączyła do rozmowy.  Miała zupełnie czarne włosy odrobine za ramiona, szare oczy, które Victor nazywał "wilczymi" i była dość niska. Niezbyt lubiła odcień swoich włosów, lecz przekonywanie rodziców na farbowanie nadal spełzało na niczym.
- Poza skale, to jest dziś temperatura. - zauważył szatyn, o oczach barwy szmaragdu, z czapką marki Vans na głowie - Victor.
- A właśnie! - do czatu powrócił Mark - Co powiecie na piknik, u mnie w domu, o czternastej. W jakiś sposób trzeba uczcić ostatni dzień wakacji.
- Jestem za! - wykrzyknęła Rose, która miała wpadające w rude włosy, prawie sięgające pasa i zielonkawe oczy. Dużo osób mówiło, że są one jakby jakiegoś zwierzęcia.

*cztery godziny później*

Równo o 14:00 grupka trzynastolatków stanęła przed niebieskim, domem na Royal Street. Susan przeszła obok Victora, nieodłącznego z jego deską i skierowala się do domofonu, zamocowanego na bramce. Nacisnęła przycisk oznaczony nazwiskiem "Jackson" i za chwile bramka zabzyczała charakterystycznie.

- Dzień dobry! - zawołała Alex widząc panią Jackson wychylającą się przez kuchenne okno.
- Cześć dzieci! - powiedziała mama Marka.
- Mamo! Ile razy mam ci powtarzać, że nie jestem już dzieckiem?! - zawołał chłopak wychodząc z domu wraz z koszem piknikowym i kocem.
- Aj tam, idź synusiu! - odparła pani Jackson robiąc na złość Markowi.

Grupa nastolatków wyruszyła ścieżką wzdłuż ogrodzenia domu Jacksonów i podążyła za Markiem w stronę skałek i kwiecistych wzgórz.
Po pięciu minutach cała ekipa leżała już na kocu, popijając lemoniadę.

- Ej, co to za jaskinia? - spytała od niechcenia Rose wskazując na wydrążony w jednym z wzniesień tunel.
- Napewno Mark trzyma tam zwłoki, jakichś niewygodnych ludzi. - zaśmiał się Jason.
- Ty, shitsherlock, jak chcesz mogę tam rzucić twoje zwłoki. - odparł mu Mark i wszyscy się roześmiali.

Nagle w owym tunelu dało się słyszeć huk.
- Co to...? - spytała odrobine przestraszona blondynka.

Zerwał się wiatr. Na około zaczęły wirować liście zerwane z powodu podmuchu, płatki kwiatów i źdźbła traw. W tunelu ponownie usłyszano huk, tyle, że głośniejszy. Niebo pociemniało, zmieniając kolor z błękitnego w szary.

- Może lepiej... chodźmy do domu? - zaproponowała trochę nerwowo Sue.

W tej samej chwili w tunelu huknęło, a w samym środku wybuchnęło fioletowe światło tworząc coś w rodzaju portalu. Dziewczyny zaczęły piszczeć. Ze środka wypadło sześć kawałków papieru, które najpierw wirowały pod wpływem wiatru, a później powoli opadły w ręce szóstki nastolatków. Z portalu rozległ się tubalny, męski głos.

- MAGOWIE! DZISIEJSZY DZIEŃ NA DOBRE ZMIENI WASZE ŻYCIE, TO DZIŚ WASZE PRZEZNACZENIE ZOSTANIE WAM UJAWNIONE. SŁUŻBA MAGII I CZAROM TO WASZ CEL, A MIEJSCE DO KTÓREGO ZOSTANIECIE ZABRANI POMOŻE WAM W TYM OBOWIĄZKU -

Głos ucichł.

Trzynastolatkowie wpatrywali się to w siebie, to w kawałki papieru, które okazały się listami. Mark otworzył swój i na głos odczytał:

"Hudson Hills, 31.08.2016

Z przyjemnością informuję, iż pan Mark Jackson został uznany za maga, tym samym przyjęty do elitarnej szkoły Magicznych Zdolności i Mocy w Hudson Hills. Pańska rodzina została poinformowana, toteż liczymy na pojawienie się pana z walizką przygotowaną na cały rok w Londynie przy Riverside Street 8. Pragniemy poinformować, że jest to szkoła z internatem.

Z poważaniem
Theodora Malkinson, dyrektor MZM."

Drużyna Elementów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz