Rozdział III

36 7 5
                                    

*Perspektywa Rose*

Dyrektora wywołała kilka osób na raz.

- Panna Palmer przetarła wasze szlaki, dlatego od teraz, do labiryntu wchodzicie po pięć osób. I tak każdy pójdzie inną drogą.

Niespokojnie patrzyliśmy na siebie, obserwując kolejne grupy wchodzące do środka. Wtem dyrektorka wyczytała:

- Rose Bufford, Mark Jackson, Jason Wright, Victor Hawkins i Susan Nixon.

Podeszliśmy do drzwi, uprzednio rzucając sobie z Alex porozumiewawcze spojrzenia. Dyrektorka zamknęła wrota za nami i ogarnęła nas zupełna ciemność.

Zdecydowałam,że zatrzymam się przy ścianie i będę iść przy niej. Gdy obejrzałam się za siebie nie dostrzegłam nikogo. Czyżby te różne drogi, były AŻ tak różne? Bądź co bądź ruszyłam naprzód. Ściana czasami skręcała, lecz nie natrafiłam na żadne skrzyżowanie. Po murach bębniły kroki reszty drużyny, a z góry dochodziło rytmiczne kapanie wody. Tak, jasne, jeszcze tego brakowało.

Nie wiem z czego brał się mój wstręt do wody. Kiedyś nad morzem o mało się nie utopiłem, więc to mogło mieć na niego wpływ.

Dotarłam do rozwidlenia dróg. Wybrałam tę prawą i po chwili marszu zauważyłam błyski po mojej lewej. Było to kolejne skrzyżowanie, z tym, że na krańcu jednego z korytarzy jarzyło się światełko. Ruszyłam, a właściwie to pobiegłam w tamtą stronę. Wpadając do jaskini uderzyłam w coś i spadłam na podłogę. Powoli podniosłam się i zobaczyłam Jasona leżącego naprzeciwko.

- Wow, jakie bliskie spotkanie - zauważył Mark charakterystycznym tonem.

- Chcesz, to zaraz będziesz mieć bliskie spotkanie, twoja twarz i podłoga. - odparłam żartobliwie i podniosłam się z ziemi.

Dopiero teraz dostrzegłam piękno miejsca, w którym się znaleźliśmy. Była to jaskinia, cała w krysztale, z wielkim kamieniem po środku. Wokoło błyskało światło w kolorze wszystkich żywiołów, a dziwna siła ciągnęła mnie do wielkiego kryształu umieszczonego po środku.

- Chyba musimy tego dotknąć - zauważył Victor i położył swoją dłoń na "szklanej" powierzchni.

Wybuchnęło żółte światło, a nieznany głos zaczął szeptać "primus,primus".

- Wygląda na to, że władam światłem! - ucieszył się szatyn.

- Oświecenie, suń się! - Jasona wbił się przed Victora i wręcz uderzył w powierzchnie skały.

Błysnęło bielą.

- Infirmiiiiiiiii - usłyszeli szept, a Jason szybko odwrócił się by zobaczyć szepczącego mu do ucha Marka.

- PRIMUS - ryknął głos, tym razem ten prawdziwy.

- No to już, wywiewaj stąd - szybko podeszłam do kryształu i delikatnie dotknęłam go palcem.

Jaskinie przepełnił zielony blask.
- Kolor ziemi... - powiedziałam do siebie w myślach.

- PRIMUS - nie ryknął, a wrzasnął komnatowy głos.

Po mnie do kryształu podeszła Susan, przesunęła ręką po jego powierzchni, a grota zaświeciła się na szaro.

- PRIMUS! -zawył głos, jakby ze szczęścia.

- Uu, mrocznie - zaśmiał się Victor, a Sue uderzyła go z łokcia.

Ostatni podszedł Mark. Przykładając rękę do magicznej skały rozświetlił salę na czerwono, a głos już zdecydowanie rozradowany pisnął: PRIMUS!

Drużyna Elementów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz