- Jeszcze jedno kółko! - krzyknął Grant, a Lily poczuła, że jej mięśnie odmawiają współpracy. Nie takich zajęć się spodziewała i teraz z trudem łapała oddech. - Szybciej! Jakby goniło was stado Buchorożców już dawno byłoby po was!
Po raz kolejny od rozpoczęcia roku szkolnego, cała szósta klasa biegała okrążenia dookoła jeziora, ubrana w najwygodniejsze ubrania jakie posiadali w szafach. Nie było to codzienne zajęcie młodych czarodziejów, a tym bardziej nic co sprawiłoby im przyjemność, jednak Grant wyglądał na upartego i zdecydowanego, a żaden z uczniów nie chciał z nim zadzierać. Prawie żaden.
- Mam ochotę go zamordować- westchnęła Cathy, truchtając po prawej stronie Evans. - Szkoda, bo jest taki cudowny.
Jako pierwsi ustaloną trasę ukończyli Potter i Black, co nie było wielkim zaskoczeniem dla nikogo z grupy. Grant posłał w ich stronę zadowolone spojrzenie i powiedział coś, czego Lily niestety nie dosłyszała. Ona i Pollard dobiegły parę minut później, sapiąc i przeklinając się za brak ruchu oraz dobrze zbilansowanej diety. Catherine padła na ziemię, a jej ciemne włosy rozsypały się falami po trawie.
- To dopiero początek- podszedł do nich profesor, po czym wyciągnął rękę, by pomóc brunetce wstać. Ta jednak, ku zaskoczeniu wszystkich, odrzuciła jego propozycję i z gracją podniosła się sama, wyprostowana stając naprzeciwko mężczyzny. Z dumnie uniesionym podbródkiem spojrzała mu w oczy.
- Jaki jest sens tych ćwiczeń?
Wzrok wszystkich uczniów spoczął na Catherine i profesorze, przez co Ruda miała ochotę schować się pod ziemię, najlepiej ciągnąc przyjaciółkę za sobą. Brunetka zawsze pakowała się w kłopoty. Pyskowanie Grantowi prawdopodobnie też nie miało skończyć się dobrze.
- Dopóki nie umiecie walczyć, powinniście potrafić uciekać- mężczyzna był nadzwyczaj spokojny, jak na kogoś kto mierzył się spojrzeniem z podważającą jego kompetencje uczennicą.
- To nie lepiej nauczyć nas walki?- zapytała z sarkazmem Cathy, przelewając czarę. Lily poczuła jak blednie, Black za jej plecami rzucił coś co brzmiało jak „przesrane", a Peter tylko pokręcił z niedowierzaniem głową. Przenieśli spojrzenia na profesora, spodziewając się wybuchu lub szlabanu, jednak ten tylko uśmiechnął się zabójczo, dezorientując nawet Pollard.
- Wszystko w swoim czasie.
- Czyli dopóki nie stwierdzisz, że jesteśmy gotowi – dziewczyna buntowniczo skrzyżowała ręce na piersi. - Mamy uciekać przed śmierciożercami i pozwolić strzelić sobie w plecy Avadą?
- Żeby dobrze walczyć, musicie być sprawni fizycznie – westchnął Grant, nie odrywając wzroku od swojej przeciwniczki. - Znajomość zaklęć czy duża moc magiczna nic wam nie dadzą, jeśli nie będziecie dobrze przygotowani do walki.
Cathy nie wyglądała na przekonaną, a w oczach nauczyciela zabłysła iskra. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, następnie zwracając swoją sylwetkę w kierunku pozostałych uczniów.
- Czy jeszcze ktoś nie ma ochoty na bieganie, pompki i podciągania? - nikt nie miał, jednak nie byli na tyle głupi, żeby się odezwać. Lily nerwowo skubała skórki przy paznokciach, co było bardzo denerwującym nawykiem, ale też jedynym sposobem, dzięki któremu radziła sobie ze stresem. - W porządku, jeśli chcecie możemy się założyć...
- Niby o co? - Cathy ponownie zwróciła na siebie uwagę profesora.
- Urządzimy pojedynek. Jeden z was kontra ja. I bardzo się cieszę, że zgłosiłaś się na ochotnika.
Brunetka zastygła w bezruchu, wpatrując się w wyraźnie zadowolonego z siebie mężczyznę. Tego się nie spodziewała. Spojrzała na grupę, która posłała jej współczujące spojrzenia. Nikt nie wątpił w jej zdolności magiczne, ale w starciu z Grantem, wizyta w Skrzydle Szpitalnym wydawała się być najlepszym z możliwych zakończeń. Mimo tego, była gryfonką. Nie mogła tak po prostu stchórzyć.
CZYTASZ
Przeznaczenie Łani
FanficCzarne chmury zbierają się nad Anglią, a szóstka przyjaciół wraca na swój przedostatni rok w Hogwarcie. Między zadaniami domowymi, przygotowaniami do egzaminów i lękiem o przyszłość, odkryją smak złamanego serca, strachu, miłości, i poświęcenia. Pod...