Część -1

23 2 0
                                    

Postać stojąca w ciemnej alejce poruszyła się lekko. Dzień był słoneczny, ale bloki tworzyły idealny cień. Grupka około dwudziestu rosłych chłopaków właśnie podchodziła do tajemniczego człowieka. Nie widzieli jego twarzy, ale wiedzieli, że przyszedł osobiście. Umówili się na to spotkanie.

-Jeden na jednego?- zadrwił z mroku kobiecy głos.

-Nie mówiłaś, że nie może być widowni.- dryblas ubrany w markowy dres najwyraźniej był ich przywódcą.

-A kiedy przegrasz, rzucą się na mnie wszyscy razem? Bo nawet ja nie dam rady tylu przeciwnikom naraz? A może jak już połamię ci ręce,będziesz potrzebował świadków na policji? Co, Re?

-Nie zapomniałem do kogo przyszedłem. Chcę po prostu udowodnić, że jestem lepszy. Fakt że chcę cię właśnie pobić, nie oznacza, że nie szanuję Ulicznej Elity.

-Nie jesteś lepszy, a kiedy już cię pokonam przestanę być zwykłym boss'em, na którym chcecie potrenować. Będę tą, której wszyscysię boją. W całej okolicy będę znana jako potwór, nikt nie będzie chciał się do mnie zbliżyć. Wiesz, że jesteś przedostatnią osobą, która jeszcze ze mną nie przegrała? Zostaliście już tylko ty i Rogers. On od dawna nie wychodzi na ulicę, więc mam marne szanse na wygraną. Dość gadania.

Na środek wąskiej uliczki wyszła długo wyczekiwana przeciwniczka Re.Nastoletnia dziewczyna, zwykła smarkula. Chociaż nawet niezła.Włosy równo przycięte na wysokości połowy szyi. Brunetka. W jej zielonych oczach nie było jednak nic przyjemnego. Zimne, dzikie, bezlitosne spojrzenie przyprawiało o ciarki na plecach. Stał tutaj prawdziwy wróg. Niebezpieczny.

Dziewczyna i Re stanęli naprzeciwko siebie. Mężczyzna przyjął odpowiednią pozycję. Przeciwniczka stała spokojnie.

Jeden z przybyłych chłopaków zagwizdał głośno, po czym cofnął się głębiej w tłum. Zapowiadała się ostra walka. Niewłaściwym byłoby stanąć zbyt blisko.  

Czy księżyc może być samotny?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz