9.

224 13 3
                                    

Starałam zająć się moją pracą ale jakoś nie za bardzo mi to wychodziło. Cały czas się martwię o Steva i Buckiego. Nie wracają od kilkunastu godzin ani nie ma żadnych znaków że żyją. No ale co się dziwić skoro droga pieszo jest znacznie dłuższa niż samolotem. Z moich zamyśleń wyrwała mnie Peggy przychodząc do mnie po jakieś papiery dla pułkownika.

- Są może jakieś wieści?- zapytałam

- Niestety.- odpowiedziała z lekką nutą smutku

- Trochę się o nich martwię.-

- Ja też ale trzeba być dobrej myśli.- pocieszyła mnie Peg - A teraz chodź pułkownik cię wzywa. 

Z niechęcią wykonałam polecenie i udałam się do pułkownika. W tym momencie miałam ochotę na jedno, czyli zamknąć się w pokoju, usiąść przed telewizorem i oglądać jakieś tandetne telenowele z kubłem lodów. 

Wchodząc do namiotu Phillsa usłyszałyśmy końcówkę składanego przez niego raportu.

-...w tym wypadku muszę uznać że został zabity. - nagle moje nogi stały się jak z waty lecz mimo tak wielkiego strachu i niedowierzania postanowiłam że będę udawać silną jak zawsze. Peggy spojrzała na mnie i przesłała mi porozumiewawcze spojrzenie w którym była zawarta wiara iż Steve nie zginał tak jak i inni. 

- Zróbcie sobie kawy kapralu.- zwrócił się pułkownik do żołnierza którego widzę pierwszy raz w naszym wojsku 

- Starka nie ruszę jest bogaty i dostarcza nam broni. Z wami to co innego.- zaczął pułkownik 

- Nie żałujemy niczego co zrobiłyśmy.- powiedziała Peggy 

- I Kapitan Rogers także nie.- dokończyłam 

- Mam to gdzieś czego żałujecie a czego nie. Teraz nasza nadzieja oraz wielu ludzi nie żyje. Bo co, bo się zakochałyście?- zakpił pułkownik 

- To nie tak. My uwierzyłyśmy.- powiedziała Peggy bo wiedziała, że każda myśl dotycząca Buckiego lub Steva była dla mnie nieprzyjemna 

- Więc wierzę że będzie to dla pań pociechą gdy rozwiążą ten oddział.- zmierzył nas spojrzeniem z którego można było wyczytać gniew. W jednej chwili większość żołnierzy zaczęła biec w tym samym kierunku. Nawet sam pułkownik zaciekawił się ową sytuacją. - Co się tam dzieje? - zauważył i wyszedł z namiotu.

Spojrzałyśmy na siebie z Peggy i jednocześnie ruszyłyśmy za żołnierzami. Przepychając się między tłumem zauważyłyśmy co było sprawą całego zamieszania. Stało się coś czego niewielka ilość osób się spodziewała bowiem Kapitan Ameryka wyzwolił żołnierzy. Bez momentu zastanowienia wybiegłam przed tłum żołnierzy i odnajdując Buckiego rzuciłam mu się na szyję. Mężczyzna zamknął mnie w mocnym uścisku, a ja nie mogąc dłużej czekać złączyłam nasze usta tęsknym pocałunku. Cały świat jakby zatrzymał się w miejscu i nie zwracaliśmy na nic uwagi. Jednak po kilku minutach oprzytomnialiśmy a ja zauważyłam, że pułkownik zbliżył się do Steva.  

- Poniosę wszystkie konsekwencje za to co zrobiłem. - oznajmił Steve

- Myślę że to nie będzie potrzebne. - powiedział pułkownik rozglądając się wkoło, po czym odszedł rzucając na mnie i Peggy krótkie spojrzenia. 

- Chyba nie masz na dziś już żadnych planów? - zapytał mnie James przyciągając mnie bardziej do siebie i posyłając swój zadziorny uśmiech 

- Teraz już mam. - odpowiedziałam mu posyłając mu taki sam uśmiech co on mi.

☆☆☆
Tak wiem nie było mnie tu bardzo długo i bardzo was wszystkich przepraszam. Jakoś nie mogłam nic sknocić w tym rozdziale a nawet teraz uważam że jest za krótki i beznadziejny. Mam nadzieję że następny rozdział wyjdzie szybciej niż ten i jeśli coś by mi nie spasowało to połączyłabym ten i następny rozdział. 🥀🤙

Mam też krótkie ogłoszenie dla fanów Riverdale (jeśli ktoś taki tu jest) na moim profilu pojawiło się nowe opowiadanie właśnie o tej tematyce. Więc zapraszam wszystkich. ❤👑

 ❤👑

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 16, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Soldier keep on marchin' on \\ Bucky Barnes Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz