8.

266 15 5
                                    

Wyglądał kompletnie inaczej. Był umięśniony i to bardzo. Zanim zdążyłam zareagować, zobaczyłam że Peg już jest przy nim.

- Jak się czujesz?- zapytała Peggy

- Jakiś wyższy.-

- Nawet widać.- zaśmiałam się i podałam przyjacielowi koszulkę.

W pewnym momencie usłyszeliśmy strzały i wszyscy upadli na ziemię. Zobaczyłam że Steve klęczy przy doktorze a on stuka go palcem w klatkę piersiową. Nie do końca wiedziałam o co chodzi. Natychmiast podniosłam się z ziemi i podbiegłam do Abrahama starając się mu pomóc ale na marne było za późno i za mało czasu. Rogers zajął się gonieniem mordercy w końcu trzeba pomścić doktora Erskine ( jeśli tłumaczyć na rozum Stev'a). Niestety nie udało sie uratować doktora ani złapać zbójcy bo popełnił samobójstwo. Wszystkim w wojsku jest trudno pogodzić się ze śmiercią Abrahama. W ciągu tych kilku miesięcy tak dużo się wydarzyło. Najpierw Steve ma zostać super żołnierzem, śmierć doktora Abrahama i zamiast zostanie najlepszym żołnierzem wszech czasów zostanie ,,baletnicą". Ale najgorsze miało się dopiero wydarzyć.

Właśnie siedziałam w namiocie razem z pułkownikiem i wypełniałam jakieś papiery kiedy nagle do namiotu wparował Steve wraz z Peggy. Oboje najpierw się popatrzyli dość dziwnym po czym odnieśli się do pułkownika.

- Proszę mi pokazać listę poległych.- powiedział Steve, nagle przeszły mnie nieprzyjemne dreszcz, a co gorsza myśli.

- Nie wiem czego oczekujesz ale nie mogę spełnić twoich żądań.- rzekł Philips

- Jedno nazwisko, James Barnes.- poczułam się, jak bym spadała w dół i nie wiedzieć czemu nie mogłam nawet wstać z krzesła. Tylko siedziałam i wpatrywałam się w zaistniałą sytuację starając się ruszyć z miejsca. Powolnym krokiem podeszłam do Steva patrząc się na niego w sposób, który żądał wyjaśnień. Pułkownik popatrzył się na mnie potem na Steva po czym w końcu wypowiedział się.

- Podpisałem dzisiaj wiele listów i to nazwisko jest mi znane... Przykro mi...-

Nie wiedziałam co powiedzieć nogi mi się ugięły i nic do mnie nie docierało. Musiałam sobie to wszystko przemyśleć. W jednej sekundzie wyszłam z namiotu i wpatrywałam się w dal lasu który nas otaczał. Nagle za mną wyszedł Steve z Peggy i skierowali się w stronę samochodu. Momentalnie ruszyłam za nimi.

- Chcesz się tam dostać?- zapytała Peggy

- W tedy co mówiłaś, że stać mnie na więcej, to było na serio?- spytał z poważaniem Steve

- Tak.-

- Więc pozwól że teraz sam zdecyduje za siebie.-

- Pozwolę ale mogę zrobić nawet więcej.- powiedziała Peggy i spojrzała na mnie dając sygnał by poinformować Howarda.

- Co masz na myśli?-

- To że możemy polecieć.- uśmiechnęłam się do nich

Bez jakichkolwiek dłuższych rozmów wyszliśmy i udaliśmy się w stronę namiotu w którym przebywał Stark.

- Witaj Howard, czy mógłbyś wyświadczyć nam przysługę?- zapytała Peggy.

- Jeśli mi zdradzicie jaką może i byłbym w stanie.- odpowiedział z tą jego nutą flirtu

- Mógłbyś przetransportować nas nad bazę Hydry gdzie trzymają 107 dywizje?- zapytałam

- Myślę że tak, kiedy mamy startować?-

- Natychmiast.- powiedział stanowczo Steve

Jak postanowił tak zrobiliśmy cała nasza czwórka wsiadła w samolot i odlecieliśmy. Podróż trwała może z pół godziny ponieważ podczas drogi samolot został zaatakowany przez wroga przez co musieliśmy wracać. Choć najazd wroga był nie zbyt przyjemny to nie przeszkodziło to Stev'owi w skoku. Wyskoczył tuż nad lasem który otaczał budynek a my wróciliśmy pełni obaw, a przynajmniej ja...

-----------------------------------------------------------
Siemanko, jak powiedziałam tak zrobiłam i do świąt wielkanocnych się wyrobiłam 💪😎. Tak swoją drogą to jak bym coś poprzekręcała to nie miejcie mi tego za złe bo pisałam to w nocy 😄😆.

Soldier keep on marchin' on \\ Bucky Barnes Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz