#1

192 18 5
                                    

Wróciłem ze szkoły padnięty. Nic tylko zdychać... Poszłem spać.

Wtem moje powieki zaczęły mi ciążyć. Zapałki już nic nie dawały. Moje ciało stało się cieżkie, jak nasza woźna z podstawówki. Uległem błogiemu uczuciu błogości. Odeszłem w świat snów...

Obudziłem się w świecie z mojego ukochanego serialu. Zawsze po szkole zasiadełem przed telewizorkiem i oglądałem go z większą satysfakcją, niż najbardziej zagorzałe fangirl.

Zacząłem przechadzać się wąskimi ulicami miasta. Po chwili rozpoznałem okolicę. Znajdowałem się na targu ludziów. Najs - pomyślałem - kupie se jakiegoś murzyna. Jednak od pomysłu odwiodła mnie znajoma kawiarenka z serialu. Postanowiłem kupić sobie w niej kawusie. Usiadłem koło przystojnego janczara. Miał kruczoczarne włosy, piwne oczy, smukłe kości jarzmowe i wydatny nos. O maj dżizus! Na allaha! Mahomecie! Jezu! Ajm gej! - pomyślałem w myślach. I w tym właśnie momencie przystojny janczar spojrzał w moją stronę.
- Witaj. Ty chyba jesteś nowy? Nigdy Cię tutaj nie widziałem. - oblizał swoje całuśne usta z pozostałej na nich kawy i spojrzał mi w oczy.
- T..tak? - odparłem lekko speszony.
- Nazywam się Hussein. Jestem janczarem z 69 oddziału wojska Osmańskiego. Moim dowódcą jest Ali Ağa.
- Ja nazywam się... Janusz...
- Nigdy nie słyszałem tak egzotycznego imienia. Skąd pochodzisz?
- Heh - pomyślałem głośno - z bardzo daleka.

Właśnie miałem zamiar kupić sobie kawy, ale przypomniałem sobie, że nie mam ani akça (czyt. Akcza - ich piniondze) przy duszy.

- Napiłbyś się kawy? - Spytał Hussein, jakby czytając mi w myślach. Zaczął obracać w palcach pusty już gliniany dzbanuszek po tymże napoju.
- Jeśli mogę... - odparłem niepewnie, oczarowany urodą i dobrodusznością chłopaka.
- Jasne. - odparł radośnie i zawołał w stronę właściciela - Sümbül! Dawaj tutaj dwie kawy po turecku!
- Przecież innej nie ma. - odparł zgryźliwie mężczyzna.

***

Po wypiciu kawy Hussein podszedł do Sümbüla i zapłacił należytą mu cenę za przyrządzenie wybornego napoju. Już miałem zamiar odejść w stronę targu, gdy nagle ciemnowłosy mnie zatrzymał.
- Janusz zaczekaj. Chciałem się jeszcze zapytać... zanim odejdzesz... Czy chciałbyś może jutro wstapić ze mną do portowej tawerny? - Zapytał, a jego policzki pokrył lekki róż.
- D...Dobrze... - odparłem czerwony jak burak - T...to wtedy kiedy?
- Jutro kończę wartę o szesnastej. Wtedy się spotykamy pod tawerną. Zgadzasz się?
- Mi pasuje. - odpowiedziałem bez zastanowienia.
- W takim razie do jutra! - krzyknął Hussein i pobiegł w stronę koszar.
- Do jutra... - szepnąłem po czym udałem się powoli w stronę przytułku, bo przecież nie mam gdzie mieszkać!

Januszowe snyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz