#7

81 9 6
                                    

Deszcz nie przestawał padać, a ja czułem się bardziej zdołowany. Nikt nam nie jest w stanie pomóc. Byliśmy już praktycznie wszędzie i dalej nie wiemy jak się uchronić przed tym psychopatą (nie chodzi o Sherlocka). Jesteśmy skazani na pewną śmierć... Poczułem, że ręce zaczęły mi się trząść, a oczy wypełniły łzy. Skryłem twarz w swoich dłoniach.

-Janusz? - spytał zmartwiony i zmoczony Hussein.

-To nie ma sensu... - odparłem zrezygnowany i zacząłem wyć.

Hussein przybliżył się i objął mnie w pasie. Delikatnie pocałował mnie w czoło, co było dla niego całkiem łatwe, bo był prawie o głowę wyższy ode mnie. Wtuliłem mu się w ramię, zaciągając się jego zapachem jak ćpun na głodzie narkotykowym. Pachniał kawą i cyjank...cynamonem!

-Nie ma sensu... Kupować kredensu - szepnął mi do ucha tekst mojej ulubionej piosenki.

Skąd on ją w ogóle zna? Ale czy to ma teraz jakiekolwiek znaczenie? Wtuiliłem się mocniej w ramię bruneta.

-Maciek ja tylko żartowałem...- zachichotałem, śpiewając dalej.

Pocałowałem piwnookiego w usta.

-Tylko ostrożnie, bo zaraz kolejna staruszka zejdzie na zawał - zaśmiał się Hussein.

- Oj, przestań! - powiedziałem bardziej napierając na budkę.

Nagle drzwi granatowej puszki się gwałtownie otworzyły, przewracając nas na ziemię.

- Kazika wyczuwam... - powiedział wysoki mężczyzna bez brwi, wychylaiąc się zza drzwi. Jegomość był odziany w beżową marynarkę i czerwoną muszkę. "Doctor!!!" - pomyślałem uradowany.

Nagle mnie oswieciło. Skoro to był Doctor, to ta budka to musi być TARDIS... A TARDIS przenosi w czasie! Polecimy w przeszłość i uratujemy tę kobietę! W morde jeża! Ależ ja genialny!!!

Po chwilowym transie skapnąłem się, że Hussein i Doctor patrzą na mnie jak na jakiegoś niedorozwoja. Szybko się wyprostowałem i spojrzałem na nich poważnym spojrzeniem.

-Doktorze! Potrzebujemy twojej pomocy!

***

-Dobra chłopcy! To do kiedy chcecie się udać? - zapytał Doctor, miotając się przy panelu sterowania (czy cuś) zacierając ręce.

-Do momentu, w którym usiedlismy na pomoście! - odparł bez namysłu Hussein.

- Się robi! - Doktor szybko wpisał datę na klawiaturze. Pomerdał przy panelu jeszcze trochę i już po chwili całą TARDIS zaczęło trząsć. Husseinem i mną rzucało na wszystkie kąty. Byłem do tego przyzwyczajony, bo spędziłem dużo czasu w Multipli rodziców podróżując po polskich drogach ale mój towarzysz nie trzymał się najlepiej.

-Ah! Zapomniałem uprzedzić o turbulencjach. Złapcie się czegoś! - krzyknął do nas Doktor.

Naszym pierwszym odruchem było złapanie w ramiona siebie nawzajem, jednak gdy to nie pomogło chwyciliśmy się jednej z poręczy.

Po chwili niebieska puszencja gruchnela o ziemię, po czym stanęła bez ruchu. Ledwo żywi wstaliśmy z podłogi i poczołgaliśmy się niczym dżydżownice do dżwi. Doctor szybko poprawił swoją muchę i złapał za klamkę. Powoli uchylił skrzypiące drzwi, a światło wpadające do Tardis oślepiło nas jak cholera. Kiedy w końcu odślepłem poczułem się jakoś tak... inaczej... Wyszłem z machiny czasowej i odruchowo spojrzałem sie na wszystkie strony, niczym przed wejściem na pasy. Wszystko było takie... pastelowe. Nagle moją uwagę przykuły pewne czworonożne postaci... moim oczom ukazały się...









...kucyki?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 31, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Januszowe snyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz