--4--

24 1 0
                                    

Perspektywa Jasona:
Siedzę nerwowo na fotelu i słucham policjanta naprzeciwko mnie.
-- Przykro mi, informacji jest zbyt mało na temat ostatniego pobytu nastolatki. Ale nie przerwiemy śledztwa. -- Czułem gęstą krew w moich żyłach. Powiedziałem wszystko. Wszystko z wczorajszego dnia. I nic? Naprawdę?

Czułem się bezradny.
Ona przechodzi tortury a ja siedzę sobie spokojnie na kanapie popijając kawkę.

O nie. Ja tak tego nie zostawię.

Ona jest dla mnie ważna.

Przez chwilę myślałem nad znaczeniem tych słów.
Przyznam, przez te tygodnie które spędziliśmy bliżej i miło poczułem coś do niej.

Ale czy to jest na poważnie?

-- No nic. Dziękuję za zeznania. -- Słysząc to lekko podskoczyłem wyrwany z myśli.
Policjant pożegnał się i wyszedł.

Ciężko opadłem na skórzany fotel głęboko wydychając powietrze.

Co się ze mną dzieje?

Co jest nie tak?

Czemu czuję jak mnie ściska w dołku?

Miałem co do tego mieszane uczucia.
Sprawdziłem godzinę. 23: 29.
Leniwie poszłem drewnianymi schodami w górę.
Wchodząc na schodki czułem zmęczenie. Chciałem wtulić się w ciepłą kołdrę i oddać się w krainę Morfeusza.

Perspektywa Clarise:
Obudziłam się zmęczona i w cholerę głodna.
Lina była trochę luźniejsza lecz dalej ciężko mi się oddychało.

Te same pomieszczenie i ten...

...zaraz...

...Śmiech?!

-- Wypuść mnie. -- Rzekłam stanowczo. Co prawda nie wiedziałam kto to jest ale wolałam nie wiedzieć.

Ktoś gwałtownie podniósł mnie do góry i popchnął w stronę drzwi.
Usłyszałam rozmowę:

-- Gdzie ją bierzesz?

-- Do Toby'ego.

-- Nie zgub się. -- Usłyszałam że to Eyeless Jack. Matko...

-- Ta, nawzajem. -- Rzekł koleś po czym popchnął mnie do przodu. Czułam się jakbym szła na szafot. Czy to koniec? Czy to właśnie on musi mnie zabić?
Albo cholera wie co jeszcze zrobi?!

Ale chwila...

To czemu nie zrobili tego wcześniej?

Poczułam dreszcz. Szłam wyznaczonym korytarzem aż do pewnych drzwi.
-- Muszę wszystko robić za Ciebie? To się powoli robi żenujące... -- Rozpoznałam Jeffa.
No ale przepraszam, mam związane ręce do kurwy nędzy!!!
Poczułam gniew.
Jeff otworzył mi drzwi i wepchnął mnie tam.
-- Ona nie może tam więcej siedzieć. -- Usłyszałam.
-- Hmm?

-- Psy jej szukają a tam jest największe okno w rezydencji.

-- Ale to jest mój pokój! -- Podniósł głos.

-- To już nie mój problem Toby. Sam ją porwałeś to sam się nią zajmuj. -- Zamknął drzwi.
Wziął mnie za szyję.
-- Z tobą jak z dzieckiem normalnie...
Siadaj! -- Popchnął mnie na łóżko.
Zacisnęłam pięści.
-- Dlaczego mnie porwałeś? -- Rzekłam grobowym głosem.  On odwrócił się.
-- Co?

-- Dlaczego mnie porwałeś?! -- Tym razem krzyknęłam.

-- Nie drzyj ryja to po pierwsze, po drugie... -- Ujął mocno mój podbródek.

-- ...kochana, jestem seryjnym mordercą, zapomniałaś już? -- Rzekł już trochę poddenerwowany.
Zaniemówiłam. On zaśmiał się szyderczo i podszedł do szuflady.
Ja momentalnie spojrzałam co wyciąga.

Nie.

Zabierz ten nóż do cholery!

Ze wściekłości i przerażenia zaczęłam się szarpać.
On chwycił mnie za ramiona.
-- Spokój! -- Rzekł jak do psa.
Unieruchomił mnie.
Czułam jak się czerwienię.
On...

...on przeciął linę?!

Już wolna z liny usiadłam trochę pewniej na łóżku. On nie odłożył noża ale zakluczył drzwi.
Czy on chce się nademną znęcać?
-- Jak masz na imię? -- Podskoczyłam wyrwana z myśli.
Spojrzał na mnie a ja patrzyłam się na wszystko byle nie na niego.
-- Clarise. -- Wydusiłam.
Najpierw mnie porywa a potem chce mnie poznać? To jest w cholerę dziwne.
On prychnął i odłożył nóż. Usiadł obok mnie.
-- Czemu mnie nie zabijesz? -- Zapytałam nerwowo. On na to spojrzał na mnie. Uśmiechnął się zadziornie.
-- A mam to zrobić? -- Rzekł z uśmiechem i chwycił mnie za szyję.
-- Nie. -- Drgnęłam.

-- I nie dotykaj mnie. -- Odrzuciłam słabo jego rękę. On wstając szturchnął mnie w ramię.
Podszedł do krzesła i przesunął je naprzeciwko łóżka. Usiadł na nim.
-- Chciałbym Cię poznać.

Co?

A to nowość.

-- Najpierw mnie porywasz a potem chcesz mnie poznać. Nie wydaje Ci się to dziwne? -- Rzekłam z ironią w głosie. Co on sobie wyobraża? Że zapomnę jak zniszczył mi w jednej chwili psychikę? Ooo, to gorzko się myli.
-- Nigdy wcześniej nie poznałem osoby poza rezydencją. -- Spojrzałam na niego kątem oka i skrzyżowałam ręce.
--  I  to był powód żeby mnie porywać? -- Odwróciłam głowę w stronę ściany.
-- Mówiłem Ci już ze jestem seryjnym mordercą. Jak mam Ci to do cholery inaczej wytłumaczyć? -- Ostatnie zdanie wypowiedział głośniej.

No super.

Kolejny dupek?

-- Nie chce mieć z wami nic wspólnego. -- Westchnęłam ciężko.
-- Ale masz. -- Odwróciłam się gwałtownie w jego stronę.
Co on gada?
-- Niby co? -- Poczułam gniew. Czy jemu chodziło o moją chorobę?
Automatycznie pod wpływem wściekłości zacisnęłam pięści.
-- Masz dziwne zachowanie, znasz Marble Hornes no i znasz nas co innym zdarza się rzadko... -- Nad tym zdaniem zaczęłam się mocno zastanawiać.
Skoro jest seryjnym mordercą i zabił niewiadomo ile osób to na pewno trafiło na policję! A skoro trafiło to na policję to pewnie też do telewizji aby ostrzec innych. Więc czemu mało ludzi o nich wie?

Albo...

No przecież.

Mam wizje.

-- Dlaczego mało osób o was wie? -- Jak zwykle moja ciekawość bierze prowadzenie.
Toby spojrzał na mnie i podrapał się po szyji.
-- Szczerze? Nie wiem. Dużo ludzi tu zginęło ale nie wiem czemu mało osób o nas wie. -- Czułam że mówi szczerze.
Patrzyliśmy sobie w oczy. Widziałam jego uśmiech spod maski.

Czemu on do cholery się uśmiecha?!

Nagle tą ciszę i spojrzenia przerwało pukanie do drzwi. Jeśli walenie można nazwać pukaniem.
-- Masky ukradł pizzę! Wyłaź, żremy! Siedzisz w tej klitce jak chomik! -- Eh?
Serio? Mam tam wyjść? Z nim?!

O nie. Nie ma mowy!

-- Chodź. -- Toby wstał.

-- Nie idę. Boję się ich. -- Odwróciłam się w stronę ściany. Usłyszałam śmiech Toby'ego.
-- Dobra. Idę. -- Ehh...i wyszedł.
Jak zwykle sama. Mam kurwa dość.

Bloody DollyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz