Nagle usłyszałam dzwonek. Spakowałam się i jak najszybciej wyszłam z klasy nie czekając na Jasona.
Dzień w szkole minął mi dość szybko.
Wyszłam ze szkoły. Po chwili jednak poczułam obok mnie Jasona.
Stanęłam na przystanku nic nie mówiąc.
-- Zmieniłaś się. -- Rzekł Jason stając przede mną.
-- Przeszkadza Ci to? -- Rzekłam odwracając wzrok.
-- Nie poznaję Cię. -- Słysząc te słowa poczułam zalewającą mnie falę gorąca.
-- Ludzie się zmieniają. -- Rzekłam po czym Jason ujął mój podbródek tak, aby mój wzrok lądował na jego oczach.
-- Ale coś musi na nich wpłynąć aby się zmienili. -- Te słowa wbiły mnie w ziemię. Miał rację.
Kolejna rocznica śmierci mojego brata. Nawet nie wiem która to rocznica.
Prawie nic o nim nie wiem!
W moich oczach pojawiły się łzy.
-- Chodź tu... -- Objął mnie ramionami.
Z moich oczu sączyły się łzy. Tak bardzo chciałabym go poznać. Albo chociażby zobaczyć go na własne oczy. Ale to się nie stanie.
Głaskał moje kasztanowe włosy starając się mnie pocieszyć.
On działa na mnie jak melissa.
Łagodna, uspokajająca...
Moje ręce znajdowały się na jego klatce piersiowej. Starałam się uwolnić z jego uścisku. Rzadko okazywaliśmy sobie uczucia.
Stanął naprzeciwko mnie i spojrzał mi głęboko w oczy.
-- Dziś zostaję z tobą. -- Spojrzałam na chłopaka pytająco.
-- No dobrze... -- Wytarłam swoje łzy.
-- Pewnie i tak nikogo nie będzie oprócz mojej ciotki... -- Przecierałam oczy jak zaspane dziecko. Ale tak było. Nie wyspałam się, nie miałam nastroju...
To totalnie nie mój dzień.
-- Nie mów tak... -- Rzekł z troską.
-- A jak? Ha Ha w domu będzie mama i tato i zrobią suuper obiad! -- Rzekłam z ogromnym sarkazmem w głosie który po chwili przerwał płacz.
Znowu to robię. Pokazuję swoją najsłabszą stronę.
Szybko wytarłam łzy gdy zobaczyłam autobus. Weszliśmy i zajęliśmy miejsca.
-- Jesteś pewny że chcesz ze mną zostać? -- Jason kiwnął głową.
Westchnęłam.
Po chwili byliśmy na miejscu.
Weszliśmy do mojego domu. Całe szczęście że ciotka poszła na zakupy. Zaczęło by się:
-- " Czyżby to twój nowy chłopak? Wreszcie Clarise!"
Jak ja tego nienawidzę.
Ogarnęliśmy się i poszliśmy do mojego pokoju. Zakluczyłam drzwi.
Ja usiadłam na łóżku a Jason obok mnie.
Między nami panowała cisza.
Otarłam powoli swoją twarz dłonią.
Nagle mnie przytulił. Poczułam jego ciepło.
-- Tylko nie płacz. -- Usłyszałam jego szept.
-- Postaram się. -- Mruknęłam.
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Wstałam i w drzwiach zobaczyłam ojca.
-- Clarise! -- Rzucił mi się się ramiona.
Odepchnęłam go i wyszłam z domu.
Też mi tatusiek. Zjawia się wtedy gdy już go nie potrzebuję.
Za mną biegł Jason. Lecz zignorowałam go i udałam się w stronę przystanku.
Lecz coś mnie zatrzymało.
To ona. 13 ulica.
Drewniany znak i wydeptana ścieżka z każdą chwilą kusiły mnie coraz bardziej.
Zaczęłam iść w jej stronę.
Ten znak z pechowym numerem hipnotyzował mnie.
Nagle usłyszałam krzyk Jasona.
-- Uważaj! -- Chwycił mnie w talii i pociągnął na chodnik.
Pisk opon totalnie mnie zdezorientował. Moje ciało drżało z nieznanej przyczyny. Usłyszałam klakson. To on postawił mnie do pionu. Chwilę potem dotarło do mnie że o mały włos a trafiłabym do zimnej mogiły.
Jason potrząsnął moje ramiona.
-- Ogarnij się do cholery! -- Jego słowa brzmiały poważnie i nerwowo.
Spojrzałam mu w oczy.
Widziałam w nich wściekłość.
Sama zacisnęłam pięści.
-- Co z trzynastą ulicą? -- Zapytałam całkiem spokojnie choć wiedziałam że w moim głosie pojawiła się nuta złości.
-- Nie pójdziesz tam. -- Puścił moje ramiona.
-- A to dlaczego? -- Zapytałam głośniej. Ten wzdrygnął.
Nastała chwila ciszy.
-- Odpowiedz mi! -- Zarządałam.
Ten zacisnął pięści.
-- Tam podobno zabito Twojego brata... -- Co? Nic z tego nie rozumiem.
-- Ale skąd Ty o tym wiesz? Chyba powinnam wiedzieć pierwsza! -- Wykrzyczałam.
-- Twoich rodziców nie ma prawie zawsze w domu, nie mieli czasu ci powiedzieć. -- Po tych słowach odwrócił się napięcie i odszedł. Ja stałam jak wryta. Może on wie coś więcej na jego temat? Czy rodzice mają z nim lepsze kontakty niż ze mną?
Od razu zrobiłam sie zazdrosna.
Pobiegłam na trzynastą ulicę tym razem uważając.
Widząc las uśmiechnęłam sie szeroko i szyderczo. Wbiegłam do lasu śmiejąc się do siebie. Czułam się taka wolna od rzeczywistości.
-- Woods. -- Po usłyszeniu tych słów stanęłam i nerwowo rozglądałam się w prawo i w lewo.
Wydałam z siebie cichy pomruk który wydawał się wściekły.
Z zaciśniętymi pięściami szłam wolnym krokiem szukając źródła tego głosu.
-- Woods! -- Usłyszałam ponownie po czym gwałtownie się odwróciłam.
Nie ujrzałam nikogo.
Zacisnęłam pięści.
-- Nie jestem chora!!! -- Wykrzyczałam na całe gardło po czym wybiegłam w głąb lasu.
Czułam wiatr we włosach który trochę mnie uspokajał lecz dalej miałam łzy w oczach.
Ostatnie wydarzenia wydały mi się podejrzane. Czemu Jason o tym wiedział a ja nie? Przecież to jest mój brat! To ja powinnam to wiedzieć pierwsza!
Do tego ojciec.
Musiałam w większości wychowywać się sama bo rodzice pracowali długo i ciężko za marne grosze. Matka nie umiała znaleźć stałej pracy a do tego upokarzająca mnie szkoła.
Czy to jest tylko koszmar? Jak tak to obudźcie mnie.
***
Weszłam do domu. Godzina 22:13. Ten Las za bardzo mnie pociąga.
-- Panna Woods raczyła się zjawić. -- Rzekł z aprobatą Jason.
Zdejmując buty widziałam jak podchodzi kilka kroków w moją stronę.
-- Weź przestań, musiałam się trochę rozerwać. -- Ściągnęłam buty i weszłam na schody.
-- Do mnie śpiąca królewno. Zostaję z tobą. -- Podeszłam do Jasona i spojrzałam mu w oczy.
-- Dobrze tato. -- Zaśmiałam mu się w twarz.
-- O tak nie będzie. -- Chwycił mnie w talii i podrzucił w górę.
-- Ściągnij mnie na dół! -- Krzyczałam ruszając nogami. On zaczął się śmiać.
Położył mnie na fotel i zaczął łaskotać. Ja zaczęłam się śmiać. To był mój słaby punkt. Łaskotki. Ciekawe czy Laughing Jack ma łaskotki?
Ruszałam nogami w powietrzu śmiejąc się. Nagle go popchnęłam.
On spadł na fotel. Rzuciłam się na niego z poduszką.
-- To nie fair! -- Wziął poduszkę i cisnął mi nią w głowę.
Zaczęliśmy się bić poduszkami.
Czułam się jak dziecko.
Zawsze jak byliśmy mniejsi to w każdym momencie musieliśmy coś nabroić. Dobrze że wtedy nie posiadaliśmy aż takich konsekwencji gdy moi rodzice wyjeżdżali...
Położyłam się na ziemi i skapitulowałam.
-- Dość ! J-Jason! -- Powiedziałam ze śmiechem.
-- Co? Królewna wymięka? -- Rzekł pochylając się nademną.
-- Tak. I nie nazywaj mnie królewną. -- Chwyciłam jego rękę po czym wstałam.
-- Dobrze królewno. -- Zaśmiał się. Przewróciłam oczami i on szturchnął mnie w ramię.
Poszliśmy na górę.
-- Czekaj... -- Odeszłam na chwilę do pokoju mamy.
Zabrałam czekoladę i schowałam ją za plecy. Zamknęłam drzwi i podbiegłam do Jasona.
On spojrzał na mnie pytająco.
Gdy wyciągnęłam zza pleców orzechową czekoladę on udawał ze się ślini.
Zabrał mi ją z rąk.
-- Moje moje moje moje mojeee!!! -- Biegł do mojego pokoju i krzyczał jak dziecko.
Wybuchnęłam śmiechem i pobiegłam za nim. Rzuciłam mu się na plecy po czym upadliśmy.
Przez chwilę poczułam chęć uderzenia go w szyję i mu ją wykręcić. Uklękłam tylko i podrapałam się po głowie. Co to było?
On usiadł na przeciwko mnie po turecku, wpatrywał się łapczywie z zezem w czekoladę wymachując biodrami. Wydawał z siebie taki odgłos:
-- Am mniam mniam mniam... -- Starałam się nie wybuchnąć śmiechem więc zakryłam usta dłonią. On jednak krzyknął:
-- Mniam mniaaa....aaAAAAM!!! -- Opadłam na podłogę śmiejąc się w niebo głosy. Bezcenne! Wziął tą czekoladę do ust i wymachiwał nią jak pies udając że warczy. Doczołgał się do mnie i położył mi czekoladę na brzuchu po czym zaczął sapać.
Już ze śmiechu zaczął mnie brzuch boleć!
-- Dobra! Zjedz już tą czekoladę! Daj mi odetchnąć! -- Wykrzyczałam po czym on wybuchnął śmiechem.
Naprawdę tylko on zawsze mnie rozśmiesza. On ma na mnie taktykę. Cwaniak jeden.
Gdy już się uspokoiliśmy poszliśmy na dół po schodach do salonu i oglądaliśmy telewizję.
-- Mogę zostać na nockę? -- Zapytał gdy jedliśmy czekoladę.
-- Lepiej nie, wiesz co ciotka sobie pomyśli jak Cię znajdzie obok mnie, tutaj? -- Zaśmiałam się.
-- Ona Cię nie zna. Ale... -- Przerwałam udając zamyśloną.
-- ...może Ja wstąpię na nockę hmm? -- zaproponowałam.
-- Nie ma problemu. -- Zaśmiał się.
Do godziny 23 oglądaliśmy film po czym odprowadziłam go i poszłam spać. Jutro piątek...

CZYTASZ
Bloody Dolly
Terror》 Trudno jest wzbudzić miłość w psychopcie, mordercy. Ale może być też na odwrót. Starać się przekonać do siebie kogoś przez psychopatę. Ale to już od tamtej osoby zależy czy zbuduje z nim związek... ...czy... ...zginie. 《