Perspektywa Clarise:
Szkoła. Jak dla mnie to więzienie przez które dostaje niepotrzebne mi do życia informacje.
Jak mi może pomóc fizyka kwantowa w rozmowie o pracę? Albo jak mi pomoże układ okresowy pierwiastków w poznaniu faceta?
Wyszłam z mojego pokoju. Z moich rozmyślań wyrwał mnie trzask.
-- Clarise!
Usłyszałam znajomy głos. Ciotka...
Akurat w tym momencie?
Wyszłam po cichu tylnymi kuchennymi drzwiami. Nie miałam ochoty jechać z nią autem. Jest w swoim wieku i za chwilę trafi na emeryturę. Na pewno zaczęła by temat "chłopak". Zaczyna się to robić żenujące. Może kiedyś naprawdę się "zakocham" a nie "zauroczę". Między tymi słowami jest ogromna różnica. Powoli szłam na przystanek przekonana że dzisiejszy czwartek okaże się spokojniejszy niż niepokojąca środa. Idąc spojrzałam na drewniany, ciemny, pęknięty częściowo znak który pokazywał liczbę 13. Spojrzałam na małą ścieżkę. Wyglądała tajemniczo-kusząco. Lecz otrząsnęłam się z myśli i szłam dalej.
Zobaczyłam na przystanku Jasona.
Nie ucieszyłam się gdyż kolejny raz zaskakuje mnie punktualnością która zaczyna mnie irytować.
Podeszłam i rzuciłam suche:
-- Cześć.
Chłopak na to lekko wzdrygnął.
-- Cześć. Wszystko okej?
Ugh. Nienawidzę jak on zadaje to pytanie. Nie umiem przecież kłamać. Chociaż tak mi się wydaje.
-- A skaczę z uśmiechem na ryju jak Jeff The Killer?
Rzekłam głośniej. Jedna dziewczyna niedaleko nas spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
-- Sorki.
Wydusiłam. Weszliśmy do autobusu i zajęliśmy miejsce.
Siedzieliśmy w ciszy. Nie miałam mu nic do powiedzenia. Jest moim przyjacielem. Wystarczy że przy mnie jest. Dlaczego inni wokół mnie myślą że jestem szalona? I ten lekarz...***
-- Przykro mi proszę Pani, lecz Pani córka ma stwierdzoną chorobę psychiczną która powoli ją obezwładnia...
Nastolatka nerwowo ściska ramiona skórzanego fotela wdychając głęboko powietrze.
Lekarz daje matce dwie paczki tabletek i kilka kartek.
-- Mam nadzieję ze coś się zmieni.
Rzekł lekarz.
Dziewczyna wstała i wydarła się na całe gardło:
-- Nie jestem chora!!!
Po czym wybiegła z sali.
***
Wyszłam z autobusu i szybkim krokiem udałam się w kierunku szkoły. Kroku dorównał mi Jason co podniosło mnie trochę na duchu. Weszłam do tej rudery po czym udałam się do szatni. Usłyszałam za sobą ciche rozmowy.
Gdy skończyłam się ogarniać krzyknęłam:
-- Pizdy!!!
Po czym wybiegłam śmiejąc się z własnej głupoty. Po chwili jednak ukryłam się i poczekałam na Jasona.
-- Coś Ty znowu narobiła? -- Spojrzał na mnie kątem oka.
-- Słyszałeś? -- Zaśmiałam się głośno.
Zobaczyłam na twarzy Jasona lekki uśmieszek.
-- Musiałaś się odgryźć. -- Rzekł z lekkim sarkazmem.
Szturchnął mnie w ramię.
Na mojej twarzy pierwszy raz w tym tygodniu zagościł uśmiech lecz po chwili moja mina zrzedła.
Usiadłam na ławce obok sali lekcyjnej układając plecak tak, aby nie upadł. Jason usiadł obok mnie.
Wpatrywałam się w jeden punkt z obojętną miną.
-- Hej, co się dzieje? -- Rzekł siadając obok mnie.
Czułam jak w moich szarych oczach zbierają się łzy.
Jason lekko chwycił mnie za ramię.
-- Nie dotykaj mnie. -- Odtrąciłam jego rękę.
Przyomniałam sobie o rocznicy śmierci mojego brata która przypada dzisiaj.
-- Clarise, przecież jego ciała nie odnaleziono... -- Rzekł troskliwym głosem.
-- Ale znaleźli jego ślady krwi. -- Odwróciłam głowę aby nie patrzeć się w jego oczy.
-- Wyobrażasz sobie jak to jest nie widzieć brata na własne oczy, czy nawet nie znać jego imienia? Nie! Nie wiesz! Bo Ty widzisz brata codzienne w domu czy w szkole!
Rzekłam coraz to wyższym tonem głosu.
Jason wyciąga do mnie powoli dłoń.
-- Clarise... proszę...nie jesteś sama...
Jason zawsze rozpoznaje mój nastrój po wyrazie twarzy. Chciałabym jej nie mieć... jak Slenderman. On ma łatwiej.
Odepchnęłam jego rękę.
-- Idę do łazienki. -- Rzekłam po czym wstałam.
-- Będę tu czekał. Uważaj na siebie. --
Życzy mi bezpieczeństwa gdyż zna moją reputację. Te plastiki starają się mnie dręczyć na każdym kroku. To mi częściowo zniszczyło psychikę.
Otworzyłam drzwi łazienki. Ujrzałam w drzwiach Holly -- mojego wroga numer 1. Tak dawno jej nie odpyskowałam... może teraz będę miała szansę...?
-- Sorki, dziwek nie wpuszczamy. -- Rzekła z zadziornym uśmiechem. Jej znajome stały przy lustrach malując się.
-- To czemu tu jesteś? -- Zapytałam z uśmiechniętą, pytającą miną.
Jedna aż parsknęła śmiechem.
Jak ja uwielbiam wkurzać ludzi...
-- Ponieważ my to wyższa liga. Nie to co Ty.
-- Ale wyższa liga jest ładniejsza, więc się nie maluje. To czemu Wy się malujecie? -- Zaśmiałam się.
Tej nerwy puściły i wszystkie wyszły przyciskając mnie do futryny.
Czułam satysfakcję.
Zamknęłam drzwi i podeszłam do lustra.
Oparłam się o umywalkę. W lustrze spojrzałam sobie głęboko w oczy. Tak głęboko że przeszły mnie dreszcze.
W zakamarkach mojej głowy odbijały się wspomnienia...
***
Dziewczyna idzie przez korytarz patrząc na podłogę. Nagle upadła.
-- Patrz jak chodzisz idiotko! -- Obarczyła ją dziewczyna z jej klasy -- Holly. Ta powoli zaczęła wstawać.
Lecz Holly położyła swoją nogę mocno na klatce piersiowej Clarise a drugie zaczęły ją kopać.
-- Następnym razem gorzej się skończy. -- Rzekła po czym szybkim krokiem odeszła.
Do Clarise podbiegł Jason.
-- Nic ci nie jest?! -- Klęknął przy dziewczynie a ta rzuciła się w jego ramiona i zaczęła szlochać.
***
Na te wspomnienie poczułam łzy w oczach. Z prędkością światła je wytarłam po czym poszłam do Jasona.
-- Wszystko okej?
-- Tak.
Rzuciłam szybko i oschle.
Wzięłam plecak i weszliśmy do klasy.
Usiadłam w ostatniej ławce przy oknie razem z Jasonem. Czekaliśmy na nauczyciela.
Nie obeszło się bez rzucania sobie kartek i wydzierania gardła które wymawiało przekleństwa.
Gdy weszła nauczycielka głosy nie ustały lecz zrobiły się cichsze.
-- Dzień dobry.
Wstaliśmy i przywitaliśmy się.
Otworzyłam zeszyt i oparłam głowę o dłoń. Znowu, niepotrzebna lekcja - biologia.
-- Spotkałaś je? -- Szepnął Jason.
-- Ugh... Tak. -- Rzekłam po czym westchnęłam.
-- A która Ci najbardziej chciała dopiec? -- Spytał zaciskając pięść. To miłe że chciał mi pomóc ale sprawa by się pogorszyła.
-- No raczej nie Ticci Toby nie? -- Rzekłam wyraźniej.
Na moje nieszczęście usłyszała to facetka z biologii.
-- Czy ja wam przeszkadzam? -- Powiedziała wysokim tonem głosu.
-- Tak. Mogłaby Pani mówić trochę ciszej? Kolegi nie słyszę. -- Odpysknęłam. Zmieniłam się trochę bo nigdy nie pyskowałam, szczególnie do nauczycieli.
-- Panno Woods! -- Tym razem krzyknęła.
-- Słucham? -- Spytałam udając zaciekawioną.
-- Trochę szacunku proszę! -- Rzekła po czym położyła ciężko rękę na stole.
-- Jak mi się zachce... -- Wymamrotałam. Tego już ta baba nie usłyszała. Jeśli to w ogóle jest baba. Ma krótkie włosy i gruby brzuch. Do tego zawsze dziwny wyraz twarzy.
-- Radzę ci czasami trzymać język za zębami. -- Szepnął do mnie James. Ja już nie słuchałam. Patrzyłam się na obraz za oknem.

CZYTASZ
Bloody Dolly
Horor》 Trudno jest wzbudzić miłość w psychopcie, mordercy. Ale może być też na odwrót. Starać się przekonać do siebie kogoś przez psychopatę. Ale to już od tamtej osoby zależy czy zbuduje z nim związek... ...czy... ...zginie. 《