ROZDZIAŁ DRUGI

1.9K 203 63
                                    

Chyba coraz bardziej czuję to opowiadanie ;) A przynajmniej wena mnie nie opuszcza, chociaż teraz to raczej powinnam oddać się przygotowaniom do matury, a nie pisaniu xD Niemniej stwierdziłam, że skoro niczego przez trzy lata się nie nauczyłam, to i w tydzień się nie nauczę ^^ 

PS Napiszę Wam jak obleję ;) 

Na czarnym, tak dziwnie pustym niebie, dostrzec można unoszący się i już po chwili znikający dym. Dym, który źródło swe ma naprzeciwko niego.

Ogień jest wszędzie, otacza i mami. Naruto nie rozumie, czemu zrobiło się tak gorąco, czemu płomienie ogarnęły właśnie ten niewielki domek stojący na uboczu.

— Ogień — szepcze w przypływie chwili i nadal patrzy zafascynowany na umierającą budowlę.

Nagłe szarpnięcie. Zdumiony odwraca się w stronę kobiety i spogląda na zabrudzoną, osmoloną twarz oraz dziwnie znajome, błękitne oczy. Czerwone włosy zlewają się z krwią na czole, myśli, że to intrygujące.

I to przerażenie w tęczówkach...

— Naruto! Naruto! — Jakby za szklanej powłoki, dochodzi do niego czyiś krzyk. Dopiero po kilku długich sekundach orientuje się, iż to właśnie ona krzyczy. Ona? Nie... mama.

— Naruto, kochanie. — Krzyk przeradza się w niemalże szloch, silne dłonie przywierają do jego polików.

— Spójrz na mnie — nakazuje, ale przecież Naruto cały czas patrzy. Patrzy, ale nie widzi, nie czuje... jest tylko ta... pustka.

— Wszystko będzie dobrze, tatuś zaraz...

— Tatuś nie wróci.

Drgnięcie. Błękit oczu zamienia się na stalowy odcień. Naruto nie wie co się dzieje, dlaczego uścisk matki jest jeszcze silniejszy. Nie wie czemu ona niespodziewanie prostuje się i odwraca, bez strachu... w dłoni trzymając srebrny sztylet. Tak mocno, że aż czerwona ciecz ścieka po jej dłoni.

— Naruto, uciekaj — głos, który rozbrzmiewa tuż koło niego, jest stanowczy i zimny. Naruto z trudem zaczyna pojmować, że wybył z ust matki.

Kiwa wolno głową, ledwie dostrzegając naprzeciwko nich zamgloną, ciemną postać. Nie wie, kim jest ten osobnik, ale nie lubi go...

Potem rusza w drugą stronę i biegnie, nie oglądając się za siebie, a przynajmniej taki ma zamiar, ponieważ krzyk...

Odwraca się na sekundę...

Jego matka z godną podziwu szybkością odpiera cios napastnika, wykonuje szybki atak, kopie, odskakuje. Znowu napiera, ale w tej samej chwili... jest za późno, kły wbijają się w jej ciało. A potem bezwładnie upada i Naruto mógłby przysiąc, że w tym momencie słyszy swoje imię...

I widzi szkarłat w oczach mordercy...

Naruto od razu poderwał się do siadu, odruchowo w dłoni zaciskając ten sam sztylet, który umierając trzymała jego matka. Po zaledwie trzech szybkich oddechach zorientował się, że to był tylko sen. A on dalej jest w swoim łóżku, spocony i przerażony — ale bezpieczny.

— Cholera — zaklął, z powrotem kładąc głowę na twardej poduszce. Dalej czuł, że jego serce niebezpiecznie galopuje. Muszę się uspokoić, pomyślał, patrząc w głąb ciemności.

Nienawidzili koszmarów nocnych, nienawidził wspominać rodziców. I tego dnia... nigdy go nie zapomniał, po prawdzie dlatego, że nie mógł, choćby nie wiadomo jak usilnie pragnął...

Śmiertelne Zagranie || SasuNaru ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz