- pamiętasz, że przegrałeś zakład? Jesteś winny mi przysługę- Charlie spał, więc oboje siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy wtuleni w siebie.
- jaki zakład? - zaczęłam kreślić kółka na jego ramieniu
- tego zakładu o naszych uczuciach
- mówisz o tym - spojrzał na mnie i zaczął smyrać nosem po moim policzku - też go przegrałaś
- wcale nie! - zaśmiałam się, ponieważ Jason zaczął mnie łaskotać - przestań! Jason! - nie przestawał. Dobrze wiedziałam o co mu chodziło. Miałam mu przyznać racje. Chyba sobie śni... - dobra! Wyyygrałeś! - przestał po chwili. Oj odwdzięczę się mu...
- to co pójdziesz ze mną na randkę? - oczy miałam jak pięciozłotówki. Jesteśmy razem, ale... Zdziwiłam się kiedy mi to zaproponował. Przecież nie możemy się tak pokazać razem, bo jeśli Victoria nas zobaczy?
- nie boisz się, że...
- oj zamknij się, nic się nie stanie, czemu tak bardzo się tego boisz? - wzruszyłam ramionami. Miał racje. Czego ja się tak boje? Czy dwoje ludzi nie może ze sobą wyjść? - jutro po ciebie przyjadę o 18 - pokiwałam głową i wpiłam się w jego usta
- obiecuje ci, że pożałujesz tego - spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym: nie rozumiem o co ci chodzi. Głupek. Droczy się ze mną, tym razem mu na to nie pozwolę, dzisiaj coś za często kręci i udaje, że nie wie o co chodzi. W tej chwili wolałam go walnąć niż go pocałować - a pocałuj mnie w tyłek - zeszłam z kanapy i poszłam do kuchni
~°~
Nigdy się tak bardzo nie stresowałam. Nawet przed maturą... Mówiłam sobie, że to tylko randka, nic wielkiego, ale wtedy zaczęłam jeszcze bardziej się stresować. Przez godzinę siedziałam przed szafą i próbowałam wybrać sukienkę. Ostatecznie wybrałam turkusową sukienkę do kolan, którą kiedyś dostałam od Elli na urodziny. Trochę się w niej niezręcznie czułam, ponieważ moim zdaniem za dużo odsłaniała... Szczególnie dekolt, jedyne co skusiło mnie do założenia tej sukienki było to, że ona jedyna była stosowna do restauracji. Za dobrze pamiętam słowa Elli... Już trzeci raz idę sprawdzić godzinę 17:50. Jeszcze dziesięć minut... Dlaczego przyjęłam to tak spokojnie? Bo czekam gotowa od 40 minut, choć w sumie bardziej się przez to stresuje. Niemalże podskoczyłam na krześle gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Ostatni raz spojrzałam lustro, wzięłam głębszy oddech i otworzyłam drzwi. Zdziwiłam się trochę. Jason ma kwiaty. Oboje patrzyliśmy się na siebie ze zdziwieniem, choć nie wiem dlaczego on jest zdziwony. Wręczył mi kwiaty
- na co się tak gapisz? - zapytałam ze śmiechem
- musimy iść? Wiesz moglibyśmy zostać u ciebie i...
- bardzo zabawny jesteś.
- to we mnie kochasz - uśmiechnął się ukazując przy tym swoje białe zęby. Teraz to ja sobie z ciebie ponabijam.
- kto powiedział ci takie bzdury? - objął mnie w talii i pocałował w głowę, gdy nalewałam wody do wazonu
- nie żartuj tak - trochę zaskoczyła mnie jego reakcja. Mówił całkiem poważnie - nie rób tego więcej ok? - odwróciłam się do niego przodem, nasze twarze dzieliły kilka centymetrów. Przypomniała mi się sytuacja, która miała miejsce w jego kuchni. Jedyną różnicą było to, że nie wiedziałam jeszcze co do mnie czuje i może jeszcze to, że bałam się spoglądać na jego oczy.
Przysunął się jeszcze bliżej i mnie przytulił. Co mu się stało? Prawie że widziałam ból w jego oczach...- hej przecież to były żarty - spojrzał mi w oczy i ogarnął kosmyk włosów z mojej twarzy - kocham cię - położyłam dłonie na jego policzkach - i nie sądzę by to się zmieniło. Nigdy. - to była prawda. Naprawdę myślałam o tym. Był pierwszym mężczyzną w moim życiu, na którym tak mi zależało. Nie poczułam jeszcze do nikogo tak głębokiego uczucia... Co trochę było przerażające... Bo jak można kogoś aż tak pragnąć?
~°~
Restauracja... Wow... Inaczej nie da się tego opisać, wiem już, że kosztowała go niemałe pieniądze. Mówił mi żebym się tym nie przejmowała itp. Ale jednak czułam się trochę głupio i próbowałam zamawiać najtańsze jedzenie. Problem był w tym, że szklanka wody kosztowała 5£... Gdy powiedziałam mu, że chcę tylko szklankę wody, roześmiał się i zabrał mi kartę, odłożył ją i powiedział: nie pozwolę ci się głodzić ze względu na ceny i zamówił mi talerz pełnego jedzenia... I jeszcze zamówił deser...
- czy ty chcesz żebym toczyła się do domu? - powiedziałam całkiem poważnie. Nie chciałam by przeze mnie zbankrutował... Choć to mało prawdopodobne sądząc po tym jak żyją... Jason natomiast był rozbawiony
- nie, najwyżej ja cię potoczę - zaczął się śmiać więc nadepnęłam mu na stopę pod stołem. - ałć, a to za co? - przewróciłam oczami. Po chwili kelner przyniósł nam deser.
- Jason ja nie dam rady tego w siebie wcisnąć
- nie musisz wciskać, możesz jeść - ledwo powstrzymywał się od śmiechu i sama się uśmiechnęłam
- idiota
- idiotka
- debil
- debilka
- głupek
-... Dobra nie będę dyskutował - w duchu przybiłam sobie piątkę - ale założę się, że nie zjesz połowy, a jak wygram to spędzisz ze mną cały dzień - nie takie trudne - pomyślałam, przecież i tak spędzamy ze sobą całe dnie - i będziesz robiła wszystko o co cię poproszę - wystawił rękę. Pfff... Myśli, że wygra
- podpuszczasz mnie, ale ok, jeśli ja wygram - zamyśliłam się, o co mogę... Już wiem! Będzie to okrutne, ale zabawne - poprosisz jakiegoś przechodnia, podkreślam, że ma być to facet, o numer telefonu - uśmiechnęłam się triumfalnie
- to okrutne co robisz
- zakład? - przez chwilę się wahał, ale przyjął go. Wygraną mam w kieszeni. Zaczęłam jeść lody, ale po dwóch łyżkach przekonałam się, że nie dam rady. Jason uśmiechnął się do mnie i powiedział bezgłośnie jutro.
CZYTASZ
Your Babysitter
Teen Fiction- w co ty ze mną grasz? - przecież i tak nie grasz w moje gry - nie, nie gram - tylko jest jeden mały problem, odkąd cię poznałem nie grałem z tobą w żadną grę