*Victoria Dumbledore*
Otworzyłam oczy. Nigdy nie ucieszyłam się na widok tych blado-żółtawych ścian skrzydła szpitalnego. Słyszeć można było rozmowy szkolnych uczniów. Wstałam z łatwością i wyszłam ze skrzydła. Musiałam znaleźć Draco. Tak strasznie chcę go zobaczyć. Udałam się do pokoju wspólnego. Chodząc po lochach zauważyłam dobrze znaną mi blond czupryne, więc przyspieszyłam kroku.
Draco stał oparty o ścianę a przytulona była do niego Pansy.
-Dra..co? - po policzku spłynęła mi łza.
On natomiast odwrócił się i spojrzał z pogardą.
-Dumbledore? Ty jednak żyjesz? - ukłucie w sercu było tak mocne, że zsunełam się na podłogę.-Jak widać.- odpowiedziałam przez zęby.
-Powinnaś była zdechnąć. - wypaliła Pansy.
-Nikt cię tu nie chcę Dumbledore. Nikt nie będzie za tobą płakać. - skuliłam się jak małe dziecko i zaczęłam płakać.
Ile byłam nie przytomna?
Co się stało z Pansy? A co się stało z Draco?
Pozbierałam się i pobiegłam przed siebie. Byłam w drodze do gabinetu dziadka. Spotkaliśmy się na korytarzu. Mocno wtuliłam się, ale dziadek nie odwzajemnił uścisku.
-Dziadku, Draco... On ... On..
-Victoria..Nic nie mów.. Przepraszam, ale mam ważniejsze obowiązki.
Po prostu odszedł. Poszedł w głąb korytarza. Poczułam narastający smutek w sercu.
Co się dzieje?
-Najpierw chłopak, który nie odwzajemnił twoich uczuć, a zarazem ból, że wybrał twoją przyjaciółkę. Jedyny członek rodziny, ma gdzieś twoje uczucia, bo ma "obowiązki". Victorio Dumbledore. Czy ty napewno jesteś po dobrej stronie?
Zaczęłam rozglądać się wokół korytarza. Nikogo nie było.
-Kim jesteś? A może gdzie jesteś?-Jestem przyszłością. Moje imię to zbawienie dla każdego kto się zgubił. Zupełnie jak ty.
Przedemna pojawił się Harry.
-Harry! - chciałam go przytulić, ale gdy się zbliżyłam rozpłynął się w powietrzu.
-Harry Potter. Chłopiec, który przeżył. Pamiętasz twoją nienawiść do niego w tamtym roku? Przez niego relacje z twoim dziadkiem były na poziomie zerowym.
Poczułam ukłucie w sercu, a po policzkach spłyneły mi łzy.
-Ale to nie prawda. To ja sobie to ubzdurałam!
-Dziecko, nie płacz. Zastanów się. Gdyby Harry nie żył, nie cierpiałabyś.
-Do czego zmierzasz?- mówiłam do pustych korytarzy.
-Kiedy nadejdzie pora, wybierzesz moją stronę. Stronę odrodzenia dla czarodziejów, a ja ci powiem, kto jest twoją prawdziwą rodziną.
-Znasz moich rodziców?
Ale już nikt nie odpowiedział.
-Powiedz! Natychmiast!
Nic.
-Błagam...
Nie miałam siły. Runełam na ziemie, czując smak łez w ustach. Czy to było prawdziwe? Czy ten głos był prawdziwy? Zna moich rodziców? Czemu wszystko jest ciemne? Czy ja znowu umieram?
*Draco Malfoy*
-Draco? To ty? - śliczna ślizgonka podeszła do mnie.
-Victoria? - dziewczyna przytakneła.
-Draco. Bardzo mnie boli. - wskazała palcem na brzuch.- Bardzo..
-Chodź do mnie, coś na to poradze.Uśmiech znikł z jej twarzy.
-Gdyby nie Astoria. Gdybyś jej nie dał szansy, ja mogłabym być wokół ludzi, którzy mnie kochają!
-Victoria...Ja jestem z tych osób, które cie kochają!
-Nie prawda!- wyciągnęła różdżkę.- Gdybyś mnie kochał nie pozwoliłbyś, aby Artur stał się dla mnie ważny! Nie wiesz co to miłość. Widzisz tylko i wyłącznie siebie! - skierowała różdżkę na moją twarz. - To ty powinieneś cierpieć, nie ja.
-Nawet nie wiesz jak ja żałuje! Zrobiłbym wszystko, aby cofnąć czas. - moje serce zaczęło bić szybciej. Widać było, że w dziewczynie rośnie milion myśli. - Zrób, abym cierpiał. - złapałem za różdżkę i skierowałem na czoło. - Zrób to samo, co ona tobie.Dziewczyna patrzyła na mnie ze smutkiem. Łzy spływały po jej policzku a dolna warga poruszała się jakby chciała coś powiedzieć, ale nie potrafiła. W końcu Victoria zabrała różdżkę i odwróciła się.
-Nie potrafię zrobić ci krzywdy. - odwróciła głowę w moim kierunku.-Bo cię kocham Malfoy. - i odeszła.
A ja stałem zamurowany.
†††
Otworzyłem oczy. To był sen. Tylko sen?
Nie, proszę nie. Czyli Victoria dalej leży w skrzydle.
Minął trzeci dzień a czuje jakby minął miesiąc. Cały Slytherin popadł w smutek. Pansy, Hayley i Milicent ciągle płaczą po kątach. Jedna próbuje pocieszyć drugą, aż w końcu płaczą we trójkę i to ja z Blaisem idziemy je pocieszać.
Wstałem z łóżka, choć pogoda była słoneczna, dla mnie było pochmurno. Moje jedyne słońce, co doprowadzało do szczerego uśmiechu leży w skrzydle szpitalnym z mojego powodu.
Astoria trafiła do św.Munga na oddział psychiatryczny. Z tej straty to nawet się cieszę. Nie będę jej już widział na dobre.
†††
Siedziałem obok Blaise'a przy stole węża. Biorąc kolejny gryz kanapki widziałem swój sen. Twarz Victorii.
Mojej pięknej Ślizgonki.
Znów poczułem łzy w oczach. Co ta dziewczyna ze mną robi?
Zjadłem do końca i wstałem od stołu.
-Pamiętaj dzisiaj mamy trening. - przypomniał Zabini.
-Myślisz, że dam radę?- usiadłem z powrotem.
-Jesteś pełny smutku Malfoy, ale też złości przez to co się stało. Pokaż tą złość na treningu.Wstałem od stołu i wyszłem z sali.
-Malfoy! - odwróciłem się. Był to ten brunet z Drumstrangu.
-Co chcesz? - warknałem.
-Wiesz co z nią? - on naprawdę się o nią martwił.
-A co ma być? Jak narazie jej stan jest stabilny, ale nie wiadomo kiedy się obudzi.
-Za tydzień jest ostatnie zadanie i będę musiał wyjechać. Zostawić ją. Jeśli to tego czasu się nie obudzi, proszę cię. Jak wyjade pisz, co z nią. Nawet najgorsze. - spojrzałem na niego.To on na nią zasługiwał. Nie ja.
-Tak, tak jasne. - chłopak podał mi dłoń a ja ją uścisnąłem.
-Wpadne do niej później. Mój cudny dyrektor nie pozwala odchodzić zdala od jego wzroku.
-Trochę jak psy na smyczy.- bruknąłem.
-To samo powiedziałem.Staliśmy w ciszy jeszcze przez pewien czas.
-Ja już pójdę.
-Jasne..- odwróciłem się i skierowałem do skrzydła.†††
Obok niej siedział dyrektor. Trzymał ją za rękę i mamrotał coś.
-..pamiętasz jak goniłaś Bez Głównego Nicka? Miałaś może z sześć lat, albo jak Szara Dama pomagała ci wybrać ubranie na pożegnanie uczniów? Miałaś taką piękna różową sukienkę. Byłaś, jesteś i zawsze będziesz najpiękniejszą, i najwspanialszą kobietą na całym świecie. Wierzę, że wrócisz. Musisz wrócić, bez ciebie nie dam sobie rady. Ty dajesz mi moc.Stałem i słuchałem. Bo co mogłem zrobić? Tylko płakać. Mój ojciec nigdy nie powiedziałby tak. Nawet w takiej sytuacji, a mama, może cośby wspomniała.
-Pan Malfoy ? - zwróciłem się do dyrektora.
-Ja przepraszam, mogę wyjść.
-Nie, nie trzeba. Ja muszę coś załatwić. - wstał i wytarł łzy z twarzy.
-Ja..- dyrektor uśmiechnął się do mnie i wyszedł. -...jestem idiotą, że jej nie doceniałem.Usiadłem w tym samym miejscu co dyrektor. Zabrałem jej dłoń i pocałowałem.
-Witaj, moja piękna Ślizgonko.I tak oto jest kolejny rozdział. Powiem tyle, że lecimy ku końcowi części II. Mam nadzieję, że się podoba rozdział i zachęcam do zostawienia gwiazdki! Dzięki! 😘💫

CZYTASZ
Pokolenie Dumbledore *KOREKTA*
Fanfic*SPORA ZMIANA W FABULE OPIS JAK NARAZIE NIEAKTYWNY🤷🏽♀️😅* Część I Fragment: Albusie? Wszystko w porządku? - spytała Minerva, zrobiła wielkie oczy na widok małego dzieciątka zawiniętego samą szmatką.- Merlinie drogi.. Cóż to za dziecko? Albus wsze...