prolog

1.7K 163 68
                                    

Witam was moje skarby! 

Zapraszam was na moje nowe opowiadanie z naszymi kochanymi Jikookami! Dużo cukru i wszystkiego co mięciutkie i ciepłe. 

No więc nie przedłużając- życzę wam miłej lektury i zostawcie coś po sobie♥

***

-Naprawdę pięknie dziś wyglądasz Edgarze. – Powiedział wesoło Jimin podlewając kaktusa stojącego na ladzie. Trzymał w swoich drobnych rękach białą, metalową konewkę uśmiechając się czule do roślinki w doniczce w odcieniu pudrowego różu. – Naprawdę, kwitniesz w oczach.

Dla osoby obserwującej, to zachowanie wydałoby się co najmniej dziwne, ale nie w przypadku Jimina. Był on osobą, która kocha każde żywe stworzenie, roślinę, czy nawet rzecz. Wszystko jest warte jego uwagi i miłości. Miał w zwyczaju nazywać swoje roślinki, ponieważ dlaczego by nie? Rośliny są przecież przyjaciółmi, one nie pytają. One rozumieją. Biorąc pod uwagę, że były one jedynymi przyjaciółmi Jimina, oprócz jego przyjaciela jeszcze z lat podstawówki - Taehyunga, starał się poświęcać im jak najwięcej czasu i dbać o nie jak o własne dzieci. Niejednokrotnie, kiedy życie jakiegoś kwiatka dobiegało końca płakał, mówiąc że będzie tęsknił. Dlatego też zatrudnił się w miejscu, gdzie może obcować z roślinkami przez cały czas. W kwiaciarni.

Odstawił konewkę pod ladę, po czym wytarł swoje ręce w biały, odrobinę za duży, puchowy golf. Jego zmiana kończyła się za jakieś pół godziny, ale szczerze nie chciał stamtąd wychodzić. Za witryną mógł ujrzeć lejący deszcz pokrywający ulice Seulu. Naprawdę nienawidził zimna, kochał to co miękkie i ciepłe, a deszcz był tego całkowitym przeciwieństwem.

Licząc na to, że o tej godzinie i przy takiej pogodzie nikt zapewne nie zawita już do jego kwiaciarni wstał z taboretu za ladą i skierował swoje kroki na zaplecze. Nie zdążył postawić kolejnego kroku, kiedy usłyszał cichy dzwoneczek oznajmiający czyjąś wizytę. Odwrócił głowę i ujrzał zdyszanego chłopaka, przemoczonego do ostatniej suchej nitki. Z jego włosów kapały kropelki wody, a buty wydawały ciche plaśnięcia kiedy podchodził w stronę blatu. No tak trampki, to nienajlepsze obuwie na taką pogodę- pomyślał Jimin.

-W czym mogę pomóc? – Zapytał Jimin przybierając na swoją twarz, jego firmowy, ciepły uśmiech.

-Kwiaty. Jakiekolwiek. – Wydyszał chłopak opierając ręce na ladzie.

-Na jaką okazję, jeśli mogę zapytać.

-Przeprosiny.

Przeprosiny. Nie raz widział już wielu zdesperowanych mężczyzn, biegnących do pierwszej lepszej kwiaciarni, tylko po to aby odkupić swoje winy kwiatami.

Jimin kiwnął głową i odwrócił się do półek wypełnionych po brzegi, wiaderkami z najróżniejszymi kwiatami we wszystkich kolorach. Białe róże. Biały to kolor nadziei, a Jimin zdążył się już nauczyć chyba wszystkiego na temat kolorów i ich znaczeń. Możecie uważać, że przecież to nie ma znaczenia, ale musicie uwierzyć, że ma. I to bardzo.

Wyjął osiem białych róż i zebrał je w bukiet, z namaszczeniem uważając aby nie uszkodzić, choćby pojedynczego listka na łodydze. Przecież to mogłoby je zaboleć. Związał je delikatną czerwoną wstążką, dodając odrobinę tiulu w tym samym kolorze. Czerwony to kolor miłości, a w połączeniu z bielą to idealny duet na przeprosiny. Spryskał je jeszcze lakierem, aby liście ładnie się błyszczały i bukiet był gotowy.

Odwrócił się z powrotem do chłopaka, trzymając kwiaty w jednej dłoni i podał mu je, uśmiechając się wesoło.

-Proszę bardzo.

-Ile płacę? – Zapytał chłopak, oglądając bukiet. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, stał tam tylko cały mokry, jakby chciał jak najszybciej wyjść i pobiec do swojej ukochanej.

-Na koszt firmy i życzę powodzenia w przeprosinach. – Jimin odpowiedział, wciąż z tym samym uśmiechem. – Zapraszam ponownie, ale następnym razem może po kwiaty z innej okazji. – Zaśmiał się cicho, mrużąc oczy, a kilka jasnoróżowych kosmyków włosów opadło mu na twarz.

-Ta. Dzięki. – Rzucił tylko od niechcenia chłopak i tyle go było widać. Po prostu wyszedł zostawiając zdezorientowanego Jimina samego.

Jimin był naprawdę ciepłą i delikatną osobą i naprawdę nie lubił kiedy ktoś traktował go szorstko. Czuł się wtedy źle, ponieważ jego głowę zaprzątały myśli, że to z nim jest coś nie tak i ludzie po prostu nie widzą sensu, aby być dla niego miłym. Pomimo wszystkiego, Jimin miał pełno kompleksów i zawsze widział, że to on jest wszystkiemu winny, nie biorąc pod uwagę, że przecież ludzie są różni i nie każdy od razu rzuci mu się na szyję dziękując, lub chociażby uśmiechnie się.

Kręcąc głową, starając się pozbyć przykrych myśli poszedł w końcu na zaplecze, ściągając z wieszaka swoją jeansową kurtkę. Ubrał ją po czym wyłączył światło i z powrotem znalazł się za ladą, zabierając klucze i nie widząc sensu w dłuższym siedzeniu skierował się w kierunku drzwi. Uprzednio oczywiście pożegnał się z każdą roślinką, obiecując że wróci na następny dzień i życzył im dobrej nocy.

-Dobranoc moje skarby. – Rzucił w pustą przestrzeń i postawił swoje stopy na mokrym chodniku.

-Zdecydowanie potrzebuję mojej herbatki wiśniowej i ciepłego kocyka. 

***

Jak wam się podobało?

To dopiero początek, ale obiecuję że to pokochacie :))

Flower Boy || KookminWhere stories live. Discover now