rozdział 14

1.2K 78 11
                                    

          Ptaszki ćwierkają, słoneczko świeci. Dzień prawie idealny. Dlaczego prawie? Zostałaś perfidnie obudzona przez Suigetsu o szóstej rano, a chwilę potem dowiedziałaś się, że od dzisiaj jesteś członkinią akatsuki.

- Ale dlaczego?! Przecież ja jestem porządnym człowiekiem, oddanym ojczyźnie, a nie jakimś kryminalistą w płaszczu z chmurkami! I to w dodatku czerwonymi! - rozpaczałaś nad swoim losem, niestety nie miałaś prawa głosu.

- Patriotka opuszczająca swoją wioskę, taa? - mruknął opierający się o ścianę Uchiha.

- Cicho tam! Prawda jest taka, że kocham moją wioskę. Ale od kiedy poszłam z panią Tsunade do kasyna, a w dodatku wygrałam sporą sumkę, grzechem byłoby nie kupić tego domku. - zaczęłaś zastanawiać się, co teraz dzieje się w twoim domu. Chociaż zapewne nic, bo nikogo tam nie ma. A twój koń szaleje z radości, gdyż zajmuje się nim twój dobry znajomy, a przy okazji sąsiad. Co za tym idzie, nie musi wozić twojego tyłka w tą i spowrotem.

Pewnie ma teraz niezłą sielankę... ~ pomyślałaś przez chwilę.

- Tak, czy inaczej, to gdzie my w ogóle jesteśmy? A, właśnie. Jak to się stało, że spałam tutaj? - zadałaś kilka pytań.

- To kryjówka akatsuki. A śpisz tutaj tylko dlatego, że zasnęłaś mi na kolanach. Chcąc, niechcąc musiałem cię gdzieś położyć. - odpowiedział bez emocji.

Zarumieniłaś się lekko, ponieważ nie pamiętałaś, aby coś takiego miało miejsce.

- Narazie nie mamy żadnego zadania, więc możesz sobie pozwiedzać. - powiedział, po czym wyszedł z pokoju.

Wychodzi na to, że masz czas tylko i wyłącznie dla siebie. Rozejrzałaś się po swoim pokoju. Oprócz łóżka, znajdowała się w nim także mała komoda oraz szafka nocna. Po prawej stronie znajdowały się drzwi. Wstałaś i uchyliłaś je. Tak jak się tego spodziewałaś, za nimi była niewielkich rozmiarów łazienka. Następnie podeszłaś do jedej z szuflad komody. Zdziwiłaś się, gdyż ujrzałaś tam ubrania. Wybrałaś sobie
z nich [kolor] bluzkę oraz [kolor] spódniczkę. Do tego wzięłaś również czarne zakolanówki (myry myry dop. aut.). Ubrałaś się, a swoje [kolor] włosy zaplotłaś w warkocz.

Opuściłaś pomieszczenie, przemierzałaś teraz dosyć długi korytarz. Co jakiś czas, z prawej, tudzież lewej strony, widziałaś drzwi. Nagle trafiłaś tam na jedne z większych, z tabliczką, na której było napisane "kuchnia". Zbawienie dla ciebie, gdyż dawno nie jadłaś nic dobrego.

Po wejściu do pomieszczenia, pierwszą osobą, którą zobaczyłaś był Kisame. A tak w zasadzie, tylko on tam był. Dokładniej, zmywał naczynia.

- Ty też jesteś tu z Uchihą? - spytał przerywając ciszę.

- Taa, chociaż nie widzi mi się to...- mruknęłaś leniwie, a twój rozmówca spojrzał na ciebie pytająco.

- Bo wiesz, nie jestem typem przestępcy i tak w zasadzie nawet nie znam zbyt potężnych technik. Oprócz takiej jednej, cóż, nieważne. - dokończyłaś poprzednią wypowiedź.

- To w takim razie co tu robisz? - zadał kolejne pytanie.

- Sama nie wiem. Nawet nikt się mnie nie zapytał o zdanie! Boże...- burknęłaś kładąc głowę na blat stołu. Mężczyzna dokończył swoje zajęcie i nic nie mówiąc wyszedł. Wydawał się o wiele przyjemniejszym człowiekiem niż wczoraj, z pewnością był dobrym słuchaczem. Pomieszczenie wypełniało teraz tylko tykanie zegara, do którego ktoś postanowił dodać swój głos.

- Jeśli nie chcesz tu być, nie musisz. - od razu rozpoznałaś ten zimny ton.

- Muszę to jeszcze przemyśleć. Czy mógłbyś zostawić mnie samą? - zapytałaś dalej patrząc się pusto w ścianę. W odpowiedzi usłyszałaś oddalający się stukot butów.

Sama nie wiedziałaś, co o tym zrobić. Ostatnio często wracałaś myślami do swojego domu, a nawet do Konohy, za którą szczerze tęskniłaś. Coś jednak mówiło ci, by zostać z czarnowłosym. Jakieś uczucie kierowało tobą, nie miałaś jednak pojęcia jakie. Być przykładem porządnego człowieka, czy zostać z kimś kogo się... No właśnie, co tak właściwie do niego czułaś? Tego nie wiedzą nawet najstarsi Indianie.

Powoli dobiegał kres działalności Akatsuki. Przy życiu pozostał już tylko, najprawdopodobniej fałszywy Madara, Kisame oraz Zetsu. Nie było sensu tego przeciągać. Tak. Chyba pora wracać do domu. Wstałaś powoli, zasunęłaś za sobą krzesło i wróciłaś do siebie po rzeczy.

- Więc jednak? - w drzwiach pojawił się Sasuke.

- Niestety, będzie mi was brakować. Chciałabym się jeszcze pożegnać z resztą. - stwierdziłaś, po czym on zaprowadził cię do reszty drużyny.
Po raz drugi, a zarazem ostatni było ci dane przymierzyć ten korytarz. Po drodze minęliście Kisame, który najwidoczniej nie zwrócił na was uwagi.

Dotarliście na miejsce, nadszedł czas by się rozstać. Karin długo się do ciebie kleiła, naprawdę cię polubiła. Suigetsu i Juugo nic nie mówili. Cała czwórka odprowadziła cię na zewnątrz. Powoli odchodziłaś, lecz coś cię tchnęło. Podbiegłaś do czarnookiego i przytuliłaś, a on odwzajemnił uścisk. Musiałaś już wyruszyć. Machając do nich, ze łzami w oczach, jak i również uśmiechem na twarzy kierowałaś się w swoją stronę.
----------------------
No więc jest, po tygodniu. Troszkę dłuższy. Pisałam tak długo bo nie lubię wciskać swoim czytelnikom byle czego, ponieważ was szanuję. Do końca książki zostało jakieś 4, góra 5 rozdziałów. Po prostu jakoś moja wena do tej książki gdzieś uciekła. Swoją drogą dodałam ostatnio jedostrzałowca do mojej książki z nimi. Tutaj też pojawi się jeden, taki na wesoło.
Dobranoc, czy coś.
Ps. U góry sałata, dla atencji.

Sasuke Uchiha x reader plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz