1.Who am i?

14.4K 372 108
                                    

Kroki na schodach robiły się coraz głośniejsze. Wiedziałam co się zaraz stanie, ale już nie miałam siły z tym walczyć. Spojrzałam na zegarek. 3 rano.

Już tłumaczę co się stało. Mój starszy brat, Leondre pojechał na imprezę. Nic nowego. Bałam się zasnąć bo wiedziałam, że nikogo nie ma w domu. Nasi rodzice wyjechali 2 lata temu. Nikt nigdy nam nie powiedział z jakiego powodu, ale od tamtej pory zajmował się nami wujek. W tym roku Leondre skończył 18 lat, więc opieka nade mną została mu przekazana. Zawsze bardzo dobrze się dogadywaliśmy. Bawiliśmy się razem, graliśmy w gry, mieliśmy wspólnych znajomych. Nasza różnica wieku nigdy nie grała roli. Niestety wszystko skończyło się wraz z wyjazdem rodziców. Leondre wpadł z złe towarzystwo. Nie chodzi mi o osoby które imprezują. Każdy przecież może się zabawić, prawda? Mój brat nigdy nie mógł dogadać się z wujkiem Larrym. Wracał późno do domu, żeby go nie spotykać. W tym czasie sporo siedział na skateparku. Niedaleko tego miejsca mieściły się podejrzane bloki. Małym dzieciom zawsze mówiono, żeby pod żadnym pozorem nie zapuszczały się na te tereny. To samo mówił tez Larry. Mój brat chcąc udowodnić swoją niezależność poszedł tam pewnego dnia po szkole. Nikt nie wie co się dam stało, ale od tego pamiętnego dnia zupełnie się ode mnie odciął. W szkole udawał, że mnie nie zna. Po pewnym czasie jednak zaczął mnie prześladować. Do domu wracał zawsze w środku nocy. Do szkoły przychodził na 10, albo wcale. Kiedyś udało mi się podsłuchać rozmowę jego kolegów. Wtedy dowiedziałam się, że należy on do gangu. Byłym przerażona, ale wtedy wszystkie fakty zebrały się w całość. Broń pod łóżkiem, zakrwawione ubrania. Ciągłe szepty... Wróćmy jednak to teraźniejszości. Przed chwilą dzwonił do mnie Simon. Przyjaźniłam się z nim jak byłam młodsza. On też należał do gangu, ale miał tyle honoru, żeby ostrzegać mnie w niebezpiecznych sytuacjach. Dzwonił by powiedzieć mi, że na imprezie mój brat pokłócił się z kimś i wdał się w bójkę, którą przegrał, co wiązało się z tym, że jest wściekły. Od niedawna swoją złość wyładowywał na mnie. Nie mogłam nic z tym zrobić. Dlatego teraz znajdowałam się w tej sytuacji.

Drzwi otworzyły się na oścież w nich stanął... Leondre. To koniec. Podszedł do mojego łózka chwiejnym krokiem. Spojrzał na mnie. Miał przekrwione oczy i wyraźnie można było zobaczyć, że jest zły.

-Przepraszam.- pisnęłam. On uśmiechał się szyderczo.

-Jesteś nic nie wartą szmatą. Powinnaś zniknąć raz na zawsze.- oczywiście zabolały mnie te słowa. Chłopak podniósł pięść, żeby mnie uderzyć, ale nagle zemdlał. Siedziałam zapłakana na łóżku i nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Od razu podjęłam decyzję. Nie mogę tak dalej żyć. Muszę wyjechać i to jak najszybciej.

Kilka ubrań, dokumenty, moje oszczędności i pieniądze mojego brata, mała kosmetyczka, telefon. Ostatni raz sprawdziłam czy wszystko wzięłam. Szybko wrzuciłam rzeczy do plecaka. Wiedziałam, że nie mam wiele czasu. Szybko pobiegłam się przebrać, bo w piżamie mogłabym wzudzać za duże zainteresowanie. Przed wyjściem szybko zerknęłam w lustro przy drzwiach. Patrzyła na mnie niska blondynka o drobnej budowie. Miałam na sobie czarne jeansy i bluzę. Kaptur nałożyłam na głowę, żeby nie było widać mojej zapłakanej twarzy. Kątem oka dostrzegłam kluczyki mojego brata. Chociaż tyle jest mi winien-pomyślałam. Zgarnęłam je i wybiegłam z domu. Szybko odpaliłam samochód i wyjechałam. Dopiero wtedy odetchnęłam z ulgą. Zostawiam to wszystko za sobą. Mogę zacząć wszystko od nowa. Dojechałam na lotnisko. Zaparkowałam samochód na samym środku. Kiedy służby go zabiorą zadzwonią do mojego brata. W ten sposób odzyska swoją własność. Wzięłam głęboki wdech. Teraz już nie ma odwrotu. Ahoj przygodo!

***

Mój piękny sen przerwał głos stewardessy. Okazało się, że już jestem na miejscu. Wstałam i chciałam zdjąć bagaż, ale oczywiście luki były dla mnie za wysoko. Wrzucić cos jest prościej niż potem wyjąć. Jedyną osobą, która została to wysoki blondyn. Mógł mieć ze 30 lat, ale nadal był bardzo przystojny.

-Przepraszam, Czy mógłby pan mi pomóc?- zapytałam niepewnie. Mężczyzna uśmiechnął się. Zrozumiał mój problem i od razu podał mi mój plecak. Podziękowałam i szybkim krokiem wyszłam z samolotu.

Zmęczona usiadłam na jednej z ławek przed lotniskiem. Nie wiedziałam co teraz. Pieniędzy pewnie starczy mi na kilka nocy w hotelu, ale co dalej? Nie miałam nawet telefonu, bo wyrzuciłam go przed odlotem. Bałam się, że mój brat będzie w stanie go namierzyć tu, w Californii. Ukryłam twarz w dłoniach. Zbierało mi się na płacz. Wtedy usłyszałam kroki, a po chwili ktoś usiadł koło mnie. Powoli podniosłam głowę. To był ten sam mężczyzna co pomógł mi z moim bagażem.

-Nie będę cię pytał czy wszystko w porządku, bo widzę, że nie jest.-spojrzał na mnie ze współczuciem.

-Jestem James. Żeby ci pomóc muszę prosić się o jedną przysłygę. Musisz mi zaufać...



****

Wprowadziłam troszkę poprawek. 

Little Bad Sister🖤[poprawa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz