Kiedy tylko wkroczyłem do mieszkania, od razu zsunąłem ze stóp buty i popędziłem do łazienki, zamykając za sobą drzwi z głośnym hukiem. Musiałem nad sobą zapanować, uspokoić się i znów udawać, że wszystko jest w porządku... W końcu był ze mnie urodzony aktor.
— Sehun...
Pukanie do drzwi od pomieszczenia ani trochę nie pomagało mi w powstrzymywaniu się od płaczu. Usiadłem na desce klozetowej i ukryłem twarz w dłoniach, starając się oddychać powoli i spokojnie. To, co miało miejsce w galerii nie powinno w ogóle się wydarzyć; chciałem miło wspominać ten wieczór, a tymczasem on miał stać się kolejnym z moich koszmarów, które nawiedzają mnie co noc, a nawet za dnia. Powoli zsunąłem z siebie marynarkę i zacząłem rozpinać guziki od koszuli, nie odpowiadając na kolejne wołania Jongina. W końcu odpuścił, zapewne poszedł do sypialni, żeby móc udawać, tak jak i ja. Udawać, że to wszystko nie miało miejsca.
Wolałbym już, żeby był wściekły i na mnie nakrzyczał, niż grał.
Zamknąłem oczy i zsunąłem z siebie spodnie razem z bokserkami, uważając, by nie zaplątać się w materiał. Zabawną rzeczą był też fakt, że drzwi od łazienki nie były nawet zamknięte od wewnątrz i Kim mógł po prostu wejść do środka. Myślę, że go potrzebowałem... Potrzebowałem, żeby podniósł na mnie głos, skrytykował moje zachowanie a potem przytulił i zapewnił, że jakoś sobie z tym wszystkim poradzimy a wystawa nie okazała się być aż tak potworna przez moje zachowanie. Rozchyliłem powieki i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze, uświadamiając sobie jak okropnie wyglądałem. Rozczochrane włosy, zaczerwienione białka oczu, policzki zresztą także... Potwór. Jestem po prostu potworem. Z tą myślą odkręciłem prysznicowy kurek i wszedłem pod strumień zimnej wody, wstrzymując oddech. Swoje włosy zaczesałem do tyłu i pozwoliłem organizmowi na przyzwyczajenie się do temperatury cieczy, po czym oparłem się przedramieniem o ściankę kabiny i zagryzłem dolną wargę niemalże do krwi. Jak mam nad sobą zapanować? Jak mam unikać tego typu sytuacji, skoro nie potrafię kontrolować własnych myśli?
Moje rozmyślania przerwał jedynie dźwięk otwierania się drzwiczek od prysznica. Zaskoczony chciałem się obrócić i sprawdzić, czy to przeciąg, ale zostałem objęty w pasie przez silne ręce swojego ukochanego. Zarumieniłem się odrobinę i poczułem, że zaraz się rozpłaczę. Jak mogłem pomyśleć, że ten mężczyzna zignoruje całe zajście? Przecież dobrze wiem jak troszczy się o mnie i robi wszystko aby ten związek przetrwał próbę czasu.
Jego pełne wargi przesunęły się po moim ramieniu, by zaraz spocząć na dłużej na mojej łopatce. Dlaczego jest w stanie być tak czułym wobec mnie po tym co miało miejsce? Palce Jongina podrażniły moje podbrzusze i przesunęły się wyżej, a ja zadrżałem, przylegając plecami do jego klatki piersiowej.
— Jest w porządku, Hunnie. Nie jestem nawet zły... No, może trochę, w końcu moja koszula jest do wyrzucenia. — wymruczał brunet i zaśmiał się cicho, tym razem układając dłonie na moich bokach, by zacząć je gładzić.
— Kupię ci nową. Przepraszam, Jongin. — wyszeptałem i obróciłem gwałtownie głowę w stronę wyższego, prawie uderzając go w nos.
Spojrzeliśmy sobie w oczy i zaśmialiśmy się cicho, rozbawieni absurdem całej tej sytuacji. Korzystając z okazji skradłem pocałunek z warg chłopaka i lekko zawstydzony chciałem odwrócić głowę, jednak student skutecznie mnie powstrzymał, przytrzymując mój policzek i wpijając się w moje usta z niesamowitą zachłannością, nie dając mi nawet czasu na zaczerpnięcie powietrza do płuc.
Pocałunek trwał dłuższą chwilę, a gdy już się od siebie oderwaliśmy, na naszych ustach w tym samym czasie zagościł uśmiech. Brunet sięgnął po żel pod prysznic i gąbkę, po czym nie dając mi szansy na protest zaczął mnie dokładnie myć, nie patrząc mi przy tym w oczy. W normalnych okolicznościach wszystko skończyłoby się jak zazwyczaj, czyli seksem pod prysznicem, jednak dziś żaden z nas nie miał na to siły i nie mam tu na myśli tej fizycznej.
Umyci wyszliśmy z kabiny i od razu wytarliśmy się miękkimi, świeżo wypranymi ręcznikami, by na koniec założyć na siebie puchate szlafroki. Naprawdę kocham tego człowieka... Przy nim moje życie wydaje się być znacznie normalniejsze i spokojniejsze niż w domu rodzinnym. Kiedyś traktowano mnie jak kalekę, każdy uważał, że sam sobie z niczym nie poradzę. A Jongin? Jongin nigdy we mnie nie wątpił i nie zabraniał mi podejmować samodzielnych decyzji. Trwał przy moim boku bez słowa krytyki, okazując mi jedynie niesamowite wsparcie i zrozumienie. Czy mogłem być szczęśliwszy? Tak, mogłem.
Gdyby nie ten przeklęty zespół obsesyjno-kompulsywny, żyłbym jak zwyczajny, niczym niewyróżniający się student malarstwa.
Z głośnym westchnieniem opadłem na łóżko i wyciągnąłem spod kołdry swoją piżamę, w którą przebrałem się w ułamku sekundy. Odrobinę zrelaksowany zakopałem się w pościeli i wodziłem spojrzeniem po nagich plecach kochanka, który ku mojemu niezadowoleniu bardzo szybko założył swoją koszulkę.
— Ściągnij... — mruknąłem odrobinę zażenowany i przygryzłem wnętrze policzka.
Mężczyzna uniósł w górę jedną brew i zaśmiał się niezbyt cicho, pozbywając się ukochanego, rozciągniętego T-shirtu. Chwilę później Kim Jongin leżał już obok mnie, bawiąc się kosmykami moich przydługich włosów i podpierając głowę drugą dłonią.
— Jesteś piękny, Oh. Mówiłem ci to już?
— Setki razy. Jak tak dalej pójdzie, stanę się narcyzem, wiesz?
Zaśmialiśmy się cicho, a ja pochyliłem się w stronę krańca łóżka, by zgasić lampkę, stojącą na nocnej szafce. Sypialnię momentalnie spowiła ciemność, a ja ułożyłem się na boku, czekając aż mój partner obejmie mnie ręką w pasie - nie kazał mi czekać. Przymknąłem powieki i ziewnąłem cicho, powoli usypiając pod wpływem kojącego mruczenia bruneta. Jego ciepły oddech muskał moją szyję i wywoływał przyjemne mrowienie, a przez to nie potrzebowałem wiele czasu by udać się do krainy snów...
A raczej koszmarów.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
hope u like it czy coś
CZYTASZ
love me, hate me • sekai | hiatus
Fanfiction'Połączyła ich miłość granicząca z nienawiścią. pairing • sekai, kaihun; side: maybe chanbaek main character • sehun type • dramat, romance, a bit of smut, angst