Rozdział 2 - Lucky One

488 67 12
                                    



Od dłuższej chwili chodziłem po pokoju w tę i z powrotem, nerwowo obgryzając naskórek przy paznokciach. Nie mogłem znaleźć mojej białej koszuli, a byłem pewien, że jest gdzieś w szafie...

Spokojnie, Sehun. Jeden, dwa, trzy, cztery...

Zacząłem liczyć w myślach, normując oddech. Nie dość, że Jongin ma teraz zajęcia, to jeszcze Chanyeol nie miał czasu żeby przyjść i mi pomóc.Wściekły strąciłem z biurka część rzeczy i opanowałem się dopiero w chwili, gdy usłyszałem dźwięk tłuczenia się szkła. Spojrzałem na podłogę i zamarłem, widząc ramkę ze zdjęciem, którą w szale także musiałem zrzucić z mebla. Kucnąłem na ziemi i drżącymi dłońmi podniosłem przedmiot, będąc już pewnym, że szybka się stłukła. Nabrałem powoli powietrza do płuc i położyłem zdjęcie z powrotem na jego miejsce, powstrzymując się od płaczu.

Czemu nie ma tu Kima, kiedy go potrzebuję? Powinien był ze mną zostać... Czasami mam ochotę po prostu uderzyć go w twarz, kiedy stawia mnie na drugim miejscu. Wsunąłem palce we włosy i lekko pociągnąłem za ich końcówki, idąc do łazienki. Nie, przecież wcale tak nie myślę... Mój chłopak jest teraz na uniwersytecie, kształci się, żeby potem mieć dobrą pracę, nie mogę go obwiniać o to, że bez niego sobie nie radzę. To ja jestem tu winny. Podziwiam swojego partnera za jego pracowitość i powinienem cieszyć się faktem, że ciężko trenuje w każdej wolnej chwili. Po prostu mi go brakowało, nawet jeśli widzieliśmy się rano i spędziliśmy razem dobrą godzinę na rozmowie.

Umyłem dokładnie dłonie, nie trwało to tak długo, jak zazwyczaj i byłem z siebie dumny... I przy okazji znalazłem koszulę, leżała złożona na pralce, musiałem więc przynieść ją tutaj kiedy miałem brać prysznic... Nie wierzę, że zapominam nawet o czymś takim, przecież kąpałem się zaledwie dziesięć minut temu.

- Jestem taki głupi... - szepnąłem sam do siebie i zacząłem zakładać elegancką bluzkę, opuszczając pomieszczenie.

Miałem jeszcze godzinę do spotkania w galerii, gdzie miała odbyć się wystawa moich obrazów. Oczywiście nie tylko tych wykonanych przeze mnie, chociaż prawda jest taka, że większość z nich faktycznie pochodzi z mojej pracowni. Nie, żebym się chwalił... Taka była po prostu prawda. Poprawiłem swój kołnierz, przeczesałem kilka razy włosy i spojrzałem na zegarek. Zostało jeszcze trochę czasu... Może zdążę odwiedzić Kaia na uczelni? Oblizałem powoli spierzchnięte wargi, zapinając ostrożnie guziki od koszuli, po czym stanąłem przed korytarzowym lustrem. Dosłownie w tej samej chwili usłyszałem dźwięk otwieranego zamka i uśmiechnąłem się pod nosem, wiedząc, że to mój ukochany.

- Już jestem. – oznajmił Jongin, ściągając powoli kurtkę i buty, co widziałem bardzo dobrze dzięki lustrze.

- Witaj z powrotem. - powiedziałem spokojnie, mocując się z ostatnim guzikiem.

- Mhm... Wyglądasz dzisiaj naprawdę seksownie, kochanie... - wymruczał ciemnowłosy, zachodząc mnie od tyłu i układając dłonie na moich biodrach.

- Miało być elegancko, ale chyba znowu mi się nie udało. – uśmiechnąłem się pod nosem i przygryzłem dolną wargę, czując usta Kima, sunące po mojej szyi.

- Uwierz mi, gdyby nie to, że masz spotkanie, zaniósłbym cię teraz do sypialni i odpowiednio się tobą zajął. – wymruczał do mojego ucha czarnooki, a ja przylgnąłem plecami do jego klatki piersiowej, pozwalając mu na lekkie ruchy biodrami na boki.

Uwielbiałem takie chwile, jak ta. Momenty, kiedy możemy spędzić razem czas, porozmawiać choćby o niczym i nacieszyć się swoją obecnością. Zawsze jednak w mojej głowie rodziła się ta jedna, paskudna myśl: nigdy nie będziemy w pełni szczęśliwi.

- Wziąłeś leki? – zapytał starszy, a ja głośno westchnąłem i odsunąłem się od niego, krzyżując ręce na piersi. Czy on musiał pytać o to w takim momencie?

- Nie jestem dzieckiem, Jongin. Potrafię o siebie zadbać. – burknąłem pod nosem i ruszyłem w stronę salonu.

- Sehun... Sehun, poczekaj... - Kai ruszył za mną, by zaraz złapać mnie za nadgarstki i obrócić w swoją stronę. – Wiesz, że się po prostu martwię.

- Ostatnio zbyt często o to pytasz. Czuję się tak, jakbyś mnie miał za nieodpowiedzialnego. Wiem, że muszę je brać. – wyszeptałem, unikając wzroku partnera do momentu, kiedy złączył na chwilę nasze wargi.

Wiedziałem, że to on ma rację. Martwi się o mnie, czułem to wyraźnie, a jednak zamiast mu po prostu podziękować, obrażałem się o nic. Często tak bywało, do tej pory zresztą pamiętam naszą pierwszą poważną kłótnię. Zrobiłem wtedy Kai'owi awanturę o to, że przez niego spóźniłem się na wykłady. Powiedziałem wtedy o wiele za dużo... Zwłaszcza, że i tak urwał się z kursu tańca po to, żeby mnie na nie zawieźć. Najgorszą rzeczą było chyba stwierdzenie, że nie przejmuje się moim losem i nigdy nie mogę na niego liczyć. Pamiętam wyraz jego twarzy do dziś. Smutek, zaskoczenie, swego rodzaju złość, to na pewno... Nie odzywaliśmy się do siebie przez tydzień, ja nie potrafiłem sobie z niczym poradzić sam, on za to nie miał zamiaru mi pomóc. W końcu pękłem i płakałem tak żałośnie, prosząc go, żeby mi wybaczył, że od razu to zrobił. Od tamtej pory on nie brał na poważnie moich słów podczas sprzeczek, a ja starałem się uważać co mówię. Kłótnie zdarzały się u nas i tak wyjątkowo rzadko, ten mężczyzna był chyba najcierpliwszą osobą w moim otoczeniu. Jako jedyny znosił moje humorki i wahania nastrojów, wspierał mnie bez względu na wszystko i zawsze mogłem na niego liczyć, nieważne czy chodziło o zawiezienie mnie na drugi koniec miasta czy odkręcenia słoika z koncentratem. Był przy mnie w najlepszych i najgorszych chwilach mojego życia, nie wyobrażam sobie nawet dnia bez niego u mojego boku. Przywykłem już do jego niskiego, spokojnego głosu, do jego opanowania i wyrozumiałości, na którą nie zasługiwałem. Boże, jestem gotów znieść wszystko, byleby go nie stracić. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, dopóki Kai jest przy mnie. Czasem po prostu nie panuję nad tym, co robię czy mówię... Tak jakby robiła to inna osoba.

- Senshine, wiesz, że tak nie myślę. Wolę się upewnić, inaczej nie dawałoby mi to spokoju. – wytłumaczył spokojnie mój ukochany, układając dłoń na moim policzku.

- Jak ci odpowiem... Będziesz już spokojny? – zapytałem cicho, odwracając wzrok, jednak zaraz powróciłem nim na twarz Kima, który pokiwał twierdząco głową.

Czemu byłem tak uparty i skory do awantur? Pewnie, można to było wszystko zwalić na coś innego, w końcu to nieodłączna część zachowania podobnych do mnie ludzi, ale... I tak cały czas się o to obwiniałem. Staram się jakoś nad sobą panować, uczę się kontrolować emocje, chociaż skutki są ledwo zauważalne. Poprawiłem rękawy partnera, po czym uśmiechnąłem się lekko i spojrzałem mu w oczy.

- Nie wziąłem ich. Zapomniałem.

~cdn~

Witam wszystkich~
Mam nadzieję, że nie zawiodłam was tym rozdziałem 😂 Napisałabym więcej, ale postanowiłam, że zrobię jak na Polsacie i przerwę w takim momencie B) Mam nadzieję, że to opowiadanie podoba się Wam i choć trochę zapadnie w pamięć kiedy już dobiegnie końca. Nie planuję zrobić z niego tasiemca, raczej zamknę się w 10 rozdziałach. No, serdecznie Wam dziękuje za czytanie i do zobaczenia 💗✌🏻️🌸

P.S. Kocham Was 💕

love me, hate me • sekai | hiatusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz