4. Nie wierzę w to co się tutaj dzieje.

20 1 0
                                    

       Tym razem obudziłam się jakoś sama z siebie i chyba to było oznaką że nie potrzebuje więcej snu.
      Od razu wstałam i postanowiłam się w miarę szybko ogarnąć żeby sprostać zadaniu jakie zostało mi przydzielone.      
    
      Czyli w skrócie mieszkanie z moim największym wrogiem w jednym domu i udawanie pod publikę że jesteśmy razem...no to mam przejebane. I najgorsze jest w tym wszystkim to że ja taka nie jestem i po prostu boli mnie to że muszę udawać kogoś kim nie jestem, a to jest najbardziej złe co mogłam zrobić sprzeciwić się sobie i własnym zasadom no i stać się kimś kim nie jestem. To nawet trochę śmieszne bo wygląda to zupełnie podobnie jak w Igrzyskach Śmierci.
       Ale dobra nie czas teraz na myślenie bo musze się ogarniać. Wstałam szybko z łóżka i chwyciłam torbę w której wczoraj Braian przywiózł mi ciuchy.

       Poszłam do łazienki żeby się odświeżyć i załatwić swoje potrzeby. Kiedy już wskoczyłam z pod prysznica nałożyłam czystą bieliznę i na to zwykłą białą bluzkę do tego niebieskie jeansy. Pomalowałam się wyprostowałam włosy i nałożyłam okulary przed tem czyszcąc je ściereczką.
      Kiedy wyszłam z łazienki spakowałam wszystkie moje rzeczy do torby i postanowiłam napisać sms'a do mamy na którego nie mogłam aż normalnie patrzeć bo był tak sztuczny i wbrew mnie że to było aż nie do pomyślenia że mogłam coś takiego napisać i osoby które mnie bardzo dobrze znały nie uwierzyły by w to.

Ja: Przepraszam za moje wczorajsze zachowanie po prostu zaszokował mnie ten fakt zgadzam się na tą sytuację zamieszkam z Chris'em i dostosuje się do wszystkich zasad za niedługo będę w domu jestem u Braiana.

Mama: No i to jest postawa godna mojej córki jestem z Ciebie dumna za niedługo widzimy się w domu i wszystko ustalimy  do zobaczenia córcia.

      Odłożyłam  telefon do kieszeni spodni i z torbą w ręku zbiegłam na dół do kuchi do Braiana.
     Gdzie zastałam go robiącego nam  śniadanie.  I jak zwykle mój kochany przyjaciel wie co dla mnie najlepsze i co zawsze z rana poprawia mi humor, dodaje energii.
      Kiedy usłyszał że nadchodzę od razu się odwrócił i obdarował mnie ciepłym uśmiechem na który bez zastanowienia odpowiedziałam. Usiadłam przy wysepce kuchennej i dosłownie kilka minut po tym jak usiadłam dostałam przed sobą jajecznicę potem do tego na później dwa croissanty i sok pomarańczowy. Ale ja jak to ja oczywiście najpierw zjem jedno a potem dopiero zabiorę się za drugie bo raczej dla mnie nie byłoby dobrym pomysłem połączyć to wszystko ze sobą.

 
-No to smacznego, i jak tam wyspała się księżniczka?- zapytał się mnie Braian po czym oparł się o wysepkę łokciami obserwując jak jem.

-Dziękuję, no tak w miarę a ty  nie jesz?- zapytałam po czym wzięłam do ust widelec z jajecznicą.

-Kochanie, ja będę miał calutki dzień żeby zjeść a ty może nie zjesz już nic pysznego do końca dnia i szczerze chyba za to najbardziej nienawidzę twojej mamy nie obraź się ale ona jest okropna- oznajmił Braian przypatrując się mi z niepewnością jakby bał się że się obrażę.

-No tak w sumie racja, spokojnie żyje z nią całe życie i to że jest okropna to zamało żeby ją określić, Braian ona jest nawiedzona- odpowiedziałam mu a Braian zaczął się śmiać z mojej odpowiedzi i chyba poczuł lekką ulgę na serduszku bo się nie obraziłam.

-Okej dobra kończ to jedzonko kochanie bo zaraz musisz tam być, ciężko mi to mówić bo najchętniej zabrałbym Cię od tej wiedźmy jak najdalej ale no cóż najprędzej został bym ukrzyżowany- oznajmił Braian uświadamiając mi że jednak nie wypadałoby się spóźnić jeśli nie chcę dostać ochrzanu.
      
      Więc szybko dokończyłam moją jajecznicę a croissanty spakowałam w woreczek foliowy i włożyłam do torby. W pośpiechu upiłam łyka soku następnie szybko pobiegłam po buty a Braian zaoferował że mnie podwiezie. Ja nie chciałam i tak nadużywać już mojej gościnności ale nie miałam prawa głosu bo Braian powiedział że nie uznaje sprzeciwu.
       Gdy podjechaliśmy pod mój dom szybko sprzedałam mu buziaka w policzek i podziękowałam za wszytko co dla mnie robi.
       Bo to on w sumie jest moim prawdziwym bratem chociaż się nie urodziliśmy rodzeństwem to i tak jesteśmy dla siebie jak brat i siostra.
    
     Gdy weszłam do domu myślałam tylko o tym żeby uciec zamknąć się w pokoju i juz nigdy z niego nie wyjść. Widok jaki zastałam kiedy spojrzałam na salon przyprawiał mnie o mdłości, bo była tam moja mama z Chris'em rozmawiali o czymś i popijali herbatkę.
       Kiedy usłyszeli że ktoś zamknął drzwi frontowe od razu spojrzeli się w moją stronę przerywając rozmowę.

-Oo Rosie już jesteś, wiesz tak się zaglądałam z Chris'em że nawet nie zauważyłam jak podjechałaś- no tak bo jak zwykle moja mamusia się mną nie przejmuje.

-Witaj Rosie- nagle odezwał się Chris i kiedy się na niego spojrzałam obdarzył mnie tylko swoim cwanym uśmiechem i tak coś podejrzewam że ja na tym dobrze nie wyjdę.

-Cześć- odpowiedziałam mu krótko żeby nie wydawało mu się przypadkiem że chce go w tym momencie udusić no ale jak  trzeba grać to trzeba pożałuje że się urodził.

      Nagle obok mnie pojawił się Zefir który od razu zaczął skakać i merdać ogonem jak tylko mnie zobaczył. A najlepsze było to że jego wzrok mówił tylko jedno "Zabierz mnie stąd od tej kobiety" już widziałam że musiało coś się stać jak mnie nie było.

-Dobra, słuchajcie nie interesuje mnie co macie mi do powiedzenia niech to będzie niespodzianka zrobię co tylko chcesz ale pod warunkiem że mogę gdzie chce i kiedy chce wszędzie zabrać ze sobą Zefira nawet do tego mieszkania o którym mi wspomniałaś pasuje?- zapytałam po części pytaniem retorycznym ponieważ i tak nie słucham bym się jej kiedy by się nie zgodziła i jak bym go wzięła i tak.

-No dobrze umowa stoi ale potem żadnych sprzeciwów okej?- zapytałam mnie matka.

-Okej- i chyba już widziałam że będę tego żałować.

-Ale pamiętaj ten pies ma być posłuszny i masz nad nim panować bo nie wiadomo jak będzie reagował na dziecko- to co przed chwilą wydobyło się z ust mojej matki zamurowało mnie...i nie wierzę co tu się właśnie dzieje.

-J-jakie dziecko?- liczyłam na to ze może jednak się mylę że może ona jest w ciąży i że może jednak robi sobie ze mnie żarty ale raczej nie bo moja matka nigdy nie żartuje.

-No twoje, bo częścią naszego planu jest dziecko będziesz miała dziecko z Chris'em-oznajmiła

   Nie wierzę...

Witajcie kochani w nowym rozdziale mam nadzieje że wam się podoba jeśli tak to zostawcie po sobie znak do zobaczenia i życzę miłego weekendu 😘
   

It's Me Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz