1. Torcik
Byliście w trakcie jedzenia hot-dogów extra. Okropnie się śmialiście, przez co strasznie ubrudziłaś się sosem.
- Jesteś brudna- zaśmiał się Kacper.
- Co?! Gdzie? - spanikowałaś. Musiałaś wyglądać jak świnka, która dopiero co kąpała się w błocie.
- Przestań panikować, phaha.
- No co? Ty nie jesteś brudny...-odburknęłaś
- Oh, no chodź tu- przybliżył Cię do siebie, a następnie kciukiem wytarł miejsce, w którym się ubrudziłaś. Patrzył na Ciebie swoimi niebieskimi tęczówkami, przez co przechodziły Cię dreszcze. Zamknełaś oczy, zawstydzając się.
Chłopak opuścił rękę i między wami nastała cisza. Siedzieliście na ławce i żaden z was nie wiedział co powiedzieć. Drżały Ci ręce i nie mogłaś się ruszyć.
- Słuchaj (y/n), nie wiem jak to powiedzieć...
- Może...prosto z mostu.
- Po prostu...okropnie mi się podobasz i bardzo Cię polubiłem...no...
- Naprawdę? Wiesz...ja Ciebie też- uśmiechnęłaś się lekko do niego.
- Nawet nie wiesz jak mi ulżyło po wypowiedzeniu tych słów - chwycił Cię za rękę, a następnie czule przytulił.
- Mi też- odetchnęłaś z ulgą.2. Spodnie
Spotkaliście się pod sklepem w Kątach. Chciał zrobić ci niespodziankę i kupić twoje ulubione lody w pudełku. Jednak, gdy Cię zauważył podszedł do Ciebie i zaczął się śmiać, mówiąc, że chciał się z tobą spotkać i sprawić przyjemność, dając w prezencie ulubioną przekąskę. Po krótkiej rozmowie i wymianie zdań weszliście do sklepu i kupiliście potrzebne rzeczy. Mikołaj wsiadł na rower po czym odezwał sie:
- Na co czekasz? Wskakuj.
- E...mam jechać na bagażniku. Przewrócisz się....jestem...- Nie dokończyłaś, gdyż przerwał Ci swym głębokim głosem:
- Ciężka? Uwierz...woziłem na tym rowerze 2 razy cięższe osoby od Ciebie. Nie martw się.
Po chwili namysłu wsiadłaś na rower, a on ruszył z miejsca. Jechaliście już jakiś czas, mijając domy w Maciejewie I zbliżając się w stronę ścieżki polnej, prowadzącej do Ziemnic. Nie wiedziałaś dokąd tak naprawdę Cię prowadzi, dlatego Postanowiłaś spytać:
- Dokąd my w ogóle jedziemy?
- Jak to dokąd? Do mnie. Chyba nie myślałaś że będziemy jeść lody w kubku na środku łąki- zaśmiał się.
- Czekaj...ty mnie zabierasz do siebie?
Mikołaj zatrzymał rower, po czym chwycił mnie za ręce i lekko ssunął z bagażnika roweru.
- No a co ty myślałaś? Kiedyś musisz mnie odwiedzić.
- Ale...dlaczego Ci tak bardzo na tym zależy?
- Oh... (y/n)- zaczął- odkąd Cię bliżej poznałem, po prostu się zakochałem i nie mogę nic na to poradzić.
Zaczerwieniłaś się a jednocześnie serce zaczęło Ci walić jak szalone, nie wiedziałaś co powiedzieć, mimo że od początku czułaś do niego coś więcej.
- Wiesz...ja Ciebie też bardzo polubiłam, najpierw jako przyjaciela...a potem kogoś więcej.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę- podniósł Cię do góry i przytulił a ty z łatwością mogłaś słuchać bicia jego serca. Aby było Ci wygodniej, oplotłaś nogi wokół jego brzucha i staliście tak nic nie mówiąc i po prostu ciesząc się chwilą. W końcu ruszyliście tyłki z uwagi na to że lody w siatce powoli ze stanu stałego, przechodziły w ciekły.3. Patyk.
Robiło się dosyć późno. Byłaś umuwiona z nim już dwie godziny temu. Rozumiałaś, że musiał dojechać tu spory dystans, ale bez przesady. Gdy słońce schodziło z lini widnokręgu, zaczęło Ci się robić zimno więc na swym quadzie zaczęłaś zmierzać w kierunku domku. Jechałaś lasem a dookoła zrobiło się już okropnie ponuro. Przechodziły Cię ciarki i chciałaś jak najszybciej znaleźć się w domu. Niestety, nie było tak kolorowo. Prędkość jaką osiągnęłaś była ogromna. Nie wiedziałaś czy zdołasz się zatrzymać, gdyby nagle jakiś jeleń wyleciał za drzewa. Cóż, jednak mogłaś się przekonać o swych umiejętnościach hamowania. Wyjeżdżając za zakrętu, drogę zajechał ci młody chłopak. Był w kasku więc nie widziałaś jego twarzy, jednak rozpoznałaś motor, którym jeździł. No tak, Simson. Wiedziałaś, że to Mikołaj.
- Co ty ku*wa robisz?!- wykrzyczałaś, ledwo utrzymując się na maszynie.
- Ej, hej...spokojnie, nie przeklinaj.
- Jak mam nie przeklinać? Mieliśmy spotkać się 2.5 godziny, a ty przyjeżdżasz teraz, powodując prawie wypadek. W ogóle to jak ty masz zamiar wrócić o tej godzinie do domu. Dochodzi 20.
- Och, martwisz się? - chłopak uniósł brew, wcześniej zdejmując kask obdarzając Cię zadziornym uśmieszkiem.
- Owszem, robi się późno, a my siedzimy w środku lasu, dyskutując o niebezpieczeństwie, a do Maciejewa jest kawałek drogi.
- No tak, ale nocuje u cioci, więc to niedaleko. W dodatku chciałem się usprawiedliwić ze spóźnienia- chłopak spoważniał.
- Wypadałoby- mruknełaś zbulwersowana jego zachowaniem.
- Chodzi o to...że byłem odebrać prezent dla pewnej, ważnej dla mnie osoby- zaczął a z Ciebie nagle zeszły negatywne emocje i zastąpiła je ciekawość. Wyciągnął z kieszeni niewielkie pudełko i lekko podniósł jego wieczko. Na czerwonym materiale leżała niezwykła bransoletka, ozdobiona srebrnymi "pierdółkami". Byla śliczna w swej prostocie- (y/n), chciałbym dać ją właśnie Tobie, bo to ty jesteś dla mnie ważna.
Zatkało Cię.
- O matko, nie wiem co powiedzieć- wzięłaś bransoletkę wsuwajac ją na rękę a pudełko chowając do kieszeni. Zeszłaś z quada i mocno objęłaś Mikołaja. On również Cię przytulił, śmiejąc się z twojego wcześniejszego wyrazu twarzy. - Dziękuję Ci bardzo.
- No dobrze już. Choć, odwioze Cię, bo robi się późno.
Wsiadłaś na quada i razem z Mikołajem odjechaliście w stronę mieszkania.