1. Torcik.
Przebywałaś w szkole. Dochodziła 6 godzina lekcyjna, na której w planie mieliście Wf. Dosłownie kilka minut temu, dowiedziałaś się, że wasze zajęcia spędzicie w towarzystwie chłopaków. Wasz wuefista miał zaplanowaną krótka rozgrzewkę w postaci 10 kółek dookoła boiska, a następnie grę w 4 ognie. Na początku bardzo się cieszyłaś, aż w końcu twoja radość przeistoczyła się w obojętność. Przeszłaś jeszcze kilka kroków grzebiąc w telefonie, aż w końcu za swoimi plecami usłyszałaś znajomy głos:
- Hej (y/n), zaczekaj na mnie - podbiegł do Ciebie zdyszany brunet.
- O hej, nie zauważyłam Cię- przytulilas go uśmiechając się szeroko.
- Słyszałaś, że mamy mieć razem wf?
- A no tak, mega się cieszę- odparłaś z przekonaniem.
- Ja też- odpowiedział - lecę do szatni, zaraz będzie dzwonek. Widzimy się na boisku- puszczając oczko, oddalił się w kierunku szatni.
Po przebiegnięciu zaplanowanej rozgrzewki, zaczęły się nabory do drużyn, co sekundę padały imiona nowych członków składu. Ty Zostałaś wybrana przez swoją przyjaciółkę, dlatego szybkim i pewnym krokiem ruszylaś w jej kierunku. Jak się potem okazało, nie byłaś w grupie z Kacprem, przez co zrobiło Ci się smutno, ale pomyślałaś ze to przecież tylko głupi wf i że musisz to wygrać, aby potem móc się cieszyć wraz z innymi.
- Podaj!
- Nie ją, tego rzuć.
- No co ty wyprawiasz?!
- Nie rzucaj tam!
Co chwilę ktoś krzyczał na głos dziwne rzeczy, a ty stałaś w kącie boiska, czekając aż ktoś poda ci piłkę, bądź sama wpadnie Ci w ręce. Nagle poczułaś że jakaś siła powala Cię na ziemię. Chwilę temu widziałaś jak duży, kulisty przedmiot leci w twoją stronę. Nie zdążyłaś zareagować i po chwili leżałaś już twarzą przyciśnięta do boiska. Nie zdołałaś odpowiednio zareagować, ani się podnieść.
- Hej (y/n), hej, słyszysz mnie? - docierał do mnie znajomy głos. Okazało się że był to nie kto inny, jak Kacper.
- Co? Co się stało?
- Uderzyłem Cię piłką i upadłaś.
- O boziu...moja głowa- wstałaś i podparłaś się chłopaka.
- Choć pójdziemy do higienistki.
W odpowiedzi kiwnęłaś głową. Wyszliście z sali i ruszyliście ku wejściu na wyższe piętro.
- Już wszystko w porządku, usiadźmy tu- zaproponowałaś.
- Na pewno? Nie chce, żeby Ci się coś stało?
- Wszystko w porządku- odpowiedziałaś siadając na drugim stopniu.
- Słuchaj (y/n), nie chciałem Cie uderzyć tą piłką, to było przypadkiem.
- Och, jak można człowieka przypadkowo uderzyć piłką...w głowę?
- No głupio wyszło, nie chciałem.
- Mhm...
- Ej...wiesz jak Cię uwielbiam, niby dlaczego miałbym Cię skrzywdzić.
- Tak, z pewnością, ale...- i tu mi przerwał, przybliżając swoją twarz i złaczając nasze usta w czułym pocałunku. Na początku próbowałam się oderwać, ale w końcu oddałam pocałunek. Był to pierwszy raz kiedy byliśmy tak blisko. Chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie. Jednak wszystko co piękne kiedyś się kończy. Kacper przerwał pocałunek i lekko odgarnal włosy z twojej twarzy.
- Nie można się na Ciebie gniewać- stwierdziłaś łapiąc oddech.
- Wiem- uśmiechnął się, łapiąc mnie za rękę, a następnie lekko pocałował miejsce w które dostałaś piłką. Po około 5 minutach wróciliście na salę, jednak dla własnego bezpieczeństwa resztę lekcji siedziałaś na ławce.2. Spodnie
Mikołaj z okazji twoich urodzin zabrał Cię na bowling do pobliskiej miejscowości. Umówilaś się z nim pod twoich domem. Byłaś pewna, że przyjedzie rowerem, jednak to co zobaczyłas przyprawiło Cię o dreszcze. To nie był rower, ani hulajnoga, to nawet nie był motor. Twój chłopak przyjechał po Ciebie jeepem swojego ojca.
- No to co, wsiadasz?- spytał jakby miał conajmniej 10 - letnie doświadczenie w jeżdżeniu takowym samochodem.
- Żartujesz? Ty w ogóle masz pozwolenie żeby jeździć takim czymś? Po ulicy?
- Owszem, przeszedłem krótkie szkolenie na temat hamowania i dodawania gazu pod czujnym okiem tatusia. A teraz wsiadaj, bo się spóźnimy- przewrócił oczami.
- Pf. Ostatni raz wsiadam z tobą do jakiegokolwiek pojazdu....- burknęłaś.
- A rower?- Mikołaj nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
- Sama już nie wiem, czy chociażby jadąc rowerem nie wjdziesz w drzewo.
- Zdałem na kartę rowerową, więc nie jest tak źle- z dumą wypowiedziawszy te słowa, ruszył z miejsca.