- Nie jesteście już zwykłymi kobietami, jesteście hurysami. Macie przyjąć tę rolę, co nie powinno być kłopotem, jeśli się postaracie. Lecz jeśli któraś z was zdradzi nas przed naszymi gośćmi, zostaniecie zabite natychmiast.
Dziewczyny były zdjęte strachem. Pracowały pilnie i w milczeniu.
- Oh, po co to wszystko - zauważyła wreszcie Fatima. - Co ma być, to będzie. Przebywałam w haremie, gdzie musiałyśmy grać cały czas. Mężczyźni nie są szczególnie bystrzy, szczególnie, kiedy są jeszcze młodzi. Łatwo ich oszukać. Udawanie hurys w tym ogrodzie też okaże się nie tak trudne."
Alamut, Vladimir Bartol
***
Kiedy wreszcie drzwi apartamentu otworzyły się przed nim zawahał się nim zrobił krok. A jednak nie było tam niczego strasznego: pokój wydawał się nietknięty, nieliczne rzeczy, jakie posiadał stały w znakomitym porządku na półkach. Nie znać było żadnych śladów walki. Jedyne, co wydawało się zupełnie nie na miejscu w tym wszystkim, to Rey. Stała w ciszy pośrodku pomieszczenia, umyta i przebrana w prosty czarny strój. Włosy miała wciąż mokre i poskręcane od wody. Gdy tylko zauważyła, że przekroczył próg od razu zwróciła się w jego stronę. W jej oczach nie dostrzegł już sztormu myśli i uczuć, lecz błysk, który rozpoznawał niezawodnie, i który, jak nauczył się przez te kilka tygodni, nigdy nie zwiastował niczego dobrego.
- Chcę dostać moje rzeczy z powrotem. – Powiedziała zamiast powitania. – I chcę żebyś zdjął to coś z twarzy.
- Nie dyskutuję z więźniami.
- Więźniami? – Żachnęła się. – Poddałam się bez walki!
- O tak. – Kylo prychnął z rozbawieniem, dźwięk zniekształcony przez modulator. – Ponieważ zagroziłem, że obetnę głowę twojemu ukochanemu nauczycielowi.
Rey skrzywiła się, lecz tym razem nie dała się sprowokować.
- Przyszłam tu dobrowolnie. I tak, jak ci powiedziałam, nie zamierzam uciec. – Jej głos nabrał miękkości. – Oddaj mi moje rzeczy, Kylo.
Nim zdążył się powstrzymać już sięgał dłońmi do maski, jego palce instynktownie powędrowały do przycisków otwierających skomplikowany mechanizm. Przez myśl przemknęło mu, że właśnie tego zażądała chwilę temu, ale pieprzyć to, czuł, że nie ma dość powietrza, by oddychać. Dało się słyszeć metaliczny świst, a po chwili głuche uderzenie, gdy upuścił hełm na podłogę.
- Twój brak poszanowania jakichkolwiek zasad... Twój brak znajomości jakichkolwiek zasad! Jest... - Zaczął, lecz od razu zabrakło mu słów. Wykonał gest, jakby chciał potrząsnąć rękami – coś, co bardzo często w chwilach niepewności robił Ben Solo - powstrzymał się jednak.
- Możemy negocjować. – Spróbowała jeszcze raz.
- Nie możesz mówić do mnie w ten sposób! – Wykrzyknął. – Ty nic nie rozumiesz, prawda?
Nie rozumiała wcale.
Kiedy był dzieckiem C- 3PO nauczył go reguł gry w szachy. Początkowo grał z matką, później dużo ćwiczył sam, prędko tylko droidy były w stanie go ograć. Lubił, kiedy do domu przyjeżdżał wuj Luke. On też nigdy nie odmawiał mu partyjki albo dwóch. Luke, wychowany na pustynnej planecie i zajęty ciężką pracą na farmie znał ledwie podstawowe zasady i ruchy poszczególnych figur. Mimo to udało mu się dokonywać zaskakująco skutecznych posunięć: pozornie bezsensownych i nieracjonalnych, takich, których nigdy nie wybrałaby żadna sztuczna inteligencja. Ich nieprzewidywalność nieraz stawiała Kylo na krawędzi porażki.
CZYTASZ
Król i wieża
Fanfiction...Luke przegrywa w walce z Kylo, a Rey, by ratować swojego nauczyciela godzi się zostać zakładnikiem Najwyższego Porządku. Dziewczyna jednak umie negocjować.