3

229 21 17
                                    

Minęło już kilka dni od kiedy rozmowa tajemniczych mężczyzn została podsłuchana przez Michała, tym samym zdradzając najistotniejsze informacje o fundacji, a w szczególności miejsce gdzie się znajduje.

Chłopak tamtego dnia wszystko dokładnie opowiedział ekipie, która z początku nie chciała mu wierzyć. Jednakże gdy przekonali się do słów Flothara, zdecydowali, że skoro nikt ze zwykłych ludzi i policji nie wiedział, gdzie owa placówka się znajdowała, a oni sami fartem się o tym dowiedzieli, powinni udać się tam, by powstrzymać scp.

Po tej akcji spędzili jeszcze jeden dzień w mieszkaniu, by się dobrze przygotować, jeśli chodzi o żywność dla tak dużej grupy. Jedzenie w tamtym czasie było cenniejsze niż diamenty. Co prawda można było je zabrać ze sklepu za darmo, ale w większości wszystko zostało pozbierane, a do jedzenia, które zostało, nie byli zbyt przekonani, bojąc się czy aby nie zostało przypadkiem zatrute. Dlatego musieli dobrze wszystko sprawdzać.

◾◾◾


Już któryś dzień szli, nie napotykając się na żadną większą grupę zombie. Jedynie pojedyncze istoty, które zabijali używając siekiery. Noce zaś spędzali w różnych, bezpiecznych budynkach mijanych po drodze.

Była godzina jedenasta, kiedy kolejny już dzień ekipa z wielkim zapałem szukała placówki.

Znalazły się też osoby, które miały dość ciągłego chodzenia i wolały zatrzymać się w którymś z budynków i tam czekać na pomoc, ale Plaga słysząc, że ktoś miał takie podejście, uświadamiał tej osobie, że to było jedyne słuszne wyjście, gdyż wtedy nikt by ich nie znalazł i prędzej czy później zgineliby z głodu lub zostali dopadnieci przez zombie.

Ekipa poruszała się dwójkami. Piotrek wraz z Bartkiem, którzy szli razem, ciągle rozmawiali o placówce. Dla Bartka była to niezła zabawa. Podobała mu się wizja tego, że tryb, w który przez dłuższy czas grali był rzeczywistością. Dla niego liczyła się przygoda. To że na własne oczy zobaczy to wszystko i będzie mógł sprawić, że SCP-049 zniknie.

Mężczyznę bardzo interesowała cała ta fundacja i jako jedyny miał największe pojęcie, jeśli chodziło o scp.

Diabeuu szedł za wskazówkami GPS, który miał w telefonie. Było to co prawda ciężkie, gdyż tylko miejscami posiadał jakikolwiek zasięg w komórce. Jednakże wystarczało to na tyle, by wiedzieli, w którą stronę mieli się kierować. Ciągle patrzył w telefon, co spowodowało, że po chwili uderzył w plecy przyjaciela.

- Co do–

- Zatrzymajcie się na chwilkę i cicho bądźcie. - Piotr przerwał przyjacielowi, nim ten zdołał cokolwiek powiedzieć.

Diabeuu zmarszył brwi i popatrzył pytająco na chłopaka.

Po chwili ciszy Piotrek rzekł:

- Wiedziałem.

Wszyscy patrzyli na niego zdezorientowani i nie wiedzieli o co mogło mu chodzić. Paveł podszedł do Plagi i położył rękę na jego ramieniu. 

- Piotrek, o co chodzi?

-Jak narazie żadne większe zagrożenie nam nie groziło, prawda? - Paweł skinął twierdząco głową - Właśnie. To była tylko kwestia czasu.

- Em, Piotrek, a skąd masz taką pewność? - wtrącił Diabeuu.

Mężczyzna spuścił głowę i złapał się za ramię wyższego przyjaciela, Pawła, który stał zaraz obok, po czym dodał ciche: - Czuję ich obecność.

- Co ty za bzdury opowiadasz. Żartować w takiej chwili? Czy cię do reszty pogięło? Musimy stąd wiać. - zaczęła wściekła Magda, która chciała jak najszybciej stamtąd uciec. Dobrze wiedziała, że to niekorzystne dla niej i całej grupy, gdyż znajdowali w samym środku niczego, pomiędzy dużymi budynkami, między którymi znajdowały się ciemne szczeliny. Dziewczyna miała wrażenie, że zaraz coś z nich wyjdzie i ich dorwie.

- Ona ma rację, musimy stąd iść. Co prawda, dalej będziemy musieli iść wyłącznie między budynkami, ale tu nie jest bezpiecznie. - odrzekł Michał.

Dziewczyna odwróciła się w kierunku chłopaka ze zdziwionym wyrazem twarzy i po chwili powiedziała spokojnie:
- Czy ty się właśnie zgodziłeś z moimi słowami? - ostatnie słowa mocno podkreśliła.

Flothar westchnął głośno, wywracając przy tym oczami.

- Tak samo jak ty chcę stąd wiać, bo zdaje sobie sprawę, że za bezpiecznie to tu nie jest, więc nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego.

Michał chciał coś jeszcze dodać, ale gdy usłyszał głośny jęk, powstrzymał się. On i Magda podeszli do mężczyzny, który klęczał na ziemi, trzymając się jedną ręką za głowę, a druga za brzuch.

- Kochanie, co się dzieje? - Dziuba momentalnie znalazła się przy narzeczonym i gorączkowo zadawała Piotrowi pytania.

Przyjaciele przerażeni patrzyli po sobie, jedynie Paveł szybko podszedł do skulonego mężczyzny, wyciągając z plecaka opakowania różnych tabletek. - Zabrałem na wszelki wypadek cała apteczkę - mówiąc to, podrapał się po karku.

Dziewczyna podziękowała, wzięła odpowiednie tabletki i podała mu je wraz z wodą, z nadzieją, że chociaż trochę mu pomogą.

- Musimy znaleźć się w jakimś bezpiecznym miejscu, nie wiadomo co jest Pladze. - Gdy minęło trochę czasu Paveł podszedł do grupy siedzącej w ciszy parę metrów dalej.

- Czy tu gdzieś w okolicy nie ma przypadkiem szpitala albo coś? - spytał łagodnie Diabeuu, który ciągle był karcony wzrokiem przez wyższego mężczyznę. Prawdopodobnie za to, co powiedział o nim kilka dni wcześniej, a Paveł poczuł się urażony jego słowami.

- Bladii? - zwrócił się niższy mężczyzna do drugiego Pawła, który siedział tyłem do grupy, patrząc ciągle w jeden punkt przed sobą, nie odrywając od niego wzroku.

- To ty masz GPS'a. 

-Ale to ty tu mieszkasz i znasz okolice, poza tym przecież zdajesz sobie sprawę, jak ten GPS działa.

- Mhm. - odrzekł beznamiętnie mężczyzna.

Diabeuu westchnął głośno. Wyciągnął telefon z kieszeni i oddalił się od grupy w celu złapaniu zasięgu. Skrzywił się, gdy spojrzał na ilość baterii.

- Wiecie co - zwrócił się do przyjaciół - nie pociągniemy tak dalej. Potrzebuję naładować telefon, bo nic z tego.

- Bartek, wokół ciebie jest masa domów, do których bez problemu możesz wejść. Dlaczego tego nie zrobisz i nie pójdziesz go naładować? - odpowiedział szybko Damian, a po słowach przyjaciela udał się on do jednego z budynków.

Paveł wrócił do Piotrka i Dziuby, Admiros wraz z Hadesiakiem, Flotharem i Magdą siedzieli w ciszy na zimnym asfalcie, a Bladii ciągle patrzył w jeden punkt. Siedzieli tak przez jakiś czas, aż nie wrócił do nich Diabeuu i oznajmił, że prądu nie ma w żadnym z mieszkań.

Usiadł i razem z grupą zaczęli sprawdzać czy któryś z telefonów ewentualnie nadał by się do użytku. W międzyczasie, Flothar chodził sprawdzać co z Plagą. Po raz kolejny chciał to zrobić, więc wstał i kierował się w stronę przyjaciół. W połowie zatrzymał się, gdyż między budynkami rozległ się huk.

Strzał.

Wszyscy jak poparzeni wstali z zimnej drogi i stanęli w grupie. Jedyny Paweł nie spieszył się ze wstawaniem. Dostrzegł sylwetki dwóch mężczyzn i dopiero gdy ci się znacznie zbliżyli, podniósł się do pozycji stojącej.

Jeden z mężczyzn stanął tuż przed nim i pomimo tego, że trzymał on w jednej ręce famasa, Bladii zachował kamienną twarz. Wpierw spojrzał na jego lewą pierś, na której widniał napisał 'MTF'. Prychnął pod nosem, po czym spojrzał prosto w bardzo dobrze znaną mu twarz.

- Jaka miła niespodzianka, koledzy.

Witam, witam.
Kolejny rozdział tym razem trochę krótszy, ale za to kolejny myślę pojawi się na dniach.
Nie wiem czy to będzie jeszcze tej książki czy Multigiusza.
Okaże się 🌚
Narazie z moją wena jest ciężko, więc straszne odstępy są w dodawaniu rozdziałów 😪

Mniejsza z tym.
Jakieś sugestie co do osoby, która wypowiada ostanie słowa?( ͡° ͜ʖ ͡°)

•IT IS SIMPLY A MATTER OF TIME• | EKIPAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz